Rozwiązanie umowy o pracę z Tomaszem Greniuchem kilka dni po zaangażowaniu IPN w jego zaciętą obronę to jedna z największych kompromitacji prezesa Jarosława Szarka. Prezes Instytutu jak na historyka nie dość uważnie zgłębił znaczenie słów Winstona Churchilla: "Wybrał hańbę, a wojnę będzie miał i tak".

Sprawa hajlującego publicznie p. Greniucha, powołanego na p.o. dyrektora Oddziału IPN we Wrocławiu, na długo pozostanie paskudnym wrzodem nie tylko w życiorysie prezesa Szarka, ale też plamą na całym Instytucie. Mimo jej ostatecznego, jak się zdaje, zamknięcia nie da się uniknąć przypominania, jak żałosne ruchy wykonano, zanim stało się to, co - wiedzieli o tym wszyscy - musiało nastąpić.

Przypomnienie tej złowrogiej historii jest tym łatwiejsze, że prezes Szarek zmienił zdanie w ciągu niespełna tygodnia. Na stronie internetowej IPN komunikat, w którym p. Greniuch brany jest w obronę, niemal sąsiaduje z oświadczeniem prezesa, że p. Greniuch na to nie zasługiwał. Za obie te wykluczające się opinie odpowiada prezes IPN.

Piątek - błędy młodości

Jeśli je warto przypomnieć, to przez niebywałą skalę obłudy, jaka się za nimi kryje. Komunikat z 19 lutego, czyli sprzed zaledwie 6 dni, nie tylko przypomina słowa Greniucha, że nigdy nie był nazistą, ale też wyrozumiałość, jaką dla jego "błędów młodości" znalazł w sobie jego szef: "Tomasz Greniuch wybrał drogę historyka, badacza, poszukiwacza prawdy. Konsekwencja i upór w dążeniu do celu, bez względu na przeciwności losu (a było ich bardzo wiele), zaprowadziły go do Instytutu Pamięci Narodowej. Trzy lata pracy zawodowej w IPN to wytężony wysiłek doceniony przez przełożonych".

Co więcej, notka IPN broniąca hajlującego Greniucha opatrzona była niemal wyciągiem z historii jego rodziny, gdzie zwracano uwagę na pradziadka - legionistę Piłsudskiego - i wuja, który zginął w Auschwitz. Zestawienia znanych powszechnie zdjęć p. Greniucha z uniesioną prawą ręką podczas marszów nacjonalistycznego ONR ze zdjęciem jego wuja w pasiaku w Auschwitz niełatwo będzie zapomnieć.

Poniedziałek - zaistniałe okoliczności

Trzy dni później prezes Szarek wygłosił krótkie, a i tak bełkotliwe, oświadczenie, że "w związku z zaistniałymi okolicznościami dotyczącymi nominacji dr. Tomasza Greniucha na stanowisko p.o. Dyrektora Oddziału IPN we Wrocławiu, dalsze pełnienie przez Niego tej funkcji jest niemożliwe", i poinformował o przyjęciu jego dymisji. Nie padło ani słowo o naturze "zaistniałych okoliczności", ani jaki miały one związek z nominacją, prezes Szarek nie odpowiedział na żadne pytanie - po prostu uciekł przed dziennikarzami.

Wtorek - ubolewanie Kolegium...

Następnego dnia Kolegium IPN wydało oświadczenie z zadowoleniem odnotowujące przyjęcie przez prezesa Szarka rezygnacji p. Greniucha. Jednocześnie jednak Kolegium wyraziło "ubolewanie, że rozwiązanie to nastąpiło tak późno, a Kolegium nie zostało poproszone o opinię w procedurze nominacyjnej dr. Tomasza Greniucha na to stanowisko".

...i sztuczka z "p.o." szefa oddziału

Tym samym podkreślono, że prezes Szarek nie tylko nie przejawił w sprawie hajlującego podwładnego żadnej inicjatywy, ale wręcz ominął prawo, które w ustawie o IPN nakazuje konsultowanie z Kolegium nominacji na kierownicze stanowiska w IPN. Zrobił to prostym trickiem, powołując Greniucha nie na dyrektora Oddziału, ale na jego "p.o.", czyli osobę pełniącą obowiązki dyrektora. Różnica niemal żadna, ale pozwalająca "obejść" brak opinii Kolegium IPN.

Czwartek - nic nie wiedziałem!

Dziś prezes Jarosław Szarek wydał ws. Tomasza Greniucha kolejne oświadczenie, o rozwiązaniu z nim umowy o pracę. Podane przy tym powody tej decyzji są równie mętne jak ws. odwołania go z funkcji, tyle że dla Szarka kompletnie już dyskwalifikujące: "Przyczyną rozwiązania umowy o pracę jest m.in. utrata zaufania, spowodowana ujawnionymi obecnie działaniami pracownika sprzecznymi z misją IPN".

Hańba i wojna

Prezes IPN nie jest człowiekiem odważnym, więc nie wyjaśnia swoich poczynań. Gdyby miał to zrobić, musiałby podważyć zaufanie do samego siebie, nawet własne - przecież nie minął nawet tydzień od czasu, jak bronił nominacji p. Greniucha, z użyciem oficjalnej strony IPN.

Jarosław Szarek brnie za to w bełkotliwe sformułowania o "ujawnionych obecnie działaniach" Greniucha, sprzecznych z misją Instytutu. Stara się przy tym sprawić wrażenie, że dopiero teraz ujawniono mu działania Greniucha, o których wszyscy w Polsce wiedzą co najmniej od tygodni.

Te działania zostały ujawnione już dawno - i nie przez kierowany przez Szarka IPN, który na taki ich charakter powinien być ponadprzeciętnie wyczulony. Zrobili to dziennikarze. A także już dawno te działania znający prezes Szarek wbrew wszystkiemu bronił swojej złej decyzji.

Sobie i IPN-owi zafundował tym hańbę, a potem, zgodnie z ponurą wizją Churchilla, także wojnę. I tę wojnę w ciągu kilku ledwo dni dla siebie i IPN-u przegrał.

Instytut Pamięci Narodowej nie ma ostatnio dobrej prasy.

Ani dobrego prezesa.