Nie będzie ministerialnego rozporządzenia na temat maksymalnego czasu oczekiwania na wizytę lekarską. O tym, jak długo będziemy czekać na poradę specjalisty, będzie decydował lekarz.

Pomysł, by to lekarze decydowali o czasie oczekiwania na leczenie, nie podoba się samym pracownikom służby zdrowia. Ich zdaniem, to pociągnie za sobą konieczność stworzenia systemu, który zajmie się ich kontrolowaniem. Taki system mógłby być bowiem siedliskiem korupcji.

Zagrożeń nie widzi ministerstwo zdrowia. Jednak podczas prac eksperci resortu byli innego zdania. Stwierdzili, że powinny zostać wyznaczone precyzyjne terminy, ile na poradę i leczenie może czekać chory z daną dolegliwością. Gdyby tak się stało, w wyznaczonym czasie zabieg musiałby zostać wykonany – choćby za granicą. Eksperci twierdzą, że dopiero takie rozporządzenie nadałoby sens podziałowi na pacjentów stabilnych i pilnych.

Jednak minister zdrowia w swym rozporządzeniu ominął tę sugestię. Być może dlatego, że wyznaczenie maksymalnych termonów oczekiwania w kolejce wiązałoby się - rzecz jasna - z dodatkowymi kosztami.