Nie ma porozumienia pomiędzy związkowcami „Stoczniowca”, a zarządem Stoczni Gdynia. Pracownicy, którzy dziś ponownie pikietowali zakład, postanowili przystąpić do okupacji. Związkowcy wdarli się do budynku dyrekcji i zapowiedzieli, że nie opuszczą zakładu do czasu spełnienia ich żądań. Domagają się podwyżek, poprawy warunków socjalnych, a także przywrócenia do pracy zwolnionych w nocy kolegów.

Strajk w Stoczni Gdynia trwa już drugi dzień. Wczoraj rano do pracy nie przystąpiła część załogi. W nocy wręczono zwolnienia 30 stoczniowcom. Według zarządu zakładu, akcja protestacyjna jest nielegalna i dlatego zwolniono biorących w niej udział. Władze stoczni zapowiadają, że jeśli strajk będzie kontynuowany, to będą zwalniani kolejni pracownicy. Szef związku organizującego strajk Leszek Świętczak, zapowiada z kolei złożenie w prokuraturze zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przez zarząd stoczni. Mimo gróżb, kilkuset gdyńskich stoczniowców okupuje budynek dyrekcji.

Do wczorajszych postulatów dołączyli żądanie przywrócenia do pracy zwolnionych kolegów. Zarząd negocjuje już ze wszystkim trzema zakładowymi centralami związkowymi. Prezes stoczni Janusz Szlanta twierdzi, że musi wprowadzać oszczędności, ponieważ złotówka jest droga i coraz mniej opłaca się kupować w Polsce statki. Prezes poinformował również, że średnia płaca w stoczni to 3 tysiące złotych, jednak związkowcy mówią, że aby zarobić takie pieniądze, trzeba pracować ponad siły. Spór dotyczy także kiełbasy w zupie: teraz z uwagi na oszczędności jest jej mniej, a to nie podoba się protestującym.

foto Kamil Szyposzyński RMF Trójmiasto

16:00