Mija 48 godzin od obserwowanej przez całą Polskę szarpaniny posłów ze Strażą Marszałkowską. Mimo ewidentnego naruszania nietykalności cielesnej jednych funkcjonariuszy publicznych przez innych funkcjonariuszy publicznych nadal nie wszczęto żadnego śledztwa. Być może dlatego, że musieliby to zrobić kolejni funkcjonariusze publiczni.

Sytuacja jest kuriozalna. Wszczęcie postępowania z urzędu w sprawie tak karygodnej jak fizyczny atak na pełniącego obowiązki funkcjonariusza wydaje się działaniem oczywistym, od dwóch dni nikt go jednak nie podejmuje. Kancelaria Sejmu przegląda taśmy monitoringu i liczne nagrania mediów na których zarejestrowany jest przebieg wydarzeń. Marszałek Sejmu zapowiada tylko kary finansowe dla posłów, którzy dopuścili się zakłócania porządku na terenie parlamentu - w grę wchodzi obcięcie połowy uposażenia na 3 miesiące albo całej diety, co może zarządzić Prezydium Sejmu. 

Kancelaria Sejmu nie zamierza jednak składać w prokuraturze wniosku o podejrzeniu popełnienia przestępstwa uniemożliwiania wykonywania zadań przez funkcjonariuszy Straży Marszałkowskiej. Nieoficjalnie chodzi o unikanie zaogniania sytuacji.

Prokuratura z urzędu wszczynać śledztwa wyraźnie nie zamierza, bo teren na którym doszło do przepychanek pozostaje w zarządzie Kancelarii. Do ścigania np. zakłócenia miru domowego potrzebny jest wniosek pokrzywdzonego, a ten nie został złożony.

Na terenie należącym do Sejmu przepychali się posłowie ze strażnikami, co komplikuje sytuację nie tylko przez to, że i jedni i drudzy byli wówczas wykonującymi swoje zadania funkcjonariuszami publicznymi. I jedni i drudzy przebywali też "u siebie", trudno więc zarzucić im np. dokonanie najścia.

Zawiadomienie o podejrzeniu złamania prawa mogą złożyć parlamentarzyści. Posłowie koalicji na przykład. Niektórzy nawet to zapowiadali, ale jak dotąd nic takiego nie nastąpiło. Zawiadomienie o naruszeniu ich praw mogą też złożyć posłowie PiS, posługując się przy tym "dokumentem procesowym" uzyskanym wg prezesa Kaczyńskiego od Komendanta Straży Marszałkowskiej.

Na razie jednak nikt nie robi w sprawie szarpaniny na terenie Sejmu nic, mimo oczywistych podstaw, które wszyscy dwa dni temu widzieli w licznych transmisjach.

Niewiele jest chyba lepiej udokumentowanych audiowizualnie wydarzeń, które już na pierwszy rzut oka są tym, na co wyglądają - fizyczną konfrontacją posłów z siłami porządkowymi.

A jednak wciąż nic. W kraju, w którym istnieje nie jedna, powszechna, ale przynajmniej dwie praworządności, i działają nie jeden, ale dwa piony prokuratury, każda z własnym przełożonym nieuznawanym przez tę drugą. 

Niebywałe.