"Nie ma żadnych problemów z dostawami gazu do systemu. Jesteśmy całkowicie bezpieczni" - zapewnia Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwa. To oznacza, że Rosjanie znowu przysyłają do Polski gaz w ilości, jakie są zakontraktowane. W ostatnich dniach otrzymywaliśmy o 7 proc. surowca mniej, niż zamawialiśmy.

Po tym jak Rosjanie przykręcili kurki trzeba było czerpać z naszych zapasów więcej paliwa. Minionej doby w Polsce padł rekord zużycia gazu, a bardzo prawdopodobne jest, że zostanie pobity kolejny.

PGNiG uspokaja, że odbiorcy gazu są bezpieczni. Gazu w magazynach mamy jeszcze ponad miliard 100 milionów metrów sześciennych. Przy obecnej temperaturze na dobę spalamy z nich około 20 milionów metrów sześciennych, co oznacza, że paliwa wystarczy na niecałe dwa miesiące. Wszystko zależy jednak od tego, jak długo utrzymają się siarczyste mrozy, czy nie będą większe i czy Rosjanie znów nie przykręca kurka na Jamale. Wtedy zapasy mogą się zacząć kurczyć wyjątkowo szybko.

Według Komisji Europejskiej, przykręcenie kurka przez Gazprom odczuło osiem krajów. Oprócz Polski są to: Słowacja, Austria, Węgry, Bułgaria, Rumunia, Grecja i Włochy. Ograniczenia dotknęły też dwa państwa spoza Wspólnoty: Turcję i Macedonię.

Mimo że gdzieniegdzie spadek dostaw sięga 30-tu procent, Bruksela zapewnia, że nie jest to sytuacja kryzysowa. Kraje te czerpią gaz z magazynów, albo kupują nadwyżki w innych państw. Komisja Europejska wysłała do krajów członkowskich listy z prośbą o codzienne informowanie o sytuacji.

Jak donosi nasz korespondentka Katarzyna Szymańska-Borginion, w Brukseli nikt nie ma wątpliwości, że Rosja ma w przykręcaniu kurka z gazem swój cel polityczny. Chce znowu podważyć wiarygodność Ukrainy i pokazać, że jedynie rosyjska kontrola nad systemem przesyłowym zapewni Europie ciągłość dostaw. Zdaniem eurodeputowanego Konrada Szymańskiego może to być także nacisk w sporze arbitrażowym, który będzie się toczyć przed Trybunałem w Sztokholmie między PGNiG-em a Gazpromem w sprawie obniżenia cen gazu.