To historia związków odległych w czasie i przestrzeni, w której jest wszystko. Kryptologia, wojna, polskie lody, "Enigma", tajne służby, zakazany seks i hołd złożony przez firmę Steve'a Jobsa wielkiemu matematykowi, Alanowi Turingowi.

Historia zaczyna się w Polsce, w bunkrze na podwarszawskich Kabatach. Tam nad złamaniem szyfrów niemieckiej maszyny szyfrującej Enigma pracowali wybitni matematycy Marian Rejewski, Jerzy Różycki i Henryk Zygalski. Przełamując szyfry kryptolodzy stworzyli 6 sprzężonych urządzeń, zdolnych do odczytywania ustawień trzech bębnów niemieckiej Enigmy. Nazwali je "bombami kryptologicznymi". Nazwa "bomba" pochodziła od nazwy sześciokulkowej porcji lodów, jedzonej przez Różyckiego podczas omawiania projektu z głównym projektantem urządzenia, Rejewskim.

W grudniu 1938 do trzech bębnów szyfrujących przygotowujący się do wojny Niemcy dołożyli kolejne. Zbudowanie odpowiednika udoskonalonej Enigmy przekraczało możliwości Polaków. Należało zbudować kilkadziesiąt "bomb", a temu nasz kraj nie mógł podołać. Na kilka tygodni przed wybuchem wojny, 24 lipca 1939 roku polski wywiad przekazał plany "bomb" i zbudowane u nas repliki Enigmy wywiadom francuskiemu i brytyjskiemu.

Tu pojawia się Alan Mathison Turing. Genialny matematyk, częściowo na podstawie prac Rejewskiego, zaprojektował i zbudował owych kilkadziesiąt brakujących urządzeń, pozwalających na rozszyfrowywanie niemieckich depesz. Turing w uznaniu dla polskich kryptologów zachował ich nazwę "bomba kryptologiczna", przenosząc tym skojarzenie z porcją lodów do Wielkiej Brytanii.

Turing był oderwanym od rzeczywistości naukowcem, któremu ponoć powiedziano w latach 30., że w 1929 roku miał miejsce potężny światowy kryzys. Bardzo się tym podobno zmartwił. Turing, który w pracy "On Computable Numbers" przedstawił schemat pierwszego komputera, był też homoseksualistą. Brytyjskiemu wywiadowi to nie przeszkadzało, choć homoseksualizm był wówczas na wyspach przestępstwem.

W czasie wojny nad rozszyfrowywaniem niemieckich depesz w podlondyńskim Bletchley Park, gdzie mieścił się tajny ośrodek Rządowej Szkoły Kodów i Szyfrów, pracowało blisko 20 tysięcy ludzi.

Po wojnie Turing zaprojektował jeden z pierwszych komputerów i tzw. test Turinga - próbę zdefiniowania sztucznej inteligencji.

W 1952 do jego domu włamał się jeden z jego młodych kochanków. Naukowiec zgłosił ten fakt policji, a udzielając wyjaśnień potwierdził też naturę swoich upodobań seksualnych. Ochrona brytyjskiego MI-6 przestała jednak działać, i otaczanego dotąd powszechnym szacunkiem twórcę komputera oskarżono o naruszenie moralności.

W uznaniu wojennych zasług Alana Turinga sąd zaproponował mu jako karę więzienie, lub terapię hormonalną - tzw. kastrację chemiczną. Naukowiec wybrał terapię, podczas której podawano mu estrogen. W jej wyniku pojawił się u niego efekt uboczny - ginekomastia. Mówiąc wprost - genialnemu matematykowi wyrosły piersi.

W wyniku skazania stracił też wszelkie certyfikaty, upoważniające go do dostępu do tajnych prac, został też odsunięty od konstruowania komputerów. 7 czerwca 1954 roku Alan Mathison Turing popełnił w swojej sypialni samobójstwo. Ugryzł nasączone wcześniej cyjankiem jabłko.

Ugryzione, tęczowe jabłko stało się wiele lat później rozpoznawalnym na świecie symbolem komputerów firmy Apple. Dziś logo Apple nie zawiera już tęczowych barw. Firma Steve'a Jobsa nigdy nie przyznała, jakoby miało ono związek z Alanem Turingiem. Historię tego powiązania uznawano za tzw. "urban legend". Można w to wierzyć. Jak było naprawdę, nigdy się już chyba nie dowiemy. Śmierć Steve'a Jobsa zamyka tę sprawę, pozwalając jedynie domyślać się, że wymagający wizjoner z pewnością miał świadomość, jakie skojarzenia może budzić tęczowe, nadgryzione jabłko na obudowie komputera.

W 2009 roku premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown w imieniu rządu przeprosił Alana Turinga za straszne i całkowicie niesprawiedliwe potraktowanie.