Na starcie tegorocznego Rajdu Wisły zamierza protestować ojciec chłopca, który zginął w ubiegłym roku na trasie tego rajdu. Częstochowianin wspólnie z rodziną chce pikietować linię startu. W ten sposób spróbuje ostrzec kibiców i organizatorów rajdu o niebezpieczeństwie, jakie czyhać może na sympatyków sportów motorowych. Rok temu rozpędzona łada wpadła w tłum kibiców - zginął 17-letni chłopiec, a kilka osób zostało rannych.

Zdaniem znanego częstochowskiego lekarza Wojciecha Piwowarskiego syn mógłby żyć, gdyby właściciel samochodu nie dokonał w aucie przeróbek układu hamulcowego i gdyby organizatorzy odpowiednio przygotowali trasę rajdu. 7 września rozpocznie się tegoroczny 49 Rajd Wisły i wtedy ojciec tragicznie zmarłego chłopca zamierza rozpocząć pikietę: "Są dwa cele przede wszystkim. Jeden to, żeby uświadomić tym trzem grupom czyli rajdowcom, organizatorom i kibicom jak to jest niebezpieczny sport, i że pora aby coś zmienić w tej organizacji. Druga to wielki żal, który pozostał po tym wszystkim". Do dziś nie zapadł wyrok w sprawie tego tragicznego wypadku na ubiegłorocznym Rajdzie Wisły. Wojciech Piwowarski twierdzi, że czuje się potrójną ofiarą: nie ma syna, nie ma winnych jego śmierci i nikt nie zwrócił mu nawet kosztów pogrzebu. Towarzystwa ubezpieczeniowe nie chcą wypłacić ojcu chłopca odszkodowania, bo nadal nie wiadomo, kto ponosi winę za wypadek.

foto Archiuwm RMF

19:40