Mamy ograniczone środki. Gdybyśmy ogłosili w październiku start Roberta Biedronia w wyborach prezydenckich, nie stać by nas był do końca kampanii. Zakończylibyśmy w lutym - przyznał Włodzimierz Czarzasty Gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM. "Jutro zaczynamy kampanię. Od jutra pracujemy dzień i noc" – dodał przewodniczący SLD – "Startujemy od jutra i walimy twardo dzień po dniu". Przewodniczący SLD Włodzimierz Czarzasty wraz z Jerzym Wenderlichem będzie tworzył komitet poparcia dla kandydata Lewicy w wyborach prezydenckich Roberta Biedronia. Gość Krzysztofa Ziemca w RMF FM przyznał, że będzie prosił o wsparcie byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Innych nazwisk nie chciał podać. W internetowej części rozmowy zapewniał: "Będziemy walczyli uczciwie do ostatniej kropli krwi o drugą turę".

"To, że polskiego prezydenta nie będzie w Yad Vashem, to jest wynik klęski polskiej dyplomacji - jak ktoś przegrywa 27 do 1, jak ktoś jest marginalizowany w Unii Europejskiej i ma do czynienia bardziej z Trybunałem Sprawiedliwości niż z Unią Europejską" - mówił Włodzimierz Czarzasty w internetowej części programu Gość Krzysztofa Ziemca. "Jak blisko Izraela byliśmy dwa lata temu - listy wzajemne po ustawie, skądinąd skandalicznej (o IPN- red.), przyjaźń, wielka sprawa. No i gdzie jest to wszystko?" - pytał retorycznie lider SLD.

SLD daje naszym eurodeputowanym wykładnię: "Róbcie wszystko, żeby Polakom i Polkom nigdy nie zostały zabrane środki finansowe" - odpowiedział Czarzasty pytany, czy cieszył się z Robertem Biedroniem, gdy Parlament Europejski przyjął rezolucję w sprawie praworządności w Polsce. "Pan Kaczyński i rząd to nie jest naród polski. Bez względu na to, jak głupi jest rząd, nie można doprowadzać do sytuacji, żeby Polkom i Polakom zabrano potencjalnie albo stworzono szansę na zabranie pieniędzy. Taka jest doktryna SLD. Jeżeli chodzi o polityków związanych z SLD, trzech doszło do wniosku, ze to nie zagraża zabraniu środków, a dwóch uznało, że istnieje zarzewie takiej sytuacji, że mogą być środki zabrane. Stąd dwóch się wstrzymało, trzech głosowało >>za<<."- dodał wicemarszałek Sejmu,

W internetowej części Krzysztof Ziemiec zapytał tez, kiedy Lewica złoży projekt o związkach partnerskich. "Uważamy, że związki partnerskie powinny być unormowane prawnie. 28 proc. dzieci rodzi się w Polsce w związkach partnerskich"- odpowiedział Czarzasty. Dodał też, że "wszyscy, jak mówią >>związki partnerskie<<, to każdy ma przed oczyma związki homoseksualne, a szczególnie przez mężczyzn. To jest takie prymitywne, homofobiczne. Każdy chce kochać, każdy chce być wolny, każdy chce żyć tak, jak ma ochotę. Dlaczego dwie lesbijki czy dwóch gejów nie ma prawa do miłości? To jest jakiś homofobiczny absurd."

Krzysztof Ziemiec: Robert Biedroń - na pewno on będzie kandydatem Lewicy na prezydenta?

Włodzimierz Czarzasty: On już jest kandydatem.

Wie pan, pytam, bo miała być kobieta. Pamięta pan takie zapowiedzi?

Nie pamiętam takich zapowiedzi...

Ja pamiętam, kilka nazwisk padało. W każdym razie: to na pewno Robert Biedroń?

Panie redaktorze, jest tworzona prawdziwa polityka i jest tworzona polityka medialna. W prawdziwej polityce wypowiadają się ludzie, którzy biorą za to odpowiedzialność. Nie było ani ze strony pana Zandberga, ani ze strony pana Biedronia czy mojej zapowiedzi innych nazwisk. Mówiliśmy: "poczekajmy, analizujemy sytuację". Wie pan, z Lewicą jest taka sytuacja: zdecydowaliśmy się na pana Biedronia, rozmawialiśmy o tym już w lipcu - nie wiem, czy państwo sobie przypominacie, wtedy była ta sytuacja z mandatem nieoddanym, jak połączyliśmy trzy partie...

Wiele takich sytuacji było, gdzie Robert Biedroń jedno mówił, obiecywał, potem co innego robił.

Myślę, że niewiele - po pierwsze...

Oj, kilka było.

...ale ta najbardziej znana. Wtedy faktycznie wahał się w tej sprawie, ale od momentu, kiedy się połączyliśmy, połączyliśmy siły, każdy z nas stracił trochę, świadomie zresztą, swojej wolności. I wtedy powiedzieliśmy: "Robert, kończymy tą dyskusję, zostajesz w europarlamencie, zostajesz szefem sztabu" - i wtedy, pamiętam, Adrian albo ja powiedzieliśmy i ogłosiliśmy to: "i mamy jeszcze dla pana Biedronia jedno zadanie" - i to było właśnie to zadanie.

Czyli krótko mówiąc: nie chciał, ale musiał?

Nie. W lipcu tak ustaliliśmy, tak? Że będzie szefem sztabu i będzie...

Ale ja mówię o Robercie Biedroniu: trochę nie do końca chciał być prezydentem, ale musiał, bo pan tak zdecydował.

Nie, nie, nie. To źle mnie pan zrozumiał. W lipcu zawarliśmy takie porozumienie, że my startujemy z Adrianem do wyborów (parlamentarnych), trzy nasze partie zawierają porozumienie, Robert jest szefem sztabu, nie rezygnuje z mandatu (europosła) i będzie startował na prezydenta. Tak ustaliliśmy po prostu - i tak konsekwentnie zrobiliśmy.

Bo jeszcze jesienią w tym studiu mówił pan, że to Robert musi się zdecydować.

Tak, dlatego że musiał już sam wszystkie argumenty przetrawić, ale decyzja kierunkowa była - i ona się zresztą konsekwentnie zakończyła. Ludzie mówią: może za późno, może za długo to robiliśmy. Powiem panu na antenie - jako chyba pierwszej antenie - prawdę: my mamy określone, ograniczone środki - jeżeli zaczęlibyśmy kampanię, ogłosilibyśmy Roberta kandydatem w październiku, nie stać by było nas do końca kampanii - bo my do tego poważnie podchodzimy. Jutro zaczynamy tak naprawdę kampanię i od jutra pracujemy dzień i noc - a jakbyśmy od października pracowali dzień i noc - bo tak trzeba tą kampanię robić, gryząc trawę - to finansowo zakończylibyśmy ją w lutym.

Szczery jak Włodzimierz Czarzasty, szczery jak Lewica.

Ale to jest uczciwe. Proszę pana, jaki to jest sens, jeżeli ktoś wystartował w październiku, to ja mam takie pytanie: pamiętacie państwo jakąś wielką akcję - nie atakując już nikogo, naprawdę - pani Kidawy-Błońskiej sprzed tygodnia, sprzed dwóch tygodni, sprzed miesiąca? Gdzieś skałę poprzesuwała razem z panem Hołownią. Jeszcze wybory są nawet nieogłoszone. Startujemy od jutra i walimy twardo dzień po dniu.

To niech pan powie naszym słuchaczom, co powie jutro Robert Biedroń, jaki program przedstawi, kto za tym programem stoi.

Oczywiście nie powiem, co Robert Biedroń powie, bo nie będziemy go jutro w związku z tym słuchali. Natomiast żeby była jasność: cały program jest oparty na tym, co mówimy do tej pory, mówimy bardzo konsekwentnie, zresztą wyborcy oceniają nas za to dobrze. Bo przypomnę, że w wyborach parlamentarnych były dwie rzeczy, na które zwracano uwagę, jeżeli chodzi o Lewicę: po pierwsze bardzo konsekwentny program, po drugie bardzo lojalni wobec tego programu wyborcy i wyborczynie.

Program będą tworzyli ludzie związani właśnie z partiami czy ludzie z zewnątrz? Myślę np. o Jakubie Bierzyńskim, który gdzieś tam z Robertem Biedroniem był związany i trochę medialnie mu pomagał. Będą takie osoby czy nie?

Będą. Pan Jakub Bierzyński nie, dlatego że pan Jakub Bierzyński pomagał tam różnym osobom, które różnie swoje kariery kończyły. Każdy z nas ma swoje doświadczenia, ma swoich doradców, każda partia - i partia Razem, i SLD, i partia Wiosna. Damy radę, mamy duże zaplecze profesorskie, mamy duże zaplecze marketingowe. To też jest tak - i to druga prawda, prawda prawdziwa: jak ktoś ma 12-14 procent (poparcia), ludzie zaczynają przychodzić - zwykle, jak ktoś ma 3-4 procent, ludzie zaczynają przechodzić i nie zauważać.

Wrócę do słów pana: "Startujemy od jutra i walimy twardo dzień po dniu". To jest zapowiedź takiej bardzo mocnej, brutalnej kampanii wyborczej?

Nie, my nie będziemy brutalnej kampanii prowadzili. Myślę, że to, kto przejdzie do drugiej tury, nie jest jeszcze jasne. Wydaje się, że pan Duda...

Na razie największe szanse ma kandydatka Platformy.

No dobrze...

Urzędujący prezydent to sprawa oczywista.

No dobrze. W tej chwili notowania są takie: 2-3 osoby mają notowania na poziomie 8-10 procent i pani Kidawa na poziomie 20 procent. Ja wiem jedną rzecz: Robert w każdej sprawie i na każde pytanie odpowie jasno i precyzyjnie, bo to wynika z programu Lewicy. Platforma nie odpowiada konkretnie na pytania, np. czy zostaniecie państwo przy tym wieku emerytalnym, jaki jest? Rano jest takie stanowisko, wieczorem inne. Czy zostaniecie przy programie 500+? Rano takie - wieczorem inne. Czy państwo świeckie wyobrażacie sobie tak, tak i tak - "no tutaj trzeba dyskutować". Więc wie pan...

Nie moją rolą jest być adwokatem kogoś innego, ale ostatnio jest taka wersja, że nie będą podnosić (wieku emerytalnego)...

Ale słusznie pan redaktor zauważył, korzystając z pana błyskotliwości, postaram się dołożyć swoją: ostatnio tak, ale miesiąc temu chyba inaczej.

Panie przewodniczący, kończąc ten temat spytam, o czyje poparcie pan będzie zabiegał - bo pan będzie według zapowiedzi takim szefem komitetu poparcia: czyli, rozumiem, jacyś profesorowie? Celebryci?

Tak, osoby znane i osoby, do których ludzie mają zaufanie. Tu nie chodzi o błyskotki, chodzi o osoby, które mają poważne nazwiska, są bardzo stabilne. Na pewno będę prosił o wsparcie pana Aleksandra Kwaśniewskiego. Czyli te osoby, które po pierwsze lewicę i nową lewicę... bo te dwie partie (SLD i Wiosna - przyp. RMF) za chwilę się połączą, partia Razem będzie z nami, ale nie w jednej strukturze...

To oczywiste nazwisko, ale może jakieś spoza lewicy, niekojarzące się.

Będziemy tworzyli ten komitet razem z Jerzym Wenderlichem, bo takie zadanie dostaliśmy. Spotkałem się z Jurkiem trzy czy cztery dni temu. W tym tygodniu już po niedzieli spotkamy się z Adrianem Zandbergiem i z Robertem Biedroniem. Ustalimy listę nazwisk, do których będziemy się zwracali.

Ten mechanizm, że partię czy kandydata popierają ludzie znani, działa dzisiaj na wyborców?

Zawsze ten mechanizm działa. Natomiast to też buduje powagę kandydata. Tak mi się przynajmniej wydaje, że osoby, które mówią: "Dobra, to jest ktoś dla nas, to jest ktoś, kto wnosi nowe wartości, ktoś, kto jest stabilny", oraz - jeżeli zdarzyło się temu komuś coś niestabilnego w przeszłości - to "my również gwarantujemy, każdemu się może coś zdarzyć"...

O kandydata Lewicy zapytam pana jeszcze w części internetowej, ale wrócę do tego, co działo się wczoraj w Senacie, czyli odrzucona nowelizacja ustaw sądowych bez żadnych poprawek. To dobrze? Żadnej dyskusji właściwie nie było, a priori rozdane karty, wszystko było jasne, że tak się to zakończy.

No nie, proszę pana, z tą oceną się nie zgodzę.

To znaczy: dyskusja była dyskusja, ale nie było dyskusji nad poprawkami, żeby cokolwiek tam jakoś jeszcze zmienić.

Przez miesiąc Senat pokazał, że można inaczej rozmawiać o Polsce, można inaczej rozmawiać o prawie. Senat konsultował to ze środowiskami prawniczymi ze wszystkich stron, bo każdy był zaproszony. Senat konsultował to również ze środowiskami zagranicznymi - bo generalnie rzecz biorąc, dobrze by było, gdyby prawodawstwo w Polsce nie powodowało następnych wyroków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej albo nie narażało Polski na zabranie środków albo zamrożenie środków finansowych. Niech pan też zobaczy na atmosferę, tzn. wreszcie partia rządząca musiała wytłumaczyć, o co jej chodzi. Przychodzili ci urzędnicy i niech pan zobaczy, że tym urzędnikom nie zabierano głosu, nie odzywano się do nich w sposób chamski, nie ośmieszano ich. Nie debatowano między trzecią a szóstą nad ranem. No jest różnica klas, tak mi się wydaje. Zresztą ja jestem dumny, bo mamy tam wicemarszałkinię Gabrielę Morawską-Stanecką, która stoi na czele tego zespołu prawnego: też wykazała dużą klasę. Każda sroczka swój ogonek chwali, ale to tak wygląda.