To 11 września dla południowego Pacyfiku i prawdziwy szok dla Australii – mówi RMF Andrzej Lubieniecki, dziennikarz polonijnego Radia Seven z Sydney, komentując masakrę na indonezyjskiej wyspie Bali. Do tej pory mieszkańcy Antypodów uważali, że problem terroryzmu ich nie dotyczy.

Według najnowszych danych, podczas sobotnich zamachów zginęło niemal 200 osób, a około 300 zostało rannych. Do tej pory udało się zidentyfikować jedynie 30 ciał. Wśród ofiar są obywatele 19 krajów świata, najwięcej Australijczyków.

Jest to największa strata w ciągu jednego dnia, jaką poniosła Australia od czasów II Wojny Światowej. To wstrząs dla Australijczyków, którzy zawsze dla pacyfistycznie nastawieni do polityki zagranicznej. Premier Nowej Zelandii (na Bali zginęło też kilku Nowzelandczyków) powiedziała, że jest to 11 września południowego Pacyfiku. To największa tragedia, jaka się wydarzyła po tym pamiętnym dniu we wrześniu ubiegłego roku - uważa Lubieniecki. CAŁA ROZMOWA Z ANDRZEJEM LUBIENIECKIM.

Władze w Cannberze wysłały do Indonezji ministrów spraw zagranicznych i sprawiedliwości, by nawiązać współpracę w ściganiu sprawców zamachu. Jednocześnie zwiększono ochronę kluczowych obiektów wewnątrz Australii. Pomoc Dżakarcie zaoferowały również Stany Zjednoczone, Wielka Brytania oraz kraje sąsiadujące z Indonezją.

Zdaniem indonezyjskiego ministerstwa spraw wewnętrznych sobotni atak to dopiero początek. Terroryści islamscy mogą teraz uderzyć w instalacje naftowe i gazowe na terenie kraju.

13:35