Posłowie wiedzą, że jak skończą prace w tym Sejmie, to już drugi raz nikt ich nie wybierze - mówi gość RMF socjolog prof. Jacek Wódz. Wybory w czerwcu to jest dla nich strata 40 tys. złotych.

Tomasz Skory: Naukowiec, socjolog ma na pewno jakieś zgrabne wyjaśnienie sytuacji, w której sondaże partyjne wygrywa Platforma Obywatelska, potem jest PiS, LPR, a w sondażu prezydenckim z nimi wszystkimi wygrywa kandydat SLD Włodzimierz Cimoszewicz. Jak to jest?

Jacek Wódz: To wynika chyba z tego, że po pierwsze w sondażach popularności partii politycznych mamy od dłuższego czasu do czynienia z taką sytuacją, w której partie prawicowe, które mają – i to dobre ich prawo – prawo do tego, aby kontrolować władzę, żeby proponować ludziom ciągłe patrzenie władzy na ręce. Są w miarę dobrze zorganizowane i prezentują się już jako przyszli zwycięzcy wyborów. Podczas gdy w wyborach prezydenckich nie ma jeszcze żadnego jednoznacznego ustalenia listy kandydatów i my tak troszeczkę testujemy. A że w tej chwili nasza polityka poszła w zupełną psychopatologię, my się bawimy w tej chwili jak dzieci w piaskownicy. No to pan Cimoszewicz, który jest człowiekiem bardzo racjonalnym i takim człowiekiem rozsądku i spokoju, będzie na tym bardzo zyskiwał. Jako taki kandydat raczej testowany niż zgłaszany.

Tomasz Skory: Jan Rokita, który już się uważa za przyszłego premiera, panowie Tusk i Kaczyński kurtuazyjnie doceniający swoje zalety jako ew. przyszłych prezydentów. Czy to jest psychopatologia wg pana?

Jacek Wódz: Układ cały jest psychopatologią. W moim przekonaniu ludzie, którzy zgłaszają się do władzy i mają realne szanse tę władzę objąć, nie powinni zatrzymywać się na poziomie straszenia się teczkami czy dekomunizacją, tylko powinni w sposób odpowiedzialny powiedzieć: co zrobią z 3 mln bezrobotnych, co zrobią ze służbą zdrowia, co zaproponują dzisiejszym dwudziestokilkulatkom, którzy kończą studia i mają już przed sobą perspektywę długiego poszukiwania pracy, ew. jej nieznalezienia.

Tomasz Skory: A tak na gruncie polityki, to nie podejrzewa pan panie profesorze, że pogłoski o śmierci SLD są nadzwyczajnej przedwczesne i przesadzone? Fala afer – Rywin, Starachowice…

Jacek Wódz: Wie pan, bo to jest dziwna sprawa. SLD jest taką formacją, która logicznie rzecz biorąc umrzeć powinna, a umrzeć nie chce, bo jest rewitalizowana przez panów Rokitę, Giertycha i panów Kaczyńskich. Bo tak naprawdę elektorat lewicowy to 20, może nieco ponad 20 proc. Natomiast ta partia, SLD, jest partią, która za boga ojca nie chce zrozumieć, że nie można dzisiaj uprawiać polityki w imieniu tego elektoratu, który jest o 15 lat młodszy, niż był w momencie transformacji, który ma zupełnie inne problemy. Podczas gdy przywódcy SLD – to są panowie 60-letni, którzy mają za sobą pracę w aparacie gierkowskim. Normalne, bo tyle żyli, ale z drugiej strony w niczym nie rozumieją już tych młodszych. I teraz gdyby ta partia miała minimum rozsądku, toby następowało jakieś tam samoodtwarzanie. Natomiast zamiana pana Janika na Oleksego to jest mniej więcej tak, jakby się pan zapytał, czy wolę miód z solą czy miód z siarką.

Tomasz Skory: I na dodatek lewica tyle razy mówiła o wyborach na wiosnę i znów się zapowiada wiosna szczególna, bo we wrześniu lub październiku.

Jacek Wódz: Pan chyba jest rozsądnym człowiekiem, pan chyba nie wierzył w to, że wybory będą na wiosnę.

Tomasz Skory: Ale słyszałem, co mówił Marek Dyduch 2 tygodnie temu i co mówił wczoraj. I że jest tutaj potężny dysonans.

Jacek Wódz: Myśli pan, że warto wierzyć politykom w tym względzie?

Tomasz Skory: Przekonał nie pan.

Jacek Wódz: Sejm składa się z normalnych facetów, którzy wiedzą, że jak skończą prace w tym Sejmie, to już drugi raz nikt ich nie wybierze. Wybory w czerwcu to jest dla nich strata 40 tys. złotych. A pewnie niektórzy z nich pójdą na bezrobocie. Niech pan pomyśli o tych ludziach.

Tomasz Skory: A propos bezrobocia. Jak rozumieć wczorajsza decyzję o nieprzyjęciu dymisji Włodzimierza Czarzastego z Krajowej Rady. Czy prezydent się na Włodku się odegrał, że kiedy on prosił o dymisję Czarzastego, to ten właściwie kazał mu się wypchać?

Jacek Wódz: Patrząc się na to z zewnątrz, trudno mieć absolutną pewność o co chodziło, bo to jest gra pomiędzy dwoma panami. Jest to gra, która źle rokuje przyszłości Ordynackiej, ponieważ ona pokazuje od razu, że ci panowie będą grać między sobą. Wolałbym, aby to była jakaś poważniejsza sprawa. Być może pan ma rację, zwłaszcza że jest to sytuacja, w której nie bardzo jakoś widać sens gry; troszeńkę to wygląda na grę państwem.

Tomasz Skory: No właśnie absurd i omijanie prawa. Dać się wybrać, a potem zawiesić się.

Jacek Wódz: Tak.

Tomasz Skory: Dziękuję bardzo.