Gotowy jest akt oskarżenia w śledztwie dotyczącym afery podsłuchowej. Wbrew zapowiedziom prokuratury, dokument nie trafi dziś do sądu - dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada.

Gotowy jest akt oskarżenia w śledztwie dotyczącym afery podsłuchowej. Wbrew zapowiedziom prokuratury, dokument nie trafi dziś do sądu - dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada.
Zarzuty w tym jednym z najgłośniejszych śledztw ostatnich lat postawiono m.in. Markowi Falencie /Paweł Pawłowski /PAP

Prokuratorzy tłumaczą, że powody opóźnienia są czysto techniczne. Zgodnie z nową procedurą do sądu wraz aktem oskarżenia muszą trafić zbiory akt w określonym porządku. Prokurator prowadząca sprawę przy ostatnim przeglądaniu dokumentacji zauważyła, że wkradł się błąd dotyczący numerowania. Teraz sprawdzana jest reszta materiałów śledztwa przygotowywanych do sądu. Weryfikacja tych akt przed wysłaniem może potrwać jeszcze kilkanaście godzin.

Zarzuty w tym jednym z najgłośniejszych śledztw ostatnich lat postawiono czterem osobom - między innymi biznesmenowi Markowi Falencie, który miał zlecać zakładanie podsłuchów w restauracjach, a także kelnerom, którzy nagrywali spotkania polityków i biznesmenów.

Zaczęło się od Belki i Sienkiewicza

W połowie czerwca 2014 r. tygodnik "Wprost" opublikował pierwsze nagrania z nielegalnych podsłuchów rozmów polityków i biznesmenów w dwu warszawskich restauracjach. Publikacja oraz akcja prokuratury i ABW w redakcji zapoczątkowały tzw. aferę podsłuchową.

Tygodnik opublikował tekst o podsłuchach w restauracjach Sowa i Przyjaciele i Amber Room 16 czerwca ubiegłego roku. Praska prokuratura podjęła śledztwo w sprawie podsłuchiwania najważniejszych osób w państwie i biznesmenów dzień później. 18 czerwca prokuratura i ABW próbowały odebrać pliki z nagraniami dziennikarzom. Próba siłowego przejęcia nagrań była komentowana jako atak na wolne media, kilka dni później naczelny "Wprost" Sylwester Latkowski sam przekazał pliki śledczym.

W pierwszej i kolejnych publikacjach "Wprost" opisał i umieścił na swoich stronach kilka podsłuchanych rozmów. W jednej z nich ówczesny minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz i prezes NBP Marek Belka rozmawiali m.in. o dymisji ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego w zamian za przekazanie zysku NBP dla podratowania budżetu państwa. Pojawiły się tu wielokrotnie później cytowane słowa Sienkiewicza o tym, że "państwo polskie istnieje tylko teoretycznie" i jego ocena Polskich Inwestycji Rozwojowych jako "ch..., d... i kamieni kupa". W sprawie tej rozmowy prowadzone było osobne śledztwo dotyczące możliwości przekroczenia uprawnień, ale prokuratura umorzyła je.

Inna nagrana rozmowa b. ministra transportu Sławomira Nowaka i b. wiceministra finansów Andrzeja Parafianowicza dotyczyła kontroli skarbowej prowadzonej u żony Nowaka. Parafianowicz miał mówić, że użył swych wpływów do zablokowania kontroli skarbowej u żony Nowaka. W tej sprawie prokuratura praska wszczęła również odrębne śledztwo, które zakończyło się umorzeniem.

Tygodnik anonsował też, że są nagrania rozmów ówczesnej wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem i prezesa NIK Krzysztofa Kwiatkowskiego z Janem Kulczykiem. Wśród rozmów były też zapisy spotkania ówczesnego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego i ministra finansów Jacka Rostowskiego, rzecznika rządu Pawła Grasia i prezesa PKN Orlen Jacka Krawca. Ujawniono też treść rozmów Krawca z ówczesnym ministrem skarbu państwa Włodzimierzem Karpińskim i wiceministrem Zdzisławem Gawlikiem. Tygodnik "Wprost" opisał też rozmowę wiceministra środowiska Stanisława Gawłowskiego z biznesmenem Piotrem Wawrzynowiczem.

W marcu 2015 r. podano, że prokuratura otrzymała od CBA 11 nielegalnie podsłuchanych rozmów, ale nie informowała kogo dotyczyły.

Bieńkowska z Wojtunikiem, Kwaśniewski z Kaliszem

W maju tego roku "Do Rzeczy" opublikował nagranie z nielegalnego podsłuchu rozmowy Elżbiety Bieńkowskiej, wtedy wicepremier i minister infrastruktury, z szefem CBA Pawłem Wojtunikiem. Prokuratura informowała wcześniej, że nie złożyli oni wniosku o ściganie, więc nie badała sprawy. W tej rozmowie padały m.in. cytowane w mediach słowa Bieńkowskiej, że niemożliwe, by ktoś na stanowisku pracował za 6 tys. zł.

W lipcu "Do Rzeczy" opisał rozmowę b. prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego z Ryszardem Kaliszem, w której padła sugestia o korupcji przy zakupach dla wojska, w którą mógł być zamieszany minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak lub ktoś "jeszcze wyżej". Siemoniak zapewnił, że jest uczciwy, a Kalisz przeprosił go za swoje stwierdzenia. Prokuratura weryfikuje w śledztwie wypowiedzi z podsłuchanej rozmowy.

90 osób, ponad 100 spotkań

Wszystkie ujawnione rozmowy zostały nielegalnie zarejestrowane w okresie lipiec 2013 - czerwiec 2014. Prokuratura Generalna podawała, że nagranych zostało przeszło 100 spotkań, w których uczestniczyło około 90 osób. Nie wszyscy podsłuchani - tak jak np. Bieńkowska i Wojtunik - złożyli wnioski o ściganie, a tylko taki wniosek jest podstawą do podjęcia działań przez prokuraturę w sprawach o nielegalny podsłuch.

Śledztwo ws. wycieku akt trwa

Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi inne śledztwo - w sprawie upublicznienia w czerwcu legalnie wykonanych fotokopii akt dot. afery podsłuchowej. Postawiła zarzut Zbigniewowi S. po nielegalnym upublicznieniu tych akt. Z funkcji w rządzie zrezygnowały osoby, które - jak mówiła premier Ewa Kopacz - "pojawiają się na taśmach". Z funkcji odszedł też marszałek Sejmu Radosław Sikorski.

Krzysztof Zasada

(mn)