Zapowiedź Donalda Tuska, że razem z nim do Brukseli wyjedzie Paweł Graś sprawia, że i tak walcząca z kolejnymi kryzysami wewnętrznymi Platforma może się wpakować w kolejne. Także na własne życzenie. Do kolejnych wyborów PO pójdzie ze świeżym, ale zajętym przewodniczącym, nieznanym dziś nowym skarbnikiem i sekretarzem generalnym, urzędującym w Brukseli. Śmiało...

Zrekapitulujmy sytuację partii rządzącej;

Kierownictwo PO

Obecny, wciąż jeszcze przewodniczący partii Donald Tusk od kilku tygodni szlifuje angielski i unika angażowania się w jakiekolwiek sprawy krajowe i partyjne, przynajmniej oficjalnie. Nieoficjalnie acz powszechnie odbierane jest to jak unikanie za wszelką cenę mediów i - przynajmniej przez część obserwatorów - wpływanie na decyzje pierwszej wiceprzewodniczącej PO z tylnego siedzenia.

Pierwsza wiceprzewodnicząca PO Ewa Kopacz pochłonięta jest wciąganiem się w nowe dla niej obowiązki szefa rządu. Jej kierowanie partią, przynajmniej do czasu formalnego objęcia funkcji przewodniczącej, mimo że faktyczne, jest dość iluzoryczne. Ewa Kopacz nie ma na to czasu. Jeśli interweniuje, to tylko w sytuacjach skrajnych - albo nieoficjalnie, jak w sprawie skarbnika partii, albo nazbyt nerwowo, jak w wypadku wtorkowego wystąpienia Radosława Sikorskiego. Marszałek Sejmu konstytucyjnie pełni funkcję wyższą od premiera, mimo to pani premier oświadczyła publicznie, że nie zamierza tolerować zastosowanych przez niego standardów. Zrobiła to zapewne jako przełożona partyjna, niuansu tego jednak nie wyjaśniła, zatem niezręczność została odnotowana, powszechnie skomentowana i... zapamiętana.

Sekretarz generalny

Obowiązki bieżącego kierowania życiem partii spoczywają zwykle na jej sekretarzu generalnym. Tę funkcję pełni w PO Paweł Graś, a ten, jak się dziś dowiedzieliśmy - niebawem wyjedzie z Donaldem Tuskiem do Brukseli. Jak można z Brukseli kierować bieżącym życiem partii w roku, w którym w Polsce odbędą się wybory samorządowe, prezydenckie i parlamentarne - bardzo jestem ciekaw.

Osobliwością będzie też status formalny Pawła Grasia. Dziś poza sekretarzowaniem partii Graś jest też sekretarzem stanu w Kancelarii Premiera i posłem. Najnaturalniejsze byłoby złożenie mandatu posła, Graś jednak nie zamierza tego robić. Na pewno nie wie o tym jego ewentualny następca w Sejmie, czyli kolejny pod względem liczby otrzymanych w wyborach w 2011 głosów kandydat. Robert Maciaszek, dziś wiceburmistrz Chrzanowa, do Sejmu się nie wybiera, a przyszłość Grasia widzi jako utrzymywanie kontaktów z partią i krajem z Brukseli w imieniu Donalda Tuska.

Jeśli zatem Paweł Graś przeniesie się do Brukseli nie rezygnując z mandatu, będzie chyba jedynym w historii posłem do polskiego Sejmu, który utrzymuje się z wynagrodzenia, wypłacanego przez Unię Europejską. Prawo tego nie zabrania, ale pewnie tylko dlatego, że nikt nigdy na podobny pomysł nie wpadł.

Nie znamy funkcji, jaką będzie sprawował w otoczeniu szefa Rady Europejskiej, trudno jednak oczekiwać, że będzie to robił społecznie. W Polsce Graś jako poseł niezawodowy będzie otrzymywał jedynie dietę poselską. Gdyby z dzisiejszego zatrudnienia w KPRM zrezygnował na rzecz samego uposażenia poselskiego, na Brukselę nie byłoby go zwyczajnie stać; uposażenie to 9892,30 złotych brutto, dieta - 2569,53 złote.

Chyba, że Paweł Graś zamierza po studencku "waletować" u szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska...

Sytuacja obecna

Im więcej wpadek zaliczają politycy PO w ostatnich tygodniach, kiedy Pawła Grasia wyraźnie pochłaniają sprawy inne niż partyjne - tym bardziej jestem ciekaw, jak zamierza partię "ogarniać" z Brukseli. PO dostała ostatnio takiej zadyszki, że od kilku tygodni nie daje się nawet zorganizować spotkania jej Zarządu.

A byłoby ono potrzebne choćby ze względu na rezygnację skarbnika partii, złożoną w wyniku niefortunnego wydarzenia, zakończonego noclegiem w izbie wytrzeźwień. Do wyborów niespełna miesiąc, tymczasem zgłoszonym w PKW pełnomocnikiem finansowym Komitetu Wyborczego Platformy Obywatelskiej wciąż pozostaje Łukasz Pawełek, który już ponad trzy tygodnie temu złożył rezygnację, ale nie miał jej kto przyjąć.

Zajęci bieganiem z taczkami członkowie kierownictwa PO nie znajdują już czasu, żeby je czymś załadować. Przystępowanie w takim stanie do serii kolejnych kampanii wyborczych, jakie czekają nas w ciągu najbliższych miesięcy wydaje się pomysłem nader śmiałym.

Jednak podobnie jak w wypadku pozostałych kryzysów, wywołanych a następnie bohatersko zażegnywanych przez rządzących polityków (a przecież innych nie było) - cokolwiek Platforma robi - rachunek wystawią jej wyborcy.