Dwa miesiące trwało zwlekanie przez Trybunał Konstytucyjny z odpowiedzią na oczywiste pytania w sprawie dziwacznego oświadczenia Julii Przyłębskiej. Ostatecznie Trybunał uznał, że opisana przez nią publicznie "zupełnie niebywała" próba wpłynięcia na orzeczenie TK nie dotyczy ani zasad działania Trybunału, ani organizacji jego pracy, ani wypełniania funkcji publicznych. Odpowiedzi zatem TK nie udzieli.

Zagadka

Poszło o słowa Julii Przyłębskiej wygłoszone 14 marca, zamiast odwołanej wówczas rozprawy. Przewodnicząca składowi orzekającemu w todze i pod godłem poinformowała o jej przełożeniu, po czym stwierdziła:

Przy okazji chciałabym państwa o czymś poinformować. Otóż w dniu wczorajszym do mnie, jako prezesa, jednocześnie jako przewodniczącego składu orzekającego, wpłynął wniosek jednego z sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Wniosek poza jakimikolwiek procedurami. Wniosek zmierzający do tego, aby skład orzekający podjął określone czynności w ramach orzekania. Informuję państwa o tym, dlatego że dla składu orzekającego była to sytuacja zupełnie zaskakująca i właściwie - ja mogę powiedzieć (jako sędzia orzekający) w sprawach w sądach powszechnych - sytuacja niebywała.

Natychmiast skierowałem do TK oficjalnego maila z pytaniem o to, kto jest autorem niebywałego wniosku, podjęcia jakich czynności orzeczniczych się domagał i jakie są dyscyplinarne konsekwencje takiego zachowania. Powołałem się na ustawę o dostępie do informacji publicznej, nakazującą udzielenie odpowiedzi w ciągu dwóch tygodni.

I byłem zmuszony czekać.

Rozwiązanie

Dzień przed upływem tego terminu zagadka słów sędzi Przyłębskiej została wyjaśniona bez jej udziału i - jak się okazało - z nader nikłym związkiem tego, co ogłosiła publicznie, z faktami: wniosek złożył nie jeden, ale siedmioro sędziów, dotyczył on nie orzekania, a procedury itp. O sprawie napisałem tutaj >>>>

To wyjaśnienie nie zawierało jednak stanowiska autorki dziwacznego oświadczenia, Julii Przyłębskiej, zatem czekałem na jej odpowiedź.

A właściwie kilka kolejnych.

28 marca biuro prasowe TK napisało:

Uprzejmie informujemy, że wszystkie wnioski wpływające do Trybunału Konstytucyjnego, dotyczące informacji publicznej, rozpatrywane są zgodnie z kolejnością wpływu. W związku z powyższym informujemy, że Pana wniosek zostanie rozpatrzony w terminie do 18 kwietnia 2019 r.

Dołączono do tego dopisek przewidziany na wypadek, gdybym miał słabszy dzień: Ponadto informujemy, że niniejsza informacja nie stanowi merytorycznej odpowiedzi na Pana wniosek.

18 kwietnia, a więc ściśle w zgodzie z własną zapowiedzią, TK napisał z kolei:

Uprzejmie informujemy, że ze względów wskazanych w korespondencji z 28 marca br. Pana wniosek zostanie rozpatrzony w terminie do 14 maja 2019 r.

Tu też dołączono wielkoduszny dopisek dla niepełnosprytnych: Ponadto informujemy, że niniejsza informacja nie stanowi merytorycznej odpowiedzi na Pana wniosek.

14 maja zaś, a więc po upływie równo dwóch miesięcy z ustawowego terminu dwóch tygodni, otrzymałem w końcu odpowiedź merytoryczną:

Żądane informacje nie stanowią informacji publicznej, o której mowa w art. 1 ust. 1 ustawy z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej (Dz.U. z 2018 r. poz. 1330; zwana dalej "ustawą o dostępie do informacji publicznej"). Nie wiąże się z tą informacją zasób wiedzy o zasadach funkcjonowania podmiotu obowiązanego, organizacji pracy instytucji, jak również wypełnianiu funkcji publicznych lub majątku publicznym. Żądane informacje tym samym nie mogą zostać udostępnione. Zgodnie z art. 1 ust. 1 ustawy o dostępie do informacji publicznej, którą organ stosuje przy rozpoznaniu wniosku, udostępnieniu podlega wyłącznie informacja, nosząca cechy informacji publicznej.

Teraz już wiem:

- że jeśli Julia Przyłębska coś mówi, przewodnicząc składowi sędziowskiemu TK na sali rozpraw - to nie musi być prawda,

- że publicznie postawiony zarzut próby bezprawnego wpływania na orzeczenie TK - nie wymaga wcale jego wyjaśnienia,

- że wreszcie taki zarzut nie wiąże się wcale ani z zasadami działania Trybunału, ani z organizacją jego pracy, ani z wypełnianiem funkcji publicznych.

...i wciąż nie wiem:

jednej prostej rzeczy - jeśli w słowach o "zupełnie niebywałej" próbie wpływania na działania orzecznicze sędziów Trybunału Konstytucyjnego nie chodziło o działanie, organizację pracy ani sposób pełnienia funkcji publicznych przez tych sędziów - o czym właściwie i po co mówiła 14 marca Julia Przyłębska?!