Rosyjska komisja rządowa poinformowała, że samolot Tu-154, który 4 października eksplodował nad Morzem Czarnym ponad wszelką wątpliwość został zestrzelony przez rakietę przeciwlotniczą. Ukraina oficjalnie przyznała, że maszyna mogła zostać strącona rakietą ziemia-powietrze. W katastrofie zginęło 78 osób.

Eksperci rosyjskiej komisji wojskowej jednoznacznie ustalili, że części kadłuba samolotu wyłowionego z morza są posiekane niewielkimi kulkami. Takimi kulkami zwykle wypełnia się głowicę rakiety ziemia-powietrze S-200 „Wega”. Takie same odłamki odnaleziono w ciałach ofiar katastrofy. Jedyna rakieta S-200, jaka mogła trafić w samolot została wystrzelona z ukraińskiego poligonu na Krymie cztery minuty przed katastrofą. Pocisk eksplodował kilkadziesiąt metrów od samolotu - Tu-154 został rozerwany falą uderzeniową, a także podziurawiony kulkami.

Dziś Ukraińcy oficjalnie przyznali, że samolot mogła zestrzelić ich rakieta. „Tu-154 mógł zostać strącony rakietą ziemia-powietrze, wystrzeloną podczas ćwiczeń ukraińskiej armii na Krymie” - oświadczył Jewhen Marczuk, sekretarz Rady Bezpieczeństwa i Obrony. Kijów jednak wciąż nie przyznaje się jednoznacznie do zestrzelenia samolotu. Marczuk, który widział dziś w Soczi dowody, stwierdził jedynie, że "mogło tak być". Dodał, że na polecenie prezydenta Ukrainy Leonida Kuczmy zostanie powołana specjalna komisja, która dodatkowo zbada przyczyny tragedii.

Przypomnijmy: Kijów początkowo zdecydowanie odrzucał wersję o pomyłkowym zestrzelaniu Tu-154. Co więcej, rozpoczął nawet rozpaczliwe poszukiwania na morzu szczątków rakiety, która miała ulec samozniszczeniu po nie trafieniu w cel ćwiczebny. Potem jednak ukraińscy wojskowi oświadczyli, że nie wykluczają przypadkowego trafienia samolotu ich rakietą typu ziemia-powietrze. Według scenariusza ćwiczeń, rakieta miała zniszczyć bezzałogowy samolocik ćwiczebny, jednak mógł ją zmylić o wiele silniejszy sygnał przelatującego 100 kilometrów dalej rosyjskiego Tu-154.

22:05