Traktujemy to poważnie, ale Jan Parys nie przedstawił dowodów - tak Przemysław Gosiewski mówi o rzekomym szpiegu w Kancelarii Premiera. Gość Kontrwywiadu RMF FM potwierdza, że ta osoba pracowała tam pół roku temu, czyli za rządów PiS-u.

Konrad Piasecki: Niespodziewana wypowiedź, poszukiwania na szeroką skalę, przesłuchania Jana Parysa i małe śledztwo. Jakie rezultaty?

Przemysław Gosiewski: Skromne. Okazało się, że pan Parys odnosił swoje słowa do osoby, która od pół roku nie jest pracownikiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Była pracownikiem za wcześniejszych rządów. Ponadto, pan Parys przedstawił pewne swoje uwagi, natomiast nie przedstawił żadnych dowodów.

Konrad Piasecki: Ale jeśli osoba, która jest agentem obcego wywiadu, kiedykolwiek pracowała w Kancelarii Premiera i która funkcjonuje gdzieś na polskim rynku politycznym, to jak rozumiem, zostanie ona zatrzymana i poddana szczegółowemu śledztwu?

Przemysław Gosiewski: Na pewno zostanie w tej sprawie wszczęte śledztwo. Ale nie wiem, czy zostanie zatrzymana – to będzie zależało od wyników śledztwa. Całą sprawę potraktowaliśmy poważnie, aczkolwiek argumenty pana Parysa nie były przekonywujące.

Konrad Piasecki: Co to za osoba?

Przemysław Gosiewski: Wiem, kto to jest, ale dla dobra śledztwa nie powinniśmy wymieniać jej nazwiska.

Konrad Piasecki: Mówi pan, że ta osoba od pół roku nie pracuje w Kancelarii Premiera. A na jak wysokim stanowisku pracowała?

Przemysław Gosiewski: Nie mogę w tej sprawie udzielić szczegółowych informacji, bo posłużyłoby to identyfikacji tej osoby.

Konrad Piasecki: Ale czy to jest osoba, która była kluczowa w Kancelarii Premiera? Była ministrem czy też jakimś „pionkiem” w którymś z departamentów?

Przemysław Gosiewski: Była na pewno osobą znaczącą, natomiast chcę jasno powiedzieć, że była to osoba, która pracowała tam za wcześniejszych rządów, nie pisowskich. Kiedy pół roku temu odbyła się reorganizacja kancelarii, ta osoba odeszła.

Konrad Piasecki: Została z niej usunięta czy odeszła na własną prośbę?

Przemysław Gosiewski: Podziękowano tej osobie za pracę w kancelarii, natomiast jeśli chodzi o obecną sytuację, to chcę powiedzieć, że wszystko traktujemy bardzo poważnie, ale pan Parys nie do końca przedstawił przekonujące dowody, natomiast wszystkie poszlaki na pewno będą badane.

Konrad Piasecki: Czyli on mówił tylko o swoich podejrzeniach i przekonaniach, a nie o faktach i informacjach?

Przemysław Gosiewski: Przede wszystkim mówił o swoich przemyśleniach, wnioskach z pewnych faktów w życiorysie tej osoby. Wszystkie te wątki będą badane.

Konrad Piasecki: A jak poważnie traktujecie sprawę wycieku notatki z rozmowy ministra Kancelarii Premiera z wiceamabasadorem USA. Wie pan, kto wyniósł tę notatkę?

Przemysław Gosiewski: Jest prowadzone postępowanie, które ma ustalić, czy ta notatka została wyniesiona z Kancelarii Premiera czy z jakiego innego resortu. Po drugie, w jaki sposób ta notatka była przekazywana do różnych osób upoważnionych. Ta sprawa jest badana. Ten dokument powinien mieć odpowiednią klauzulę i badamy dlaczego tej klauzuli nie nadano temu dokumentowi. Myślę, że wnioski będą niedługo znane.

Konrad Piasecki: Badacie, szukacie, a wczorajszy gość Kontrwywiadu – Paweł Graś, mówi, że to na pewno był Roman Giertych, bo to on odniósł z całej tej historii najwięcej korzyści.

Przemysław Gosiewski: Ja nie mam wiedzy na obecnym etapie, kto wyniósł tę notatkę. Na pewno te sprawy zostaną ustalone.

Konrad Piasecki: Ale ma pan jakiekolwiek podejrzenia?

Przemysław Gosiewski: Sądzę, że powinniśmy poczekać na oficjalny wynik postępowania. Myślę, że w ciągu kilkunastu dni będziemy mieć tu szczegółowe informacje i wtedy będziemy mogli tę sprawę ocenić.

Konrad Piasecki: To zapytam inaczej. A jeśli się dowiecie, która osoba wyniosła tę notatkę, dostarczyła ją prasie, to tej osobie – pańskim zdaniem – należy się dymisja, czy tylko nagana i upomnienie?

Przemysław Gosiewski: Wyciąganie tego typu wniosków jest możliwe, wtedy kiedy będziemy znali wszystkie okoliczności tego przecieku. Ale sądzę, że najpierw poznajmy całą sprawę, a potem wydajmy wyroki.

Konrad Piasecki: A teraz radykalna zmiana tematu i przedwyborcza reklamówka Prawa i Sprawiedliwości. Czy Daria może czuć się bezpieczna i radosna w kraju, w którym Ministerstwo Zdrowia miesiącami nie może wycofać śmiertelnie niebezpiecznego leku?

Przemysław Gosiewski: Bo takie są w Polsce przepisy, natomiast my tę sprawę potraktowaliśmy bardzo poważnie – natychmiast była reakcja Ministerstwa Zdrowia i to pokazuje…

Konrad Piasecki: Nie, nie, panie ministrze – szybkiej reakcji resortu nie było, bo o tym leku i problemach z nim było wiadomo już w styczniu, potem w czerwcu, październiku, a Ministerstwo Zdrowia i Nadzór Farmaceutyczny nie robił.

Przemysław Gosiewski: Ja mam inną wiedzę w tej sprawie, natomiast pamiętajmy, że w Polsce dokonuje się reforma przepisów dotyczących dopuszczania leków do obrotu. Te sprawy są porządkowane. Po poprzednim rządzie otrzymaliśmy bardzo niedobry spadek.

Konrad Piasecki: Panie ministrze, nawet przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia mówią, że w tej sprawie zawinił człowiek, a nie przepisy.

Przemysław Gosiewski: Ale ja też mówię panu, że w tej sprawie jest porządkowana kwestia dopuszczania leków do obrotu. Rząd już pracuje na taką ustawą, która będzie wprowadzała ostrzejsze kryteria dopuszczenia leku i większą odpowiedzialność osób za tego typu decyzje.

Konrad Piasecki: Kto za tę sprawę powinien zapłacić stanowiskiem? Minister zdrowia czy tylko Główny Inspektor Nadzoru Farmaceutycznego?

Przemysław Gosiewski: Na pewno te osoby, które ponoszą odpowiedzialność. Ja jestem zwolennikiem radykalnych działań.

Konrad Piasecki: Czyli minister?

Przemysław Gosiewski: Na pewno osoby, które miały wiedzę, a nie zareagowały we właściwym czasie, powinny ponieść odpowiedzialność.

Konrad Piasecki: Rzecznik ministra zdrowia mówi, że minister zdrowia ma tę informację od kilku tygodni.