Liczba ofiar wczorajszej katastrofy kolejowej w Belgii może wzrosnąć. Ekipy ratunkowe cały czas przeszukują wraki pociągów próbując odnaleźć ciała kolejnych ofiar. Dotychczas wydobyto osiem ciał. Dziewięć rannych osób zostało przewiezionych do szpitali. Stan kilku jest ciężki. Ratownicy wciąż mają nadzieję na odnalezienie dziecka, które zostało uznane za zaginione.

Do czołowego zderzenia dwóch pociągów pasażerskich doszło w pobliżu wioski Pecrot, dwadzieścia kilometrów na południowy wschód od Brukseli. Dwa jadące w przeciwnych kierunkach pociągi pasażerskie - znalazły się na tym samym torze. Siła zderzenia była tak duża, że jeden z pociągów dosłownie "wskoczył" na drugi. Jeden skład był pusty, w drugim do pracy jechało 80 osób. W katastrofie zginęli obaj maszyniści, dwaj pracownicy kolei i czterech pasażerów. Jedna z rannych osób jest w stanie krytycznym. Przyczyną tragedii było zlekceważenie przez maszynistę jednego z pociągów sygnału, zakazującego mu opuszczenia stacji Wavre. Pociąg, mimo to wyruszył w drogę i przejechał wiele kilometrów, zanim doszło do zderzenia z drugim, jadącym zgodnie z przepisami w kierunku stacji Wavre. Zdaniem szefa państwowych kolei belgijskich, maszynista uświadomił sobie swój błąd. „On wiedział, że jedzie złym torem, w kierunku miejscowości Leuven, połączył się więc z centralą w Brukseli i poprosił o natychmiastowe wyłączenie prądu na tej linii. Technicy zrobili to bardzo szybko, ale niestety okazało się, że jest już za późno - mówił prezes Etienne Schoope. Miejsce katastrofy odwiedził król Belgii, Albert II. Posłuchaj relacji korespondenta radia RMF FM Katarzyny Szymańskiej - Borginion:

foto EPA

12:20