Łódzki sąd aresztował na trzy miesiące sześciu obywateli Ukrainy i Gruzji, którzy zaatakowali funkcjonariuszy policji podczas interwencji patrolu w Zgierzu w Łódzkiem. Policjanci użyli służbowej broni.

Prokuratura postawiła ośmiu zatrzymanym obcokrajowcom zarzuty czynnej napaści na policjantów. Wobec dwóch z nich zastosowano policyjny dozór z obowiązkiem stawiania się na komendzie i zakazem opuszczania kraju. Wszystkim grozi kara do 10 lat więzienia.

Podejrzani to mężczyźni w wieku od 20 do 33 lat narodowości ukraińskiej i gruzińskiej. Żaden z nich nie przyznaje się do przedstawionych zarzutów - powiedział rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania.

Zarzuty dotyczą zdarzenia, do którego doszło w Zgierzu k. Łodzi. Podczas nocnej interwencji nieumundurowani funkcjonariusze, którzy patrolowali jedno z osiedli "pod kątem kradzieży samochodów" zauważyli na parkingu grupę pięciu dziwnie zachowujących się mężczyzn. Po przystąpieniu do ich legitymowania, mężczyźni stali się agresywni wobec funkcjonariuszy.

W tym czasie do grupy doszło kilka kolejnych osób, które nie reagowały na polecenia policjantów. Niespodziewanie zaatakowały one funkcjonariuszy, którzy musieli użyć broni palnej. Padło kilkanaście strzałów - relacjonował asp. Sławomir Góral z Komendy Powiatowej Policji w Zgierzu.

Napastnicy zaatakowali policjantów m.in. rzucając w ich kierunku różnymi przedmiotami i kamieniami.

Podczas interwencji rannych zostało w sumie sześć osób - czterech obcokrajowców i dwóch funkcjonariuszy - jeden z nich z raną głowy. Ich życiu i zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Trzech napastników z ranami postrzałowymi nóg trafiło do szpitala, gdzie byli operowani. Policjanci jeszcze w piątek opuścili placówki medyczne.

Na miejscu zatrzymano 13 obcokrajowców. Jak podał Kopania, w takcie śledztwa ustalono, że pięciu z nich nie uczestniczyło aktywnie w napaści. Zwolniono ich po przesłuchaniu w charakterze świadków.

Rzecznik łódzkiej prokuratury poinformował, że zatrzymani w Polsce przebywali od niedawna - od 13 lutego mieszkali w Zgierzu, skąd byli dowożeni do pracy w trybie zmianowym w okolice Strykowa.

(m)