To spotkanie na pl. św. Piotra ludzi żegnających Jana Pawła II to ewenement w historii ludzkości. To pojedyncze, wyjątkowe wydarzenie. Nauka tutaj w zasadzie jest bezradna – mówi psycholog z gdańskiego zakładu psychologii społecznej Wiesław Baryła.

Katarzyna Gramse-Matusiak: Na placu św. Piotra w Rzymie w piątek spotkają się ludzie różnych ras, wyznań, przekonań politycznych. Będzie to symbol niesamowitego pojednania. Czy takie zjawisko można w jakiś racjonalny, naukowy sposób wyjaśnić?

Wiesław Baryła: Nie, ponieważ nauka zajmuje się rzeczami, zjawiskami powtarzalnymi. To spotkanie na placu będzie ewenementem w historii ludzkości - tak można to powiedzieć. To pojedyncze, wyjątkowe wydarzenie. Nauka tutaj w zasadzie jest bezradna.

Katarzyna Gramse-Matusiak: Od kilku dni chyba każdy z nas gromadzi w sobie niesamowite pokłady emocji. Czy jest jakiś sposób na rozładowanie tych emocji? Co powinniśmy robić?

Wiesław Baryła: Na pewno nie polecałbym rozładowywania tych emocji przez mechanizm, który nazywa się „katharsis”, czyli przez wypłakanie się, wyżalenie, ponieważ efekt prawdopodobnie, jak pokazują badania, będzie dokładnie odwrotny: im więcej płaczu - tym więcej płaczu, im więcej żalu - tym więcej żalu. Co można poradzić? Jedna wersja jest taka, że można odwołać się do rozsądku i do badań, które pokazują, że emocje trwają znacznie krócej, niż nam się wydaje. Niestety, świat jest tak zbudowany, że zarówno radości i przykrości trwają znacznie krócej, niż nam się wydaje, że doświadczać będziemy. Wydaje się nam, że będziemy rozpaczać miesiącami, a okazuje się, że po kilku dniach jest już całkiem normalnie. Wydaje się też, że będziemy się radować miesiącami, a okazuje się, że po kilku godzinach już przestaje nas tak bardzo cieszyć. To jest żadne pocieszenie dla osób, które w tym momencie odczuwają żal i smutek. Rada byłaby taka: powinniśmy się cieszyć, że mieliśmy to szczęście, że nasz rodak jest jednym z największych ludzi w historii świata, a na pewno największym człowiekiem współczesności i było mu dane przez tak długi okres czynić swoją posługę. To jest raczej powód do radości niż do smutku.

Katarzyna Gramse-Matusiak: Czy w jakiś szczególny sposób powinni przygotować się pielgrzymi, którzy wybierają się na pogrzeb papieża, kiedy wiadomo, że czeka ich bardzo długa podróż, męcząca, w stresie, z tymi emocjami i nagle znajdą się w potężnym tłumie ludzi na placu św. Piotra, wśród tych milionów, którzy będą żegnać papieża? Czy do tego też należy się w jakiś szczególny sposób przygotować?

Wiesław Baryła: Na pewno tak. Wszyscy ci, którzy wybiorą się do Rzymu, będą poddani działaniu niezwykle silnych mechanizmów społecznych. Pojawia się efekt odłączenia swoich zachowań od własnej osoby, własnej tożsamości. Pojawia się komformizm, czyli zachowania takie same, jakie charakteryzują większość. Na pewno należy zachować rozsądek i podporządkowywać się wszystkim tym, którzy będą pomagać i wydawać polecenia.

Katarzyna Gramse-Matusiak: A co później, już po pogrzebie? Na pewno wielu będzie odczuwało olbrzymią pustkę.

Wiesław Baryła: Na pewno smutek, negatywne emocje miną znacznie szybciej, niż każdemu z nas się wydaje.

Katarzyna Gramse-Matusiak: A czy powinniśmy mieć z tego powodu jakieś wyrzuty sumienia?

Wiesław Baryła: Nic nie możemy na to poradzić. Tak po prostu jesteśmy skonstruowani, żeby emocje działały. Cały system, którego wynikiem one są, musi być gotowy do reagowania na nowe. Człowiek jest istotą, która żyje w teraźniejszości ku przyszłości.