Trybunał Konstytucyjny miał dziś wydać wyrok w sprawie zaskarżonej jeszcze przez prezydenta Komorowskiego ustawy o umieszczaniu szczególnie niebezpiecznych zabójców w ośrodku w Gostyninie. Dzisiejsza rozprawa została jednak odwołana i przeniesiona na wtorek. We wtorek zaś czeka nas kolejne kuriozalne widowisko zakończone pewnie wydaniem wyroku, który nie będzie opublikowany - tak wygląda sytuacja rok po pierwszej salwie w wojnie o Trybunał Konstytucyjny.

Trybunał Konstytucyjny miał dziś wydać wyrok w sprawie zaskarżonej jeszcze przez prezydenta Komorowskiego ustawy o umieszczaniu szczególnie niebezpiecznych zabójców w ośrodku w Gostyninie. Dzisiejsza rozprawa została jednak odwołana i przeniesiona na wtorek. We wtorek zaś czeka nas kolejne kuriozalne widowisko zakończone pewnie wydaniem wyroku, który nie będzie opublikowany - tak wygląda sytuacja rok po pierwszej salwie w wojnie o Trybunał Konstytucyjny.
Prezes TK Andrzej Rzepliński /Paweł Supernak /PAP

15 to 18 a nawet 12

To że wyrok opublikowany nie będzie jest oczywiste - od sierpnia Trybunał wydał ich już 8 i żaden z nich nie został przez rząd formalnie ogłoszony. Z wyrokiem z 9 marca na publikację czeka dziś łącznie 9 orzeczeń. Wyrok ws. tzw. ustawy o bestiach będzie dziesiąty przez to, że decyzję w jego sprawie podejmie Trybunał, w którym zamiast 15 sędziów orzeka ich tylko 12. Paradoksalnie zaś, choć Konstytucja jasno i wprost mówi o sędziach 15, Trybunał liczy ich 18. To dlatego, że obecny Sejm na miejsca zajęte przez trójkę sędziów wybranych przez poprzednią kadencję powołał własną trójkę sędziów, a tym z kolei prezes Trybunału nie pozwala orzekać, bo weszli na miejsca zajęte.

Mając więc na 15 opisanych w Konstytucji stanowisk 18 sędziów Trybunał może orzekać w składzie najwyżej 12 osób. O szczegóły tego niebanalnego rozwiązania nie pytajcie - nie macie tyle czasu, żeby przeczytać ew. odpowiedź.

Dziesiąty wyrok

Żeby w najbliższy wtorek można było wydać niebudzący wątpliwości wyrok, Trybunał musi orzekać w składzie 11 sędziów, tyle bowiem wynosi tzw. pełny skład TK właściwy do oceny zgodności ustaw z Konstytucją. Problem w tym, że z 12 wchodzących w grę sędziów troje oświadczyło, że nie będzie brać udziału w rozprawach, jeśli prezes Rzepliński nie uzna trójki sędziów, powołanych przez obecny Sejm. Jeśli więc prezes tego nie zrobi (a nie zrobi, bo złamałby wcześniejsze orzeczenia TK, których jednak Sejm i rząd nie uznają) - żadnych szans na wydanie prawidłowego wyroku nie będzie.
Swoisty szantaż "nie wyjdziemy na salę rozpraw, jeśli prezes nie ustąpi" jednak się nie powiódł - Andrzej Rzepliński postawiony przed, jak to nazwał, "siłą wyższą" wydał zarządzenie o rozpatrzeniu sprawy przez 5-osobowy skład TK, który wydał wyrok. Oczywiście nieuznany przez Sejm i rząd.

Pat trwa mać

Prawdopodobnie dokładnie tak samo będzie wyglądał przebieg wydarzeń we wtorek, na kiedy przełożono badanie ustawy o bestiach: sędziowie Przyłębska, Pszczółkowski i Jędrzejewski nie wyjdą na salę, gotowość orzekania zadeklaruje pozostałych 9 sędziów, prezes zarządzi rozprawę w składzie 5-osobowym i i w takim właśnie Trybunał wyda wyrok, który nie zostanie przez rząd opublikowany. Zamykając dość ponury opis podupadania autorytetów nie sposób jednak nie zwrócić uwagi na ciekawostki, związane ze szczegółami wydarzeń;

Smaczki

Spierający się sędziowie używają mniej i bardziej zręcznych sposobów przekonywania do swoich racji; podporządkowane prezesowi Biuro Trybunału opublikowało dziś np. komunikat, wyjaśniający przełożenie rozprawy w sposób nieco niedorzeczny. Jako powód podaje w nim niemożność rozpatrzenia sprawy w pełnym składzie dziś, ale w kolejnych zdaniach wprost zapowiada, że podobnie będzie i w terminie, na który rozprawę przełożono; do zerwania 11-osobowego quorum wystarczy bowiem nieobecność dwojga sędziów, a zapowiedziało ją już sędziów troje: Przyłębska, Jędrzejewski i Pszczółkowski. To, że jeden z nich (Piotr Pszczółkowski) do niedzieli jest na zwolnieniu lekarskim w żaden sposób tego nie zmienia, a wyjazd zagraniczny kolejnego z sędziów owszem, pogarsza sytuację kadrową TK, ale warto pamiętać, że i bez tego jest ona beznadziejna.

Co więcej, widziany ostatnio podczas ogłaszania bojkotu (w poniedziałek) sędzia Pszczółkowski wyglądał na tyle zdrowo, że świadkowie... głęboko współczują mu tego nagłego pogorszenia stanu zdrowia. Warto jednak odnotować, że jeśli sędzia do niedzieli nie wydobrzeje, to quorum we wtorek nadal nie będzie, ale sędziemu Pszczółkowskiemu nikt nie będzie mógł stawiać zarzutu sabotowania pracy Trybunału. Przecież choroba to także "siła wyższa"...

Osobliwością jest też fakt, że buntująca się przeciw prezesowi Rzeplińskiemu odmawiając w ostatni poniedziałek udziału w rozprawie wydała poniższe, bardzo szczególne oświadczenie na piśmie.
Pierwszą osobliwość wychwycono natychmiast: w drugim akapicie wybrani głosami PiS sędziowie oświadczyli, że wybór sędziego TK jest autonomicznym aktem Sejmu i nie podlega kontroli innych organów państwa. Storpedowali argumentację Andrzeja Dudy, który jako prezydent, a więc ów "inny organ państwa" przed rokiem przypisał sobie prawo kontrolowania wyboru, dokonanego przez Sejm i nie odebrał ślubowania od sędziów, których wybór mu nie odpowiadał.

Osobliwość druga to zaś staranne przemilczenie tego, co właściwie poza garścią dość przewidywalnych opinii sędziowie ogłaszają. W ostatnim akapicie ich oświadczenie głosi jedynie: "Nasza decyzja ma charakter merytoryczny", słowem jednak nie wspomina, jaka to właściwie decyzja!

Na dobrą więc sprawę nie ma żadnego pisemnego i potwierdzonego czyimkolwiek podpisem potwierdzenia, że w Trybunale miało miejsce cokolwiek poza ceremonialnym głoszeniem przywiązania do Konstytucji, zasad prawa i potępieniem aktów jego łamania. Poza ustnymi i dość emocjonalnymi wypowiedziami autorów na korytarzu Trybunału nie ma żadnego dowodu na to, że w TK ma miejsce jakikolwiek bojkot, sabotaż, szantaż czy cokolwiek kontrowersyjnego.

Za trzecią osobliwość dokumentu można byłoby uznać jego dość nieformalny, bo trudny do sklasyfikowania charakter, widoczny choćby w braku tak istotnych znamion przywiązania do rzeczywistości jak choćby nagłówek czy data sporządzenia - niecodzienne w gronie sześciorga najwyższej klasy prawników, sędziów Trybunału Konstytucyjnego.

Rok degradacji

Niemal dokładnie rok temu, 12 listopada 2015 do Sejmu trafił pierwszy przygotowany przez PiS projekt ustawy dotyczącej Trybunału Konstytucyjnego. Był szóstym w nowej kadencji drukiem, jaki w ogóle wniesiono, co dobrze opisuje rangę, jaką rządzący przywiązują do TK. Tak padła pierwsza salwa w wojnie o Trybunał. Projekt był tak kuriozalnie zły i niekonstytucyjny, że został przez autorów wycofany już następnego dnia.

Potem pojawiły się kolejne, kontrowane kolejnymi wyrokami samego Trybunału.

Dziś sprawę Trybunału reguluje jedna ustawa, w dużym stopniu - jak orzekł Trybunał - niekonstytucyjna. Rządzącym to nie przeszkadza - pracują nad dwiema kolejnymi ustawami dotyczącymi Trybunału, zapowiadają jeszcze jedną.

Polskę poddano krytyce Komisji Weneckiej. Komisja Europejska wypróbowuje na nas procedurę ochrony praworządności - jesteśmy w jej ostatniej fazie, przewidującej możliwość nałożenia na kraj sankcji. Na szczęście do tego nie dojdzie. Z powodu sporu wokół TK zwróciła na nas uwagę ONZ, podczas szczytu NATO w Warszawie prezydent Duda wysłuchał reprymendy prezydenta Stanów Zjednoczonych, zagraniczni publicyści zestawiają nasz kraj z Turcją.

Na dodatek wojna o Trybunał, tocząca się do jeszcze niedawna na zewnątrz - jak wynika z opisu wydarzeń ostatnich dni - zaczęła się toczyć także w Trybunale.

Tak wygląda podsumowanie pierwszego roku naprawiania Trybunału.

Imponująco.