Na jesieni Gazprom dotrze do polskich granic. W Mińsku oficjalnie potwierdzono, że za kilka miesięcy Białoruś za 2,5 miliarda dolarów sprzeda rosyjskiemu monopoliście 50 procent akcji Biełtransgazu. Gazprom ma już połowę udziałów tej białoruskiej spółce, więc po transakcji przejmie ją w całości.

Cała operacja ma kilka wymiarów. Białoruś bardzo potrzebuje dewiz. Jej budżet zostanie zasilony kwotą ze sprzedaży, być może potem Mińsk otrzyma jeszcze kredyty, które Rosja uzależniała między innymi od sprzedaży spółki.

Z polskiego punktu widzenia efekty będą co najmniej dwa. Po pierwsze polityczny - w ramach Partnerstwa Wschodniego walczymy o demokratyzację Białorusi i uniezależnienie jej od Rosji. Przejęcie Biełtransgazu bardzo utrudni polskie i europejskie starania. Ten ruch to także wyraz ekspansji Gazpromu na zachód.

Paradoksalnie są też jednak pozytywy tej transakcji. W pewnym sensie pozbywamy się problemu Białorusi jako niesolidnego kraju tranzytowego. Konflikty Mińska z Moskwą powodowały już, że przesył surowca do Europy był zakłócony. Teraz skutki gazowych wojen, do których może dochodzić, będą odczuwane jedynie przez Białorusinów.