Dzisiaj rocznica ostatniego dnia, kiedy losy Trybunału Konstytucyjnego można było przewidzieć w oparciu o znane prawo. Dziś także ostatni dzień, w którym sędziowie mogli uniknąć wprowadzenia wojny do samego Trybunału. Teraz niemożliwe jest ani jedno, ani drugie.

Ostatni dzień spokoju

3 grudnia ub. roku Trybunał wydał wyrok, uznający - w uproszczeniu - za niezgodny z Konstytucją wyboru dwóch spośród 5 sędziów TK, jakich w ostatnich tygodniach działania wskazał poprzedni Sejm. Dla uniknięcia późniejszej wojny wystarczyło zgodnie z tym wyrokiem zaprzysiąc trójkę sędziów wybranych przez poprzednią kadencję Sejmu. Zamiast tego nad ranem 3 grudnia prezydent zaprzysiągł innych sędziów, wybranych już przez obecny Sejm. Zaczęła się wojna.

Akcja i reakcja

W odpowiedzi na działanie prezydenta prezes Trybunału Andrzej Rzepliński uznał, że zaprzysiężeni nocą wprawdzie są sędziami, wybrano ich jednak na miejsca już zajęte, zatem nie przydzielił im spraw do rozpatrzenia, co pozwoliłoby im rozpocząć orzekanie. Z kolei sędziowie te miejsca teoretycznie zajmujący, wybrani przez poprzedni Sejm - także orzekać nie mogli, bo prezydent od nich ślubowania nie przyjął. Skład Trybunału mimo 18 sędziów skurczył się więc do 12 orzekających, choć Konstytucja mówi, że TK składa się z 15 sędziów.

Wojenka o prezesa

Dziś także ostatni dzień, w którym Zgromadzenie Ogólne sędziów Trybunału Konstytucyjnego mogłoby wybrać kandydatów na prezesa. Według uchwalonej zaledwie 22 lipca i z inicjatywy PiS ustawy o Trybunale, trójkę kandydatów na prezesa, który zastąpi odchodzącego z TK 19 grudnia Andrzeja Rzeplińskiego Zgromadzenie Ogólne sędziów TK powinno wybrać między 30 a 15 dniem przed upływem kadencji. Termin formalnie upływa w niedzielę 4 grudnia, ale odliczając dni wolne od pracy - ostatnia na to szansa upływa dziś, 2 grudnia.

Zdumiewająco terminowe choroby

Do skutecznego wyboru jednak nie doszło, bo troje sędziów, bez których Zgromadzenie nie może podjąć uchwały ws. kandydatur - jest na zwolnieniu. Akurat do 2 grudnia włącznie. Najzupełniej też przypadkiem choroby dotknęły wyłącznie sędziów, proponowanych i wybranych głosami posłów PiS. 

Nie śmiem podejrzewać, że choroby mają charakter taktyki, uniemożliwiającej realizowanie ustawy, uchwalonej także głosami PiS - to byłoby niedorzeczne. W spore zakłopotanie wprowadza mnie jednak oświadczenie chorej sędzi Julii Przyłębskiej, która dziś oświadczyła, że - upraszczając - nawet, gdyby nie była chora, to nie wzięłaby udziału w zgromadzeniu. Nie ze względu na niedorzeczność, ale przez przyznanie się tym samym do bojkotowania działań TK przez sędziego TK.

Konstytucja czy ustawa?

Kadencja prezesa Andrzeja Rzeplińskiego kończy się za kilkanaście dni, zatem po 19 grudnia w Trybunale nie będzie prezesa. Jeszcze kilka tygodni temu odpowiedź na pytanie, kto w takiej sytuacji kieruje Trybunałem byłaby oczywista - wiceprezes. Dziś jednak oczywista wcale nie jest.

Według Konstytucji obowiązki prezesa przejmuje wiceprezes, ale... niebawem wejdą w życie ustawy, nad którymi kończy pracę Sejm. Jedna z nich mówi, że Trybunałem bez prezesa ma kierować osoba pełniąca jego obowiązki, mianowana przez prezydenta z kontrasygnatą premiera. Zdaniem sędziów to oczywiste złamanie Konstytucji, która mówi wprost o wiceprezesie, a funkcji p.o. prezesa nie przewiduje. 

Dwuwładza

Sędzia "pełniący obowiązki prezesa TK" jest instytucją pozakonstytucyjną, którą jednak Sejm zamierza wprowadzić ustawą. Wiceprezes jest oczywistym zastępcą prezesa według Konstytucji. Kluczowe staje się więc to, jak ten jawny spór rozwiążą sami sędziowie. Łatwo nie będzie; po odejściu Andrzeja Rzeplińskiego jego miejsce sędziego zajmie w TK kolejny wybraniec PiS. Dzisiejsza większość 9 "starych" sędziów spadnie więc do 8, po czym zostanie pewnie zrównoważona, bo sędzia "pełniący obowiązki prezesa" wg. tej samej ustawy uzna trójkę sędziów, czekających na przyjęcie obowiązków, czego im odmawiał przez rok Andrzej Rzepliński. 

Układ sił starych i nowych sędziów po 19 grudnia wyniesie więc 8 do 7. Nie wiadomo jednak, jak na działanie ustawowego, choć niekonstytucyjnego "p.o. prezesa" zareaguje konstytucyjny choć zignorowany w ustawie wiceprezes - nie wiadomo. Trudno sobie jednak wyobrazić, że na jawne omijanie przepisu Konstytucji nie zareaguje...

15 gniewnych ludzi

Po 19 grudnia więc Trybunał Konstytucyjny nie będzie miał prezesa, będzie za to miał dwie osoby, aspirujące do kierowania Trybunałem: wiceprezesa, którego rola wynika z Konstytucji, i "p.o. prezesa", ustanowionego w ustawie przez Sejm, a powołanego przez Prezydenta. 

Każda z tych osób będzie uznawana tylko przez część sędziów: wiceprezes przez 7, a "p.o. prezesa" przez 6 sędziów TK.

Takie właśnie grono, poróżnione choćby w sprawie statusu części sędziów (tych wybranych na zajęte miejsca i zaprzysiężonych wbrew wyrokowi z 3 grudnia nocą 3 grudnia) będzie musiało dokonać wyboru prezesa TK.

Pat w Trybunale

Według nowych, nieobowiązujących jeszcze zasad Prezydent ma wybrać prezesa spośród kandydatów, którzy uzyskali 5 głosów. Taki przepis daje 7 sędziom, powołanym przez obecny Sejm możliwość przedłożenia Prezydentowi swojego kandydata, którego ten zapewne wybrałby... gdyby nie zasady działania Zgromadzenia Ogólnego sędziów TK, które nakazują, by wskazywani kandydaci mieli poparcie większości członków Zgromadzenia. Odkładając zaś na bok szczegóły techniczne samego głosowania, siódemka sędziów "nowych", nawet jeśli uznać wybraną na zajęte miejsca trójkę - nie jest większością z 15 sędziów. 

A stanowiąca większość ósemka "starych" sędziów TK już swoich kandydatów wskazała: są to Marek Zubik, Stanisław Rymar i Piotr Tuleja - wybrani jednogłośnie, a więc większością zdecydowaną...

Wnioski?

Nie ma wniosków. Dziś, w dniu znaczącej rocznicy, kluczowym także z powodu procedury wyboru prezesa TK - nikt nie potrafi przewidzieć, czy, kiedy i kto zostanie prezesem TK. Nie da się nawet przewidzieć, czy wyraźnie się różniące grupy sędziów będą uznawać siebie nawzajem.

Wiadomo jedynie, że po roku wojny o Trybunał, toczonej poza nim, starcie może przenieść się do samego Trybunału. 

Po roku obserwowania nocnych posiedzeń, ignorowania oczywistych zastrzeżeń konstytucyjnych do 6 czy 7 w tym czasie projektów ustaw w sprawie Trybunału - do brudnych sztuczek i bezwzględnej wojny w Sejmie wszyscy przywykliśmy. Być może kolejny rok przyjdzie nam obserwować podobne zjawiska wśród sędziów Trybunału Konstytucyjnego.

Smutne.