Przy okazji skargi, jaką skierował do sądu odwołany przez ministra sprawiedliwości z delegacji do Sądu Okręgowego Paweł Juszczyszyn ujawnia się mechanizm sprawowania władzy. Sędzia wie, że skrócenie delegacji sędziego nie podlega zaskarżeniu do sądu. Z kolei resort wie, że powinno mu podlegać. Nic z tym jednak nie robi, bo obecny stan pozwala ministrowi na wywieranie nacisku na sędziów. Dowody są w dokumentach sprzed kilku lat.

Długa historia

We wrześniu 2015 Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił się do ministra sprawiedliwości (Borysa Budki) właśnie w sprawie braku przepisów, umożliwiających zaskarżenie decyzji o odwoływaniu sędziów z delegacji. I wtedy i dziś jest to decyzja pozostawiona całkowitemu uznaniu ministra i niewymagająca uzasadnienia i - zdaniem RPO - umożliwiająca wpływanie władzy politycznej na skład sądu, orzekającego w określonej sprawie. Zagrożenie odwołaniem może też wywoływać "efekt mrożący" - skłaniać sędziów do unikania takich decyzji, które mogą się władzy nie podobać.

Minister Borys Budka na wystąpienie RPO nie odpowiedział - miesiąc później PO przegrała wybory.

Adam Bodnar ponownie skierował swoje zastrzeżenia do nowego rządu w styczniu 2016, prosząc o rozważenie zmian prawa w tej dziedzinie, tj. zapewnienie sądowej kontroli nad decyzjami ministra o odwoływaniu sędziów z delegacji.

Piebiak do Bodnara: ma pan rację

Na początku marca 2016 na pismo Rzecznika odpowiedział wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak, który... zgodził się, że obowiązujące w sprawie odwołania z delegacji przepisy należy zmienić. Powyższe rozwiązanie prawne może bowiem determinować wpływ władzy wykonawczej na kształtowanie składu sądu, stanowić element swego rodzaju nacisku psychologicznego, czy też skłaniać sędziów delegowanych do unikania podejmowania decyzji, które mogłyby nie być z rzeczywistą bądź domniemaną wolą władzy wykonawczej (i w konsekwencji wywoływać tzw. "efekt mrożący") - pisał zastępca Zbigniewa Ziobry.

Łukasz Piebiak przyznawał też, że przepisy dają potencjalną możliwość oddziaływania władzy wykonawczej na władzę sądowniczą w zakresie wpływu na proces orzekania, choćby poprzez możliwość wpływania na obsadę składu rozstrzygającego i zgadzał się z zastrzeżeniami RPO, który wskazywał na ich możliwą niezgodność z kilkoma artykułami Konstytucji.

Kończąc Piebiak zadeklarował w 2016 rozważenie zmian prawnych w tej sprawie, przy okazji planowanej wtedy, szerokiej zmiany przepisów dotyczących ustroju sądów powszechnych.

Było źle... i tak zostało

Reforma została przeprowadzona, przepisy dotyczące odwołania sędziów z delegacji dalej jednak nie dają możliwości sądowej kontroli decyzji ministra. Mając świadomość ich wadliwości i zapewne niekonstytucyjności nie próbowali ich zmienić ani Borys Budka, ani Zbigniew Ziobro.

Sędzia Paweł Juszczyszyn został odwołany z delegacji w związku z podjętą przez siebie decyzją właśnie dzięki tym przepisom. Próbuje się odwołać do sądu administracyjnego, jednak przyjęcie jego skargi do rozpatrzenia wcale nie jest pewne. Bo drogi odwołania do sądu przepisy, co do których wadliwości zgodni byli i RPO i działający w imieniu Zbigniewa Ziobry Łukasz Piebiak - nie przewidują. A nie przewidują, bo mimo deklaracji - nie zostały zmienione.

Pojawia się podejrzenie, że przepisy te są złe, ale dobrze służą rządzącym.

Tu znajdziecie pismo Łukasza Piebiaka z 2016, wspierające dzisiejsze stanowisko Pawła Juszczyszyna