"Z pokorą biorę pod uwagę pogorszenie nastrojów i spadek zaufania. Dzisiaj jest lekka zadyszka, jutro - mam nadzieję - będzie lepiej" - powiedział premier Donald Tusk, komentując niekorzystne dla Platformy Obywatelskiej wyniki sondaży. "Nie spodziewam się żadnych cudownych efektów tego, że wystąpiłem w Sejmie. Wszyscy będą mnie oceniali pod kątem tego, ile zrobiłem, a nie ile powiedziałem" - dodał.

Dzień po wystąpieniu programowym premier stwierdził, że czeka go teraz "codzienna robota". Dzisiaj musimy wrócić do tego, co jest obowiązkiem i z czym się dobrze czuję, to znaczy: rozmawiać z ludźmi, tłumaczyć i słuchać - ocenił. Jest lekka zadyszka, jutro - mam nadzieję - będzie lepiej - dodał. Zdaję sobie sprawę, że mogłem niektórych rozczarować - przyznał.

Tusk przyznał, iż ma poczucie, że po wyborach zabrakło mu konsekwencji w tłumaczeniu swojego programu wyborców. To, co tłumaczyłem, nie było zawsze przyjemne - dodał. Zdaję sobie sprawę, że ludzie chcieliby nie tylko obrony przed kryzysem, ale poprawy każdego dnia i każdego miesiąca- stwierdził, podkreślając, że to ostatnie nie zawsze jest możliwe. Z pokorą muszę brać pod uwagę pogorszenie nastrojów i spadek zaufania. Nie zawsze przez lata utrzymuje się identyczne tempo - zaznaczył. Dzisiaj w sondażach jest inny lider. Nie powiem, że jestem zadowolony z tego faktu, ale nie skłamię, jeśli powiem, że przewidywaliśmy taki przebieg zdarzeń - podsumował.

Odnosząc się do swojego piątkowego wystąpienia Tusk zwrócił uwagę zwłaszcza na wprowadzenie wydłużonych urlopów macierzyńskich. Sądzimy, że lipiec-sierpień 2013 r. to jest ten moment, od którego ten projekt powinien już działać - zdradził. Mam nadzieję, że za kilka miesięcy wszyscy zobaczą, że to nie były puste słowa - powiedział, odnosząc się do całości swojego piątkowego expose.

"My proponujemy rozwiązania, które możemy wprowadzić"

Nie chcę w żaden sposób dyskredytować efektów debat, jakie przeprowadziła opozycja, ale powiem bardzo dobitnie - my proponujemy pewne rozwiązania i wiemy, że możemy je wprowadzić. One mają pewną myśl. To nie są głosy od sasa do lasa - stwierdził Tusk. Dodał, że uważnie słuchał głosów ekspertów biorących udział w zorganizowanej przez PiS debacie ekonomicznej, ale miał problem z wyciągnięciem z niej jakiejś spójnej myśli. Prawie każdy z zaproszonych ekspertów miał inny pogląd na sprawę. Ja żadnego z tych poglądów nie lekceważę - zastrzegł.  Na pewno niektórzy ekonomiści odnajdują w tym naszym projekcie także echo tego, co w tych debatach proponowali - zauważył.