Krakowscy drogowcy wreszcie wzięli się do roboty: główne drogi znów są czarne, a autobusy MPK docierają do wszystkich przystanków. Ale wczoraj zafundowali kierowcom prawdziwy koszmar.

Korki, stłuczki, złamania, złorzeczenia. Ponad stu osobom udzielono pomocy w krakowskim pogotowiu. Tysiące kierowców zostało uwięzionych we własnych samochodach. A wszystko z powodu nagłych opadów śniegu i zbyt powolnej reakcji drogowców, którzy spóźnili się z solarkami i piaskarkami.

Decyzja o wyjeździe zapadła bowiem dopiero po godz. 15, czyli co najmniej o godzinę za późno. Efekt był taki, że samochody z solą utknęły w korkach i nie pomogła nawet policyjna eskorta.

Za wszystko odpowiadają urzędnicy; przede wszystkim dwie osoby odpowiedzialne za zimowe utrzymanie dróg. Jeden z wiceprezydentów Krakowa i dyrektor zarządu dróg i komunikacji najwidoczniej zaspali. Obaj panowie zamiast chwycić za telefon i dać sygnał do natychmiastowego wyjazdu solarek albo nie widzieli padającego śniegu, albo zignorowali prognozy pogody.

Przypominamy więc ostrzeżenia synoptyków – dziś złamanie pogody czeka całe południe Polski - od Śląska, przez Małopolskę, po Świętokrzyskie i Podkarpacie. Będzie mocno wiało, sypnie śniegiem; na drogach niewykluczona gołoledź.