Będzie śledztwo w sprawie zachowania policjantów, którzy zabezpieczali środowy wiec stoczniowców. Postępowanie będzie dotyczyło niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy. Policja nie zapobiegła bowiem pobiciu prezesa szczecińskich zakładów odzieżowych Odra.

Wywiadowcy powiedzieli nam, że wielokrotnie prosili swoich przełożonych o wsparcie. Mimo to nie dostali go. Tak zeznali w prokuraturze. Napisali to także w służbowych raportach i zostali ukarani. Od jutra będą patrolować ulice Szczecina.

Decyzję o przeniesieniu policjantów podpisał komendant miejski policji, Zdzisław Furtak. Nieoficjalnie wiadomo, że na polecenie komendanta wojewódzkiego.

Jeszcze przed wymarszem robotników ze stoczni, policja miała informację o tym, że szykuje się coś ekstra - powiedział jeden z funkcjonariuszy. Policjant nie chciał wypowiadać się do mikrofonu z obawy przed konsekwencjami jakie mogą go spotkać. Wywiadowcy meldowali przełożonym, że potrzebne jest wsparcie mundurowe, ponieważ chcą wywieźć prezesa Odry na taczce.

Nikt jednak nie reagował. Nikt z szefów nie podjął decyzji, aby sprowadzić do pomocy oddziały prewencji. Załamani decyzją o przeniesieniu do służby patrolowej wywiadowcy pytają, dlaczego oni mają odpowiadać za błędy swoich szefów.

Najbardziej wywiadowcom zaszkodziły wyjaśnienia w prokuraturze, ponieważ wszyscy zeznali, że o zagrożeniu uprzedzali swoich szefów.

foto Archiwum RMF

20:15