Część dzielnicy Karb w Bytomiu przestała istnieć. Ponad pół roku temu zaczęła się tam ewakuacja mieszkańców ze zniszczonych szkodami górniczymi budynków. Teraz ponad dwadzieścia domów zostało już zburzonych.

Z budynków ewakuowano ponad 180 rodzin. Niewiele ponad sto zamieszkało w nowych mieszkaniach, część z nich wciąż czeka jednak na przydział lokali. Inni mieszkańcy bytomskiej dzielnicy nadal przebywają w hotelach, u bliskich, albo w wynajętych mieszkaniach. Po zburzonych domach został wielki, pusty plac. Zburzyliśmy te domy, które wskazał nam inspektor budowlany - powiedział reporterowi RMF FM Zbigniew Madej rzecznik Kompanii Węglowej.

Ewakuacja mieszkańców zaczęła się latem

Okazało się, że z powodu wydobywania węgla pod miastem budynki są tak zniszczone, że nie nadają się do tego, żeby w nich mieszkać. Lokatorzy z dnia na dzień musieli spakować dobytek i wyprowadzić się. W grudniu zaczęło się wyburzanie pustych domów. Teraz pustkę miejsca jeszcze bardziej podkreśla śnieg, który całkowicie zakrył ślady buldożerów, spychaczy i koparek, które przez kilka tygodni równały to miejsce z ziemią. Do zburzenia został jeszcze jeden blok w którym znajduje się kilkadziesiąt mieszkań. Część już jest pusta. Ci,którzy mogli już się wyprowadzili. My jeszcze czekamy - mówią mieszkańcy reporterowi RMF FM. Los tego bloku też jest przesądzony. Musi być zburzony, a mieszkańcy będą musieli się wyprowadzić. Nie wiemy jeszcze tylko dokładnie kiedy - odpowiada Katarzyna Krzemińska z urzędu miejskiego w Bytomiu.

W zagrożonym rejonie nie będzie wolno niczego wybudować przez kilka najbliższych lat.