Wykluczające się przepisy, różnice w głosowaniach i coraz większe kłopoty ze znalezieniem rąk do pracy - Państwowa Komisja Wyborcza śle do rządzących listę problemów przed nadchodzącymi wyborami samorządowymi i referendum konstytucyjnym, które chce przeprowadzić Prezydent. Z pisma wyłania się obraz chaosu prawnego i ryzyka kolejnej wyborczej kompromitacji.

Wykluczające się przepisy, różnice w głosowaniach i coraz większe kłopoty ze znalezieniem rąk do pracy - Państwowa Komisja Wyborcza śle do rządzących listę problemów przed nadchodzącymi wyborami samorządowymi i referendum konstytucyjnym, które chce przeprowadzić Prezydent. Z pisma wyłania się obraz chaosu prawnego i ryzyka kolejnej wyborczej kompromitacji.
Zdjęcie ilustracyjne /Paweł Balinowski /RMF FM

Choć termin wyborów samorządowych nie został jeszcze ogłoszony, premier Mateusz Morawiecki ma do wyboru trzy daty - 21 października, 28 października i 4 listopada. Z kolei prezydent Andrzej Duda dąży do tego, by forsowane przez niego referendum konstytucyjne odbyło się w weekend 10 - 11 listopada. Wniosek w tej sprawie wpłynie do Senatu najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu.

ZOBACZ PISMO PKW DO PREZYDENTA

Nie ma już mowy o tym, by wybory i referendum odbyły się jednego dnia - taki pomysł był przez chwilę na stole - ale i tak przeprowadzenie dwóch głosowań w tak niedługim czasie może okazać się wyborczą ruletką. PKW wskazuje przede wszystkim na ogromne nieścisłości prawne, na "niezgodność zasad przeprowadzania referendum z zasadami przeprowadzania wyborów",  jak czytamy w piśmie wysłanym do Marszałków Sejmu, Senatu, Prezydenta i Premiera, ale są też bardziej prozaiczne problemy.  Może się zwyczajnie okazać, że zabraknie ludzi do pracy przy głosowaniach.

Setki tysięcy rąk

Państwowa Komisja Wyborcza szacuje, że do przeprowadzenia wyborów samorządowych konieczne będzie powołanie 500 000 członków obwodowych komisji wyborczych. To pół miliona ludzi, którzy będą otwierać i zamykać lokale, czuwać nad przebiegiem głosowania i ostatecznie liczyć głosy - ważna, odpowiedzialna praca.

Zatrudnienie takiej liczby osób to wyzwanie, ale skoro udawało się w przeszłości, i tym razem nie będzie to niemożliwe. Co jednak, jeśli trzeba by znaleźć kolejne 250 tysięcy osób? Okazuje się bowiem, że ludzie zasiadający w komisjach przy wyborach samorządowych nie będą mogli zasiąść w komisjach referendalnych. Powód jest prosty - jest poważne ryzyko, że niezależnie od tego, w którym z trzech proponowanych terminów odbędą się wybory, powołane do ich przeprowadzenia komisje nie zostaną jeszcze rozwiązane do 10 listopada, czyli do chwili rozpoczęcia referendum.

Ponieważ jednocześnie można zasiadać tylko w jednej komisji obwodowej, nikt, kto pracował przy wyborach samorządowych nie będzie mógł zająć się referendum. To oznacza, że do obsługi drugiego głosowania trzeba będzie znaleźć kolejną ekipę, czyli najprawdopodobniej - kolejne ćwierć miliona ludzi. To może być już bardzo duży problem.

Ustawa jedno, kodeks drugie

Szczegóły przeprowadzenia referendum określa Ustawa o referendum ogólnokrajowym z 2003 roku - w niektórych przypadkach ten dokument zaleca stosowanie przepisów Kodeksu Wyborczego. Problem w tym, że po styczniowej nowelizacji Kodeksu oba akty prawne w niektórych miejscach są ze sobą po prostu sprzeczne. Oto lista najważniejszych problemów, które wskazuje PKW:

- Ustawa o referendum przewiduje, że dopisanie i dorysowanie czegokolwiek na karcie głosowania poza kratką (miejscem, w którym zaznaczamy wybranego kandydata/opcję odpowiedzi) nie wypływa na ważność głosu. Tymczasem, według znowelizowanego Kodeksu Wyborczego również dopisek w obrębie kratki nie sprawia, że nasz głos będzie nieważny. Mamy więc dwie zasady określania ważności/nieważności głosów w referendum i w wyborach. To może wprowadzać wyborców w błąd i sprawić, że więcej głosów będzie nieważnych,

-  Ustawa o referendum odwołuje się do przepisów Kodeksu Wyborczego w kwestii trybu przeprowadzenia głosowania. Kodeks po nowelizacji przewiduje powołanie dwóch obwodowych komisji wyborczych (jednej do przeprowadzenia głosowania, drugiej do ustalenia wyników). Tymczasem Ustawa o referendum określa tryb powołania... tylko jednej komisji. Nie ma więc przepisów dotyczących sposobu powoływania drugiej komisji, o której mówi kodeks,

- Według Ustawy o referendum komisarz wyborczy współpracuje z organami samorządu przy przeprowadzaniu referendum. Wcześniej w gminach te zadania powierzone były urzędnikom wyborczym, powołanym na podstawie art. 181 Kodeksu Wyborczego. Po nowelizacji ten przepis został jednak uchylony. Obecnie nie ma więc regulacji, kto i w jaki sposób ma ze strony Korpusu Urzędników Wyborczych ma współpracować z komisarzami przy referendum,

- Według Ustawy o referendum karty wyborcze przy referendum dostarczane są przez komisarzy wyborczych, a według znowelizowanego Kodeksu - przez urzędników wyborczych,

- Ustawa: obwodowe komisje referendalne powołuje wójt, Kodeks: powołuje je komisarz wyborczy,

- Ustawa: dokumenty z głosowania przekazywane są wójtowi, Kodeks: przekazywane są urzędnikowi wyborczemu.

Problemy, problemy, problemy

Lista potencjalnych kłopotów wydłuża się z każdym dniem. Wątpliwości budzi też choćby nałożenie się na siebie dwóch kampanii - wyborczej i referendalnej, które będą prowadzone przez inne podmioty. PKW alarmuje, że będzie to prowadzić do problemów związanych z finansowaniem i rozliczeniem dwóch odrębnych kampanii.

Przedstawiciele Państwowej Komisji Wyborczej już wcześniej wielokrotnie informowali rządzących o komplikacjach przy nadchodzących wyborach i możliwym referendum prezydenta. Do tej pory nie było praktycznie żadnej reakcji, a do obu głosowań zostały mniej niż 4 miesiące. Nie było żadnej reakcji na nasze apele, a o problemach informujemy już od wielu miesięcy - mówi w rozmowie z RMF FM szef Państwowej Komisji Wyborczej Wojciech Hermeliński. Skutkiem mogą być problemy w pracach komisji, które nie będą wiedziały, jak interpretować przepisy, przedłużanie się publikacji wyników wyborów, błędy samych wyborców oraz duża liczba nieważnych głosów. 

Najpoważniejszy brak to rozbieżność w sposobie głosowania. Można obawiać się chaosu i utrudnień dla wyborców, którzy - nie oszukujmy się - niespecjalnie interesują się prawem wyborczym. O tym braku zainteresowania świadczy choćby niska frekwencja. Teraz jeśli będą dwa sprzeczne sposoby głosowania - to może przełożyć się na nieporozumienia i chaos - stwierdził Hermeliński. Dopytywany o to, co można zrobić, by uniknąć tych kłopotów i potencjalnego bałaganu odpowiada wprost: "Zmienić przepisy". Zaraz jednak dodaje, że nie ma już szans, żeby zrobić to przed wyborami.

Rośnie więc ryzyko kolejnej wyborczej kompromitacji - podobnej do tej, do której doszło w 2014 roku. Wtedy zawiódł jednak system informatyczny, tym razem bałagan może być spowodowany nieprecyzyjnie napisanym prawem. 

(ak)