Sejmowa komisja śledcza przesłuchuje redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej" Adama Michnika. Pierwsze, sobotnie przesłuchanie w sprawie tzw. afery Rywina trwało 5 godzin. Michnik mówił, że nie wie kto może stać za Rywinem, choć ten, powoływał się na premiera Leszka Millera.

Politycy Sojuszu Lewicy Demokratycznej twierdzą, że za Rywinem na pewno nie stoi nikt z SLD. Choć premier zapowiada „przebijanie osinowym kołkiem” tego, kto okazałby się pomysłodawcą korupcyjnej propozycji, to wedle sądów lewicy, ktoś taki po prostu nie istnieje.

Liderzy Sojuszu twierdzą wręcz, że Rywin to wariat, albo hochsztapler, który wymyślił sposób na zarobienie dużych pieniędzy i nie miał zamiaru z nikim się nimi podzielić.

Pojawiły się jednak również inne pomysły na wytłumaczenie afery: cała sprawa – według Aleksandry Jakubowskiej – to efekt walki, by ustawa o radiofonii i telewizji nie weszła w życie.

Oryginalnym pomysłem błysnął też Jerzy Jaskiernia: to atak inspirowany przez pozaparlamentarny ośrodek władzy.

Liderzy lewicy zapewniają, że o niczym innym, jak o wyjaśnieniu afery nie marzą. W chwilach słabości zdarza im się jednak wyznanie, że wcale w to nie wierzą.

Foto: Archiwum RMF

12:05