Trzy dni trwają poszukiwania prokuratora Marka K., którego samochód w poniedziałkowe popołudnie spowodował wypadek w Szydłowcu w woj. mazowieckim. Kierowca uciekł. Świadkowie zdarzenia twierdzą, że był pijany.

Od poniedziałku ani policji, ani prokuraturze nie udało się skontaktować z właścicielem auta. Marka K. nie ma w pracy, a jego telefon domowy oraz komórkowy nie odpowiada. Dziś jego przełożony, prokurator okręgowy w Radomiu, zawiesił go w czynnościach.

Co stało się z Markiem K., nie wiadomo. Pewne jest tylko to, że nikt nie powiadomił o jego zaginięciu, ani nie zgłosił kradzieży samochodu. Całej sprawie pikanterii dodaje fakt, że przeciwko Markowi K. toczy się postępowanie dyscyplinarne w sprawie wykroczenia drogowego.

Wszczęto je 2 lata temu. Wciąż jednak nie ma wyroku, więc Marek K. może pracować jako prokurator i zasłaniać się immunitetem. (Gdy sprawa pojawiła się w sądzie dyscyplinarnym Marek K. został zwolniony ze Skarżyska, przeniósł się do prokuratury w Radomiu).

Ostatni drogowy „incydent” prokuratora Marka B. miał miejsce w poniedziałek. Jego samochód – KIA – zderzył się z fiatem punto. Uderzenie było na tyle mocne, iż auto przewróciło się na dach. Na szczęście kierowcy fiata nic się nie stało. Drugi kierowca (prokuratorskiego samochodu) oddalił się z miejsca wypadku chwiejnym krokiem.

Jeśli nawet okaże się, że to właśnie Marek K. siedział wówczas za kierownicą i spowodował wypadek, kto mu teraz udowodni, że był pijany. Nie ma też gwarancji, że sąd dyscyplinarny, który już zwleka z jedną sprawą, szybko zajmie się drugą. A może po prostu znów Marek K. będzie się musiał przeprowadzić?

Foto: Archiwum RMF

15:25