Andrzej Zieliński, pseudonim "Słowik" niedługo znajdzie się w Polsce. Wniosek o ekstradycję przestępcy został doręczony hiszpańskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Prokuratura zarzuca mu m.in. wręczenie łapówki urzędnikowi Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy. "Słowik" został zatrzymany dwa tygodnie temu na przedmieściach Walencji. Był ostatnim domniemanym bossem gangu pruszkowskiego na wolności.

Wśród ogólnie znanych zarzutów kierowania grupą przestępczą i zlecenia zabójstw, we wniosku znalazł się zarzut wręczenia korzyści majątkowej pracownikowi Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy. Krótko mówiąc "Słowik" podejrzewany jest o to, że dał pieniądze za ułaskawienie. Przypomnijmy, że w pierwszej połowie lat 90. ówczesny prezydent Lech Wałęsa podpisał akt łaski dla "Słowika", który odsiadywał wyrok będąc już jednocześnie wysoko w hierarchii pruszkowskiej mafii. te informacje potwierdził nam Andrzej Kempiński, naczelnik Departamentu Obrotu Prawnego z Zagranicą w Prokuraturze Krajowej. Nieoficjalnie mówi się, że wolność "Słowika" kosztowała wtedy 200 tysięcy dolarów.

Jeżeli chodzi o samą ekstradycje, to wiele zależy teraz od hiszpańskiej prokuratury, która szuka dowodów na przestępstwa, jakie "Słowik" i jego kompani mogli popełnić już na terenie Hiszpanii.

"Słowik", został zatrzymany w Gandiji (kurort nad Morzem Śródziemnym) w Hiszpanii. Jego schwytanie to efekt współpracy policjantów z Centralnego Biura Śledczego, policji hiszpańskiej i niemieckiej. "Słowik", znajdował się na tzw. policyjnej topliście - najgroźniejszych polskich gangsterów. Stał się szeroko znany po opublikowaniu informacji, że w 1993 roku został ułaskawiony przez Lecha Wałęsę. Później zniknął. Przez kilka lat poszukiwała go polska policja w kraju i za granicą. W poszukiwanie polskiego przestępcy zaangażowane były służby jednej piątej świata. CBŚ szukał go m.in. w Stanach Zjednoczonych przy pomocy FBI, trop zaczął wskazywać na Europę. Typowano kilka państw, aż wreszcie trafiono na Hiszpanię. Tam "Słowika" opuściło szczęście. Został zatrzymany w Hiszpanii razem z czterema wspólnikami, w domu u swojego przyjaciela, również ściganego międzynarodowym listem gończym. Chodzi o Zbigniewa Ś., pseudonim "Pyza", domniemanego szefa największego krakowskiego gangu. "Słowik" był ostatnim z sześciu liderów "Pruszkowa", który wpadł w ręce policji. Jego schwytanie oznacza definitywny upadek największej w nowożytnej historii naszego kraju grupy przestępczej a co za tym idzie zlikwidowanie wpływów tej grupy.

Przypomnijmy: Sierpień 2000 wpadają kolejno "Wańka", "Parasol" i "Kaban". W kwietniu tego roku za kratki trafia "Malizna", wcześniej natomiast "Kajtek. W grudniu z kolei 1999 roku od kuli zamachowca ginie Andrzej K. pseudonim "Pershing" z największego kierownictwa gangu. Teraz na wolności pozostają jedynie żołnierze pruszkowskiej mafii. Policjanci jednak już zapowiadają wielkie polowanie. Mafia pruszkowska zarabiała ogromne pieniądze na ściąganiu haraczy z przemytu spirytusu i papierosów, a także na organizacji i zabezpieczeniu szlaków przemytniczych kokainy i heroiny. Gangsterzy dorabiali się też fortun na produkcji narkotyków, otwierali restauracje i dyskoteki, skupowali ziemię, między innymi wokół Warszawy. Gang działał na terenie całej Polski, a także za granicą. Interesy prowadzili od początku lat 90., stając się jedną z najpotężniejszych i najgroźniejszych grup przestępczych. Rozmach stracili, gdy do polskiego prawa wprowadzono instytucję świadka koronnego.

foto Komenda Główna Policji

12:30