Protest polskich przewoźników na granicy z Ukrainą to wina Unii Europejskiej, która otworzyła rynki dla Ukrainy. W rozwiązanie tego problemu powinna zaangażować się Komisja Europejska - powiedział były wiceszef MSZ Marcin Przydacz, który był gościem Rozmowy o 7:00 w RMF FM i Radiu RMF24. Jak dodał, być może to presja na to, by wspierać Ukrainę spowodowała, iż przedstawiciele rządu Mateusza Morawieckiego zgodzili się w marcu tego roku na unijne regulacje będące przyczyną protestu.

Od 6 listopada na przejściach granicznych z Ukrainą trwa protest polskich przewoźników, którzy domagają się m.in. wprowadzenia zezwoleń komercyjnych dla firm ukraińskich na przewóz towarów, z wyłączeniem pomocy humanitarnej i zaopatrzenia dla wojska ukraińskiego. W środę komisarz UE ds. transportu Adina Vălean zarzuciła polskim władzom brak woli rozwiązania problemu i zagroziła skargą do TSUE w tej sprawie.

Były wiceminister spraw zagranicznych i były szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta ocenił, że sytuacja na granicy z Ukrainą, gdzie od niemal miesiąca tworzą się wielokilometrowe kolejki, to wina Unii Europejskiej. To decyzja UE spowodowała otwarcie unijnych rynków dla Ukrainy bez jakiejkolwiek analizy wpływu tej decyzji na sytuację państw przyfrontowych - przekonywał Przydacz. Jak dodał, w rozwiązanie problemu powinna zaangażować się Komisja Europejska.

Gospodarz rozmowy Tomasz Weryński przypomniał, że na rozwiązania w tej sprawie zgodzili się w marcu przedstawiciele rządu Mateusza Morawieckiego. Były wiceszef MSZ zaznaczył, iż nie zna szczegółów tych negocjacji.

Ja w tamtym czasie nie byłem już w rządzie. Odszedłem z rządu parę miesięcy wcześniej i nie zajmowałem się tą sprawą. Faktem jest, że w początkowych miesiącach rosyjskiej agresji na Ukrainę nacisk opinii publicznej, także i środowiska dziennikarskiego, był tak duży na podejmowanie decyzji korzystnych dla Ukrainy, że być może w całej stercie różnego rodzaju dokumentów, które były na siłę przepychane, mogły znaleźć się i takie - powiedział Przydacz.

Według niego, polskie władze angażują się w rozwiązanie problemu. Ministrowie infrastruktury Polski i Ukrainy ze sobą rozmawiali w ostatnim czasie. Wiem, że także i dyplomacje działają, także dyplomacja prezydencka. Nie chcę być tutaj rzecznikiem ani pana premiera, ani pana prezydenta, ale mam też informację, że są próby oddziaływania i reagowania na tę sytuację po to, aby ją jak najszybciej rozwiązać - zapewnił Przydacz.

W jego ocenie, konieczne jest przywrócenie pozwoleń dla firm transportowych z Ukrainy. W ten sposób możemy regulować - jako Unia Europejska - kto wjeżdża na terytorium naszych państw (...) nie zalewając naszego rynku - tłumaczył były wiceszef MSZ. Wyraził nadzieję, że sprawą zajmie się Rada UE ds. Transportu (ministrowie transportu państw UE), która ma się zebrać w przyszłym tygodniu.

"Odwołanie członków komisji ds. rosyjskich wpływów to bardzo zła decyzja"

Marcin Przydacz skrytykował środową decyzję sejmowej większości, która odwołała skład komisji ds. rosyjskich wpływów w Polsce. To jest bardzo zła decyzja, która prowadzi do paraliżu tej instytucji - ocenił poseł PiS. Podczas debaty nie usłyszeliśmy słowa zarzutu wobec tych konkretnych członków komisji, wobec ich kompetencji czy działań. Wystąpienie przedstawicieli koalicji lewicowo-liberalnej koncentrowało się na uderzaniu w samą ideę tej komisji - dodał.

Gość Tomasza Weryńskiego zwrócił uwagę, że po przeprowadzonej z inicjatywy prezydenta Andrzeja Dudy nowelizacji ustawy o komisji, gremium to miało jedynie wydawać raporty ze wskazaniem kto i jaką politykę prowadził w odniesieniu do Rosji. Dlaczego podejmowano decyzje chociażby o uzależnieniu nas od rosyjskiego gazu za czasów Donalda Tuska, dlaczego zapraszano pana Ławrowa (...) na zamknięte narady polskich ambasadorów (...) albo dlaczego podpisywano szereg porozumień ze służbami rosyjskimi - podkreślał Przydacz.

Sikorski ponownie na czele MSZ? "To byłaby bardzo zła decyzja"

Tomasz Weryński zapytał też swego gościa o skład przyszłego rządu Donalda Tuska, w którym funkcję szefa MSZ ma ponownie objąć Radosław Sikorski (minister spraw zagranicznych w latach 2007-2014). W ocenie Przydacza powrót obecnego europosła PO do tego resortu byłby bardzo złą decyzją.

Radosław Sikorski prowadził politykę, która - patrząc na konkretne decyzje i fakty z perspektywy interesu państwa polskiego - była, mówiąc najdelikatniej, nienajlepsza. Jeśli chodzi o politykę regionalną, czyli współpracę z państwami sąsiadującymi, to w zasadzie jej nie było - przekonywał polityk PiS.

Zarzucił też Sikorskiemu "butę i arogancję" w kontaktach z przedstawicielami innych państw. Jeśli chodzi zaś o politykę wschodnią, to w moich uszach ciągle brzmią groźby ze strony pana Sikorskiego wobec ukraińskich protestujących na Majdanie, kiedy próbował przymusić ich do akceptacji pana Jakukowycza na kolejne miesiące prezydentury. Gdy tamci to odrzucili, okazało się, że Janukowycz w perspektywie kilkunastu godzin uciekł już z Ukrainy - wskazał Przydacz. Takich błędów pana Sikorskiego było bardzo, bardzo dużo - zaznaczył.

Jego zdaniem, Sikorski nie będzie oponował, jeśli pojawią się naciski ze strony biznesu niemieckiego i francuskiego, by powrócić do współpracy z Rosją. Pan Sikorski z całą pewnością nie będzie oponował czy blokował tego typu zapędów, bo już dał przedsmak tego wtedy, kiedy prowadził politykę resetu z Rosją - przekonywał były wiceszef MSZ.

Przydacz za in vitro, ale przeciwko aborcji na życzenie

Poseł Prawa i Sprawiedliwości przyznał, iż poparł w środę w Sejmie obywatelski projekt w sprawie refundacji in vitro. Głosowałem za, ponieważ uważam, że skoro ta metoda nie jest metodą nielegalną, funkcjonującą na polskim rynku medycznym, ale tak naprawdę dostępną tylko dla osób zamożnych, to z mojej perspektywy nie jest to sytuacja sprawiedliwa. Powinna być ta metoda dostępna także dla tych, którzy nie mogą sobie na to, ze względów finansowych, dotychczas pozwolić - uzasadniał Przydacz. Wykluczył za to poparcie dla wprowadzenia legalnej aborcji do 12 tygodnia ciąży - projekt w tej sprawie złożyła w Sejmie Lewica. 

Jestem za ochroną życia, aczkolwiek mam też świadomość, że zdarzają się sytuacje życiowe, które wymagają położenia na szalę dwóch dóbr - z jednej strony życia dziecka, z drugiej strony życia czy zdrowia matki i państwo tutaj musi w odpowiedni sposób dać możliwość wyboru w tej arcytrudnej sytuacji. Jestem natomiast przeciwnikiem aborcji na życzenie - zaznaczył poseł Prawa i Sprawiedliwości.