Epidemia sparaliżowała trwające zbieranie podpisów poparcia dla kandydatów do prezydentury. Wymagane 100 tysięcy podpisów złożyło na razie sześcioro kandydatów, pozostali mają na ich zgromadzenie czas tylko do czwartku do północy. Wprowadzenie, a potem zaostrzenie zakazów zgromadzeń właściwie to uniemożliwia, dlatego liczą na Sąd Najwyższy.

35 możliwych, 6 pewnych kandydatów

W Państwowej Komisji Wyborczej zarejestrowano 35 komitetów wyborczych kandydatów w wyborach prezydenckich. Jak dotąd wymaganą do zarejestrowania samego kandydata liczbę 100 tysięcy podpisów poparcia dostarczyło do PKW tylko sześcioro z nich: Andrzej Duda - 2 miliony 44 tysiące, Małgorzata Kidawa-Błońska - 512 tysięcy, Robert Biedroń - 285 tysięcy, Krzysztof Bosak - 270 tysięcy, Szymon Hołownia - 150 tysięcy i pierwszy kandydat już oficjalnie zarejestrowany, Władysław Kosiniak-Kamysz - 180 tysięcy.

Pozostali, czyli aż 29 kandydatów ma na zebranie i dostarczenie do PKW 100 tysięcy czas jeszcze tylko do czwartku. Zapowiedzieli to już Marek Jakubiak i Stanisław Żółtek, pozostali jednak nie mają na zdobycie wymaganej liczby szans z powodu ogłoszenia najpierw stanu zagrożenia epidemicznego, a potem stanu epidemii i wprowadzenia drastycznego ograniczenia kontaktów między ludźmi.

Pozostali nie odpuszczają

Kandydat Leszek Samborski, w środę dostarczył do PKW około 82 tysięcy podpisów poparcia. Ma świadomość, że to za mało, jednak zapowiada "jeśli Komisja nam tego nie przyjmie i odrzuci wniosek o zarejestrowanie mnie jako kandydata - pójdziemy do Sądu Najwyższego". To zapowiedź wykorzystania drogi, przetartej przez jednego z kandydatów Sławomira Grzywę. Jeszcze nie sama jego kandydatura, a zaledwie wymagający 1000 podpisów komitet wyborczy został zarejestrowany przez PKW mimo, że kandydat przedstawił tylko 753 podpisy poparcia. Komisja odmówiła wprawdzie rejestracji, p. Grzywa jednak złożył na uchwałę PKW skargę do Sądu Najwyższego, twierdząc, że zgromadzenie odpowiedniej ilości podpisów było niemożliwe ze względu na trwającą epidemię. Sąd w poniedziałek uznał jego skargę i nakazał zarejestrowanie komitetu.

Wszyscy mogą iść do sądu

W podobnej sytuacji co Sławomir Grzywa była Jolanta Duda - jej także PKW odmówiła zarejestrowania komitetu wyborczego. Kandydatka nie odwołała się w terminie 2 dni od opublikowania uchwały PKW w tej sprawie, złożyła jednak skargę do SN już po tym, jak p. Grzywa wygrał swoją sprawę. Pozostali, mając już zarejestrowane komitety - walczą o zarejestrowanie samych kandydatur. Wielu z nich w zasadzie powtarza słowa Leszka Samborskiego - "złożymy ile jest, a odmowę rejestracji zaskarżymy do SN."

Dokładnie tak zamierza zrobić Grzegorz Sowa, który po wprowadzeniu stanu zagrożenia epidemicznego właściwie zawiesił akcję zbierania podpisów. Zebrał ich ok. 40 tysięcy, i mimo świadomości że to daleko do 100 tysięcy - zamierza je dostarczyć do PKW z wnioskiem o zarejestrowanie swojej kandydatury.

Wszyscy opowiadają tę samą historię

Taki sam plan działania ma Romuald Starosielec. Wspomina 300 wolontariuszy, którzy od początku zbierali dla niego podpisy poparcia i rozwój akcji - do gwałtownego jej załamania w dniu ogłoszenia stanu zagrożenia epidemicznego. "Mieliśmy raporty, że trzy dni przed datą rejestracji będziemy mieli między 120 a 130 tysięcy podpisów. Dwa tygodnie temu wszystko się załamało. Wolontariusze w większości wycofali się w zacisze domów. Ci którzy pozostali byli bezradni, ponieważ ludzie się pozamykali i odmówili współpracy. Nie mam tego za złe ani wolontariuszom, ani tym, którzy unikają z nimi kontaktów w związku z epidemią" - dodaje Starosielec, dziękując wszystkim za zaangażowanie. "Żyjemy w sytuacji nadzwyczajnej, organizowanie wyborów w takich warunkach to absurd i narażanie ludzkiego zdrowia i życia".