Trzeci dzień za zamkniętymi drzwiami, w budynku sądu w Santa Maria radzić będzie ława przysięgłych w procesie Michaela Jacksona. Były gwiazdor popu oskarżony jest o seksualne molestowanie nieletnich.

Osiem kobiet i czterech mężczyzn obradowało już łącznie przez 14 godzin, ale wciąż nie uzgodniło werdyktu. Ławnicy zadali sędziemu tylko jedno pytanie; ten nie chciał ujawnić, o co chodziło.

Ławnicy pod eskortą policji są rano przywożeni do sądu dwoma białymi samochodami, a po południu odwożeni. Przed budynkiem zawsze pojawia się tłum - fani Jacksona, jego przeciwnicy i dziennikarze.

Nie są znane żadne szczegóły narad ławników, pozostają więc spekulacje. A te się mnożą. Znany i szanowany amerykański pastor Jesse Jackson zwraca uwagę na wątek rasowy w procesie.

Wśród ławników nie ma żadnego Afroamerykanina, to już znaczące. Gdyby, załóżmy, był to Elvis Presley, czy inny biały wykonawca takiego formatu, oskarżony o molestowanie czarnoskórych dzieci i ławnicy wszyscy byliby czarnoskórzy, nie mam wątpliwości, że zostałoby to rozdmuchane przez prasę.

Jesse Jackson, który wspierał Michaela Jacksona przez cały czas procesu, dodaje, że były gwiazdor pop na wyrok ławników czeka na swym ranczo Neverland. Jeśli ława przysięgłych uzna go winnym, grozi mu do 20 lat więzienia.