Uchwalenie nowej ordynacji wyborczej, według której miałyby odbyć się najbliższe wybory parlamentarne stoi pod znakiem zapytania. Poprawki do ordynacji dopiero wczoraj rozpatrywał Senat, w przyszłym tygodniu ma się nimi zająć Sejm.

To tempo może jednak nie wystarczyć, by nowe, promujące średnie partie prawo wyborcze mogło być zastosowane już w czasie wrześniowych wyborów. Uchwalana ordynacja wprowadza podział na okręgi wyborcze, zgodnie z nowym podziałem administracyjnym. Obowiązująca dziś ordynacja pozwala zaś, wprowadzać zmiany do podziału kraju na okręgi, najpóźniej na pół roku przed upływem kadencji Sejmu, czyli w tym przypadku do 20 kwietnia. Na razie ordynacja jest w Senacie, w przyszłym tygodniu trafi do Sejmu. „Pan prezydent ma na podpisanie ustawy dwadzieścia jeden dni, a to już będzie drugi maja” – powiedział sieci RMF FM prof. Stanisław Gebetner, specjalista prawa wyborczego. Jeżeli Prezydent do 20 kwietnia zdąży ordynację podpisać, wejdzie ona w życie. Do 2 maja może się on jednak zastanawiać, może ją także skierować do Trybunału Konstytucyjnego – a wtedy wybory będą musiały się odbyć według starego prawa. Państwowa Komisja Wyborcza jest przygotowana na taką ewentualność i zapewnia, że jest w stanie przeprowadzić wybory w dawnych, 49 okręgach wyborczych.

Co nowego?

Jaka jest najistotniejsza różnica między obowiązującym, a dopiero uchwalanym prawem wyborczym? Kto zyska, a kto straci na ewentualnej zmianie przepisów? Gdyby nowy sposób przeliczania głosów zastosować w wyborach w 1997 roku największe partie straciłyby na liczbie posłów. "AWS zamiast 201 – uzyskałby 184 mandaty, SLD zamiast 164 – 149" – mówi prof. Gebetner. Nowa ordynacja ma promować małe i średnie partie. Nowy sposób przeliczania głosów na mandaty byłby korzystniejszy dla UW (zamiast 64 – 71 mandatów), PSL (zamiast 27 – 36) oraz ROP (zamiast 5 – 18).

foto RMF FM

00:30