Przyszły szef Komisji Europejskiej Jean Claude Juncker zgodził się pod naciskiem socjalistów na zaostrzenie warunków pracy tymczasowej. Zmiany uderzą przede wszystkim w Polaków.

Europejscy socjaliści uzależnili swoje poparcie dla ekipy Jean Claude’a Junckera (tuż przed rozpoczynającymi się w poniedziałek w PE przesłuchaniami komisarzy) od jego zgody na zmiany w dopiero co uchwalonej dyrektywie o pracownikach delegowanych. To głównie szwedzcy socjaldemokraci chcą ograniczyć pracę polskich robotników budowlanych, którzy montują w Szwecji domy z prefabrykatów i otrzymują 60 proc. szwedzkiego wynagrodzenia. Wspierają ich także Niemcy, Francuzi i Belgowie.

"Pracownicy z Polski przestaną być atrakcyjny"

Juncker zgodził się wprowadzić zmiany do niedawno uchwalonej dyrektywy o delegowaniu pracowników. Jak tłumaczą eurosocjaliści chodzi o to, by np. Polacy zatrudnieni w Szwecji zarabiali tyle, co Szwedzi. To jednak oznacza, że Polak przestanie być atrakcyjny - mówi dziennikarce RMF FM europoseł SLD Bogusław Liberadzki, który w tej sprawie nie zgadza się ze swoimi kolegami z grupy politycznej. Na zmianach stracą polscy pracownicy i polskie firmy, które rocznie delegują za granice prawie 200 tysięcy pracowników.

Po wielu miesiącach sporów, na początku tego roku UE przyjęła dyrektywę o delegowaniu pracowników nad która pracowała polska eurodeputowana Danuta Jazłowiecka. Mimo że przepadło wiele korzystnych dla Polski rozwiązań, dyrektywa zapewnia z jednej strony ochronę prawną pracowników, a z drugiej -  otwartość europejskich rynków dla tej formy świadczenia usług. Każda zmiana czy otwarcie debaty na nowo może być dla Polski niekorzystne - ostrzega Liberadzki.

(mn)