Phenian zapewnia, że informacje o ogromnej katastrofie są nieprawdziwe. Światowe agencje twierdzą, że w Ryongchon doszło do najtragiczniejszego w skutkach wypadku kolejowego w historii. To, co dzieje się wokół tragedii w Korei Płn., przypomina historię Czarnobyla.

O tragedii w Korei Północnej znacznie więcej można się dowiedzieć ze zdjęć satelitarnych i doniesień ze źródeł zagranicznych niż od władz odciętego od świata reżimu Kim Dzong Ila.

W katastrofie kolejowej w północnokoreańskiej miejscowości Ryongchon zderzyły się 2 pociągi towarowe, z których jeden przewoził materiały wybuchowe. Media sąsiedniej Korei Południowej twierdzą, że w katastrofie mogło zginąć lub zostać rannych nawet 3 tysiące osób. Koreańczycy z komunistycznej Północy mówią o 150 zabitych i ponad 1,2 tys. rannych. Na takie dane powołuje się także Czerwony Krzyż, który dotarł na miejsce tragedii.

Oficjalna północnokoreańska agencja KCNA o katastrofie nie informowała, potwierdzała zaś szczęśliwy finał wizyty Kim Dzong Ila w Chinach. Do katastrofy doszło niespełna pół doby po przejeździe północnokoreańskiego dyktatora, który tą trasą wracał z Pekinu do Phenianu. Natychmiast pojawiło się wiele spiskowych teorii na temat wybuchu. Jednak wszystko wskazuje, że był to wypadek.

Południowokoreańska agencja Yonhap i tamtejsza telewizja YTN to główne źródła informacji o tragedii w Ryongchon. Obie opierają się na wiadomościach uzyskanych od przedstawicieli władz przygranicznego chińskiego miasta Dandong, przez które przebiega trasa kolejowa. Prawdopodobnie do szpitali w tym właśnie mieście przewieziono część rannych. Nie jest to jednak pewne, bo z innych informacji wynika, że władze chińskie wkrótce po katastrofie zamknęły granicę. Ministerstwo Obrony w Seulu dowiedziało się o katastrofie dzięki prowadzonemu nasłuchowi rozmów w Korei Północnej.

Przyczyna katastrofy i jej kulisy prawdopodobnie jeszcze długo pozostaną okryte mgłą tajemnicy - podkreśla znawca Korei Marceli Burdelski, politolog z Uniwersytetu Gdańskiego. KRLD jest państwem zamkniętym. O wielu nieszczęściach, katastrofach po prostu się nie wie. Jedynie CNN ma korespondenta w Phenianie, który też nie ma swobody w poruszania się po kraju.

ZDJĘCIA SATELITARNE OKOLIC RYONGCHON:

- Z SERWISU DIGITAL GLOBE

- Z SERWISU GLOBALSECURITY