"Zagranica w dużej mierze jest przeciwnikiem tego rządu. Jak zawsze w demokracji, przeciwnikiem każdego rządu jest także sam rząd. Nasze błędy też będą skutkowały niedobrymi sytuacjami. Jeżeli nie zachowamy pokory, jeżeli będziemy wchodzili w bufonadę, jeżeli będziemy popełniali błędy to będzie główny powód utraty poparcia" - stwierdził w Porannej rozmowie w RMF FM Piotr Gliński. "To jest narzędzie konstytucyjne, które jest czasami używane. Moja partia używała tego narzędzia w zupełnie innej sytuacji" - mówił o wniosku o konstruktywne wotum nieufności dla rządu. "PiS miało wtedy absolutnie ograniczone możliwości udziału w debacie publicznej, demokracja wtedy w Polsce nie funkcjonowała. Druga kwestia polegała na tym, że wtedy władza sprawowana przez PO i PSL praktycznie nic nie robiła. Oni usnęli" - dodał wicepremier i minister kultury. "To jakaś wrzutka, o której się mówi. Nie wiem, jakie będą konkluzje. Nie ma decyzji. To są takie sensacje medialne, że coś chcemy przyspieszać, coś chcemy narzucać" - tak gość Roberta Mazurka odniósł się do pojawiających się w mediach informacji o planach przywrócenia krzyża w godle Polski. Pytany o przyszłość Bartłomieja Misiewicza Gliński odparł: "Zgodzę się z opinią, że powinien zniknąć ze sceny publicznej. Nawet jeżeli nie zrobił tego, co mu się przypisuje to jest duże obciążenie wizerunkowe dla nas. Nie ma sensu brnąć w ten problem. Jest wiele obszarów działalności, którymi mógłby się zająć w ciszy gabinetów i wiele pożytecznych rzeczy dla Polski jeszcze można zrobić".


Robert Mazurek: Dzień dobry, państwa i moim gościem jest wicepremier, minister kultury, Piotr Gliński.

Piotr Gliński: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu,

Książę Adam Czartoryski skarży się, że musiał panu oddać za bezcen kolekcję książąt Czartoryskich, z Leonardem da Vinci, ze wszystkim, bo groził mu pan, miał nad głową miecz Demoklesa, groziliście mu konfiskatą.

Tak panie redaktorze, przyznaję, mamy pod ministerstwem kultury głębokie lochy, gdzie żywym ogniem przypalaliśmy księcia i używaliśmy wielu innych argumentów. A tak poważnie - kosztowało nas to tylko kilka obiadów, tańszych na pewno niż te ośmiorniczki. Sensowne, spokojne rozmowy i konkretna propozycja, która została przyjęta.

Nie martwi pana premiera to, że książę teraz w wywiadzie dla hiszpańskiego dziennika "ABC" opowiada takie wersje?

Raczej cieszy mnie to, że to był chyba dowód na skuteczność polskiego rządu i Polacy - mam nadzieję - doceniają to, że uspokoiliśmy tę sytuację, która - przypominam - od wielu lat była bardzo zagmatwana, jeżeli chodzi o kwestie relacji własnościowej między Muzeum Narodowym w Krakowie a Fundacją Książąt Czartoryskich. 

Skoro jesteśmy już przy ministerstwie kultury, to pytanie czy ministerstwo pracuje nad ustawą zmieniającą godło i flagę Polski?

Takie prace zaczęliśmy mniej więcej rok temu. To jest w dużej mierze związane z nowymi technologiami. Okazuje się, że nowe technologie komputerowe, internetowe, powodują, że nie ma jednego wzorca na polskie godło. To są spokojne, normalne prace, które są prowadzone w konsultacjach ze znawcami.

Z heraldykami.

Tak, oczywiście. To jest bardzo trudne środowisko, ponieważ każdy tam ma własne poglądy. Spokojnie, od dawna to prowadzimy, to nie jest żadna sensacja.

Tam jest jedna rzecz, która może wzbudzić może nie sensację, ale emocje - to jest ewentualne przywrócenie krzyża. Do 1920 roku nad koroną orzeł miał jeszcze krzyż.

To też jest jeszcze jakaś wrzutka, o której się mówi. Nie wiem, jakie będą konkluzje.


Ale nie ma żadnej decyzji politycznej w tej sprawie?

Nie, skądże, nie ma decyzji, to są raczej takie medialne sensacje, że my coś chcemy przyspieszać, coś chcemy narzucać. Nie, to jest spokojna praca, przecież nikt nas nie pogania. Faktycznie, jak się spojrzy na różnice między różnymi wizerunkami polskiego godła, także kolory flagi są różnych odcieni.

Swoją drogą, jak się teraz będzie zapisywało kolor flagi? To będzie jakiś wzór w pikselach?

Właśnie, trzeba będzie to rozwiązać, żeby dostosować się do nowych technologii.

Gdzie będzie ten wzorzec przechowywany? W sejfie u pana?

Nie róbmy z tego sensacji. To nie jest najważniejsza rzecz. Mniej więcej wiemy, jakie są nasze barwy narodowe, jaka jest nasza flaga. 

To bez sensacji spytam o to, czy są prowadzone jakiekolwiek prace nad repolonizacją mediów?

Prace są prowadzone nad dekoncentracją rynku medialnego i o tym mówiliśmy wielokrotnie.

Ale kto je prowadzi?

Zespół, w którym są przedstawiciele mojego ministerstwa, UOKiK i Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

Ale dekoncentracja to jest trochę coś innego.

Chodzi o to, żeby tak jak w większości cywilizowanych krajów, przynajmniej w Europie, jedna grupa kapitałowa nie dominowała na rynku medialnym, albo też nie dominowała krzyżowo, tzn. na kilku rynkach medialnych.

A czy w takim razie byłoby jakieś rozróżnienie ze względu na narodowość właściciela?

To jest drugorzędna sprawa, jak powiedziałem, chodzi o to, żeby jedna grupa kapitałowa nie dominowała na rynku. Natomiast nie oszukujmy się, to nie jest żadna tajemnica, że w Polsce w czasie tych dwudziestu kilku lat nieroztropnej polityki dopuszczono do tego, że pewne rynki mediów są opanowane zbyt silnie albo przez tę samą grupę kapitałową albo przez kapitał, który także ma narodowość. Jak ktoś słusznie zauważył, nie chodzi tylko o narodowość, ale chodzi o poglądy. Kapitał posiada poglądy.

Kiedy w takim razie można się spodziewać gotowej ustawy o dekoncentracji czy też repolonizacji mediów?

Im więcej będzie takich wypowiedzi, jak ostatnio szefa Axel Springer, to pewnie będziemy to przyspieszali, bo to faktycznie zaczyna być trochę denerwujące.

A tak kalendarzowo to kiedy?

Być może przedstawimy projekt do połowy tego roku.

W tym tygodniu prawdopodobnie będzie głosowany projekt Platformy Obywatelskiej o zmianę rządu. Grzegorz Schetyna jest kandydatem na premiera. Rozumiem, że pan z uśmiechem i spokojem przygląda się rozwojowi wypadków.

Tak, bo to jest narzędzie konstytucyjne, które jest czasami używane. Moja partia używała tego narzędzia kilka lat temu, ale w zupełnie innej sytuacji.

4,5 roku temu premierem technicznym miał zostać Piotr Gliński.

Premier w ramach konstruktywnego wotum nieufności. Tak, to prawda. Tylko w zupełnie innej okoliczności - po pierwsze, Prawo i Sprawiedliwość wtedy miało zupełnie ograniczone możliwości udziału w debacie publicznej, demokracja nie funkcjonowała wtedy w Polsce.

A teraz funkcjonuje w rozkwicie.

Oczywiście, to nie ma porównania. Wszystkie główne media, wszystkie instytucje państwa i wszystkie duże samorządy w miastach były w rękach jednej opcji politycznej. Debata była bardzo ograniczana, demokracja nie funkcjonowała. W tej chwili jest znacznie większe zróżnicowanie. A druga kwestia polegała na tam, że wtedy władza sprawowana przez Platformę i PSL nic nie robiła. Usnęli, nie robili żadnych reform, żadnych zmian, jechali z prądem. My staramy się robić bardzo dużo i przekazujemy mniej więcej społeczeństwu, co robimy, jakie zmiany zachodzą i jakie korzyści dla społeczeństwa z tego wynikają.


Był to wykład prof. Piotra Glińskiego, a teraz wracamy do naszej rozmowy. Panie profesorze, chciałem jednak wrócić do pytania politycznego. Panie premierze, kto jest głównym przeciwnikiem tego rządu? Partie parlamentarne czyli PO, Nowoczesna, a może Donald Tusk z Europy, z Brukseli?

Jak pan wie, z jednego punktu widzenia ulica ma być, chociaż po tych wczorajszych czy przedwczorajszych demonstracjach, to to chyba na tej ulicy dość pusto. No i zagranica. Zagranica w dużej mierze jest przeciwnikiem tego rządu.

Jaka zagranica?

Ale jak zawsze w demokracji - to powiem szczerze - przeciwnikiem - musimy o tym pamiętać i wiedzieć - każdego rządu jest także sam rząd. Bo nasze błędy też będą skutkowały niedobrymi sytuacjami.

A wasza bufonada przypadkiem nie jest czymś, co powinno was zastanowić?

Dobrze pan mówi. Jeżeli nie zachowamy pokory, jeżeli będziemy wchodzili w bufonadę - jak pan mówi, ja tego jeszcze nie zauważam - jeżeli będziemy popełniali błędy, to oczywiście do będzie główny powód utraty naszego poparcia dla nas.

To kto rządzi w Polsce? Bo Jarosław Kaczyński gromko deklaruje, że pan Misiewicz powinien zniknąć ze sceny publicznej, ale co on może? Jest tylko zwyczajnym posłem. Pan jest tylko zwyczajnym pierwszym wicepremierem, pan też - rozumiem - nic nie może, a pani premier Beata Szydło jest tylko premierem.

W Polsce rządzi Prawo i Sprawiedliwość. Wygraliśmy wybory...

Ale to jakiś losowo wybrany poseł rządzi, czy...?

W swoim zakresie rządzi także pan prezydent - mówię w zakresie władzy, która przypada panu prezydentowi. Spokojnie. Natomiast w ramach PiS są ciała kolegialne, które podejmują decyzje. Oczywiście bardzo duże znaczenie ma głos prezesa, bo to także wynika ze statutu partii...

Czy Bartłomiej Misiewicz powinien zniknąć ze sceny publicznej, zgodzi się pan z...

... ale jest także pani premier, która z panem prezesem wiele spraw uzgadnia i my także w rządzie pracujemy kolegialnie.

Panie premierze, zgodzi się pan z tą opinią Jarosława Kaczyńskiego, że pan Bartłomiej Misiewicz powinien zniknąć ze sceny publicznej?

Zgodzę się oczywiście, ponieważ nawet jeżeli ten młody człowiek nie zrobił tego, co mu się przypisuje, to jest duże obciążenie wizerunkowe dla nas i nie ma sensu brnąć w ten problem. Jest wiele obszarów działalności, którymi mógłby się zająć pan Misiewicz w ciszy gabinetów i wiele pożytecznych rzeczy dla Polski jeszcze na pewno zrobi.


Gliński: Pozycja ministra Szyszki niezagrożona? Bez komentarza


 "Bez komentarza" - odpowiedział na pytanie o niezagrożoną pozycję ministra środowiska Jana Szyszki wicepremier Piotr Gliński w internetowej części Porannej rozmowy w RMF FM. "Bardzo lubię pana ministra Szyszkę, my się znamy od wielu lat. Byliśmy ewidentnie po dwóch stronach barykady, bo ja byłem ekologiem, który protestował przeciwko różnym decyzjom ministerstwa przed laty, a teraz współpracujemy i także krytycznie rozmawiamy o pewnych rozwiązaniach czy niedociągnięciach" - stwierdził.

Robert Mazurek pytał też o wizerunek rządu po ostatnich zawirowaniach politycznych. "Jesteśmy świadomi tego, że nie wszystko idzie tak, jak byśmy chcieli. Są pewne niedociągnięcia i jesteśmy też świadomi tego niebezpieczeństwa - że każdej partii politycznej, zwłaszcza tej, która sprawuje władzę w miarę nieograniczoną działaniem innych partii politycznych, najbardziej grożą własne błędy" - uznał minister kultury.