Sąd Okręgowy w Warszawie wydał wyroki w sprawie tak zwanej afery podsłuchowej. Główny oskarżony, biznesmen Marek Falenta, został skazany na dwa i pół roku więzienia. Prokuratura wnioskowała półtora roku więzienia w zawieszeniu i 540 tys. zł grzywny. Sąd zrezygnował z ukarania kelnera Łukasza N. Ma wpłacić 50 tys. zł na cel społeczny. Drugi z kelnerów: Konrad Lassota usłyszał wyrok 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu. Ma też zapłacić grzywnę. Obrońca Marka Falenty mec. Marek Małecki po ogłoszeniu wyroku zapowiedział złożenie apelacji.

Od początku procesu Marek Falenta oraz jego współpracownik Krzysztof Rybka, nie przyznawali się do winy. Zrobili to kelnerzy - Łukasz N. i Konrad Lassota.

Krzysztof Rybka usłyszał wyrok 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu. Również ma zapłacić grzywnę.

Łukasz N. zeznawał, że Marek Falenta za pieniądze zlecał nagrywanie rozmów. Falenta mówił, że mężczyzna kłamie. Konrad Lassota jako swą motywację wskazał "nieprawidłowości popełniane przez funkcjonariuszy publicznych".

Według prokuratury, motywy ich działania miały "charakter biznesowo-finansowy". Media twierdziły, że nagrania miały być zemstą Marka Falenty za śledztwo w sprawie jego firmy Składy Węgla, a także próbą zdobycia ważnych informacji, które będzie mógł wykorzystać.

Biznesmen twierdził, że miał informować ABW i CBA, że rozmowy gości restauracji są nagrywane.

"Początkowo chodziło tylko o nagrywanie rozmów biznesowych"

Początkowo chodziło o nagrywanie tylko rozmów biznesowych; potem zaczęto nagrywać i polityków - tak sąd uzasadnił wyroki w sprawie podsłuchów w warszawskich restauracjach. Jak podkreślił sędzia Paweł du Chateau, kiedy Marek Falenta zorientował się, że w restauracjach bywają i politycy, zaczęto nagrywać także ich.

Sąd uwierzył kelnerowi Łukaszowi N., który przyznał się do zarzutów i złożył obszerne wyjaśnienia. Według sędziego Marek Falenta przedstawiał się jako pomagający organom państwa, a w świetle dowodów nie ulega wątpliwości, że się spotykał z funkcjonariuszami CBA i ABW. Sędzia dodał jednocześnie, że przed sądem zaprzeczyli oni, aby Falenta informował ich, że politycy są nielegalnie nagrywani w restauracjach. Zdaniem sądu, trudno uznać, żeby Falenta działał w interesie publicznym. On te kontakty traktował czysto instrumentalnie, licząc na pomoc służb w razie kłopotów - tłumaczył sędzia Paweł du Chateau.

"Naczelną motywacją chęć wzbogacenia się"

Naczelną i pierwotną motywacją w tej sprawie była chęć wzbogacenia się; Marek Falenta był jedynym pomysłodawcą przestępczego procederu - kontynuował sędzia. Oskarżeni, będąc w pełni świadomi podejmowanych działań, przez długi okres rozmyślnie i konsekwentnie nagrywali rozmowy - powiedział Paweł du Chateau. Dodał, że wykazywali się przy tym "sporą determinacją" i "sprawną logistyką". Dodał, że "jakakolwiek inna, niż finansowa motywacja" nie znajduje potwierdzenia w ustaleniach podjętych w sprawie.

Według sędziego, nie było intencją procederu nagrywania ujawnienie nieprawidłowości po stronie władzy. Dla Falenty - jak ocenił sąd - był "to sposób prowadzenia biznesu", w celu postawienia się w lepszej sytuacji biznesowej.

W czwartek Marka Falenty nie było w warszawskim sądzie. Jego obrońca mecenas Marek Małecki zapowiedział zapowiedział złożenie apelacji. Tam przedstawimy całość naszej argumentacji - dodał.

Wyrok należy uznać za słuszny - to już komentarz prokuratora Adama Borkowskiego. Jego zdaniem, w odniesieniu do Marka Falenty z jednej strony wyrok jest surowszy od wniosku prokuratury, jeśli chodzi o karę pozbawienia wolności, z drugiej strony nie zawiera jednak wnioskowanej przez prokuraturę grzywny. Zaznaczył, że na obecnym etapie nie może jednak przesądzić, czy będzie apelacja. Zapowiedział, że prokuratura wystąpi o pisemne uzasadnienie wyroku.

Na pewno wątek finansowy był motywacją pierwotną; czy jedyną, trudno powiedzieć, nie uzyskano materiałów wskazujących na inną motywację - ocenił prokurator.

"Kelnerskie" nagrania

Sprawa dotyczy nagrywania od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r. osób z kręgów polityki, biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych w warszawskich restauracjach.

Nagrano m.in. ówczesnych szefów: MSW - Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ - Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury - Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę, szefa CBA Pawła Wojtunika.

W sumie podczas 66 nielegalnie nagranych spotkań utrwalono rozmowy ponad stu osób; prokuraturze udało się ustalić tożsamość 97.

Ujawnione w mediach nagrania wywołały w 2014 r. kryzys w rządzie Donalda Tuska. Akt oskarżenia wysłała sądowi we wrześniu 2015 r. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga.

(ug)