Kijów prawdopodobnie dzisiaj przyzna się do zestrzelenia rosyjskiego samolotu pasażerskiego Tu-154 nad Morzem Czarnym. W katastrofie zginęło 78 osób. Rosyjscy eksperci powołując się na dowody twierdzą wprost - "samolot został strącony przez pomyłkę ukraińską rakietą".

Wczoraj wieczorem po raz pierwszy ukraińskie ministerstwo obrony oświadczyło, że hipoteza o straceniu Tupolewa przez rakietę ziemia-powietrze może być prawdziwa. Ale jeszcze rano Kijów odrzucał wszelkie oskarżenia. Po południu jeden z zagranicznych ekspertów, którzy w Soczi biorą udział w badaniu przyczyn katastrofy przyznał, że Tu-154 mógł zostać rozerwany ukraińską rakietą. Nieco później ukraińskie Ministerstwo Obrony wydało komiczny rozkaz poszukiwania wystrzelonej podczas ćwiczeń rakiety w Morzu Czarnym, ale wieczorem wszystko było już jasne - eksperci komisji wojskowej jednoznacznie ustalili, że części kadłuba samolotu wyłowionego z morza są posiekane niewielkimi kulkami, jakimi zwykle wypełnia się głowicę rakiety bojowej S-200. Takie same kulki odnaleziono w ciałach ofiar katastrofy. Eksperci twierdzą, że rakieta bez większych problemów przeleciała przez 4 minuty odległość około 300 kilometrów i eksplodowała kilkadziesiąt metrów od samolotu. Tu-154 został rozerwany falą uderzeniową, a także podziurawiony kulkami. Posłuchaj relacji moskiewskiego korespondenta RMF, Andrzeja Zauchy:

07:50