Powinnam być na dzisiejszych uroczystościach w Auschwitz - przyznaje w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Zofia Pilecka, córka rotmistrza Witolda Pileckiego. "Powinnam tam być, ale nie mogę zapraszać się sama" - zaznacza. Pytana, czy ma żal do organizatorów, stwierdza: "Żal miałam kiedyś. Od lat nie dostaję żadnych zaproszeń. W związku z tym przyzwyczaiłam się."


W rozmowie z nami córka rotmistrza wyraża obawę, że najprawdopodobniej nigdy nie uda się odnaleźć szczątków jej ojca. "Ojca prawdopodobnie spalono w kotłowni. Egzekucja na ojcu nie była na terenie więzienia, on szedł przez budynek do kotłowni".

Marek Balawajder: Pani Zofio, w jednym z wywiadów powiedziała Pani, że ojciec, rotmistrz Witold Pilecki, zapoczątkował sztafetę. Przekazał pałeczkę, którą dalej musimy nieść. Czy nowe pokolenie ją niesie?

Zofia Pilecka: Oczywiście. Sztafeta biegnie jak strzała. To jest coś niesamowitego. Jest 30 szkół, które  noszą imię Witolda Pileckiego. Nie jestem w stanie podać ulic, które noszą jego imię, drużyn harcerskich, pomników, tablic... A wraz z tym propagowane są te wartości, które dla niego były bardzo ważne: Bóg, honor, ojczyzna. Ktoś kiedyś powiedział, że mało się mówi o Witoldzie Pileckim. Wcale nieprawda. O Witoldzie Pileckim mówi się bardzo wiele. Pilecki to był żołnierz, to był rycerz, to był ktoś taki, kto kochał to wszystko, co stanowi najlepsze dla Polski. Był wielkim patriotą.

Pani mówiła, że ten patriotyzm współczesny jest trudniejszy niż patriotyzm z czasów pani ojca. Dlaczego?

Patriotyzm może być różny. Może być lokalny, może być tak jak to dawniej bywało z karabinem i z walką. Natomiast dzisiaj patriotyzm na przykład dla moich szkół to jest ich wspaniała odpowiedzialna nauka, potem odpowiedzialna praca dla Polski. Wszystko dla Polski to jest patriotyzm. Dla ojczyzny to jest patriotyzm.

Pani zdaniem, dlaczego obóz w Auschwitz tak długo działał? Pytam, dlatego, że Pani ojciec informacje, że dochodzi tam do masowej zagłady, przekazał już na początku lat 40.

Mój ojciec poszedł jako dobrowolny więzień Oświęcimia. Po to, żeby zorganizować tam Związek Organizacji Wojskowej do odbicia obozu. Ale nie było odzewu na jego działalność i nasze władze polskie, i alianckie nie podjęły tego tematu.

Dlatego pytam, dlaczego?

Raporty ojca docierały przez Warszawę do Londynu, świat się już o tym dowiedział, ale nikt nie chciał w to wierzyć. Kiedyś się mówiło: "Ten Pilecki to mówi chyba jakieś brednie! To jest niemożliwe!" Ojciec dobrowolnie poszedł do Oświęcimia, nie mając pojęcia o tym, że wchodzi do piekła. To, co miał w założeniach - żeby ta organizacja natychmiast powstawała - uległo zmianie, dlatego że on nie wyobrażał sobie że coś takiego może istnieć.

Dzisiaj trwają obchody w Oświęcimiu, czy pani nie jest żal, że nikt z rodziny Pileckich, nie został tam zaproszony?

Proszę pana, ten żal miałam dawniej. Od lat nie dostaję w ogóle żadnych zaproszeń, w związku z tym ja się do tego przyzwyczaiłam. Nie zapraszają mnie, to widocznie... Zresztą ja mam dowody, że nawet bity medal Witolda Pileckiego chciał być przez pewne osoby sfałszowany. Ojciec był człowiekiem cholernie skromnym, chciał działać, a nie mówić o działaniu.

Pani Zofio, nie uważa pani, że pani lub córka pani powinniście tam być? Dzisiaj w tym dniu?

Ja powinnam, ale nie mogę się zapraszać sama.

Pani ma nadzieję, że na "Łączce" uda się znaleźć w ciągu najbliższych miesięcy szczątki pani ojca?

Ja w to wierzę. Natomiast muszę powiedzieć panu, że ja dowiedziałam się, że prawdopodobnie szczątków ojca nigdy nie znajdę. A to dlatego że ojca prawdopodobnie spalono w kotłowni. Egzekucja na ojcu nie była na terenie więzienia, tylko on szedł przez budynek, przez teren więzienny do kotłowni.