"Pod względem militarnym Rosja nie osiągnęła żadnych sukcesów. Ukraina stawia skuteczny opór, ale jest on konsekwencją wsparcia Zachodu" - tak w przededniu rocznicy rosyjskiej agresji na Ukrainę mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM gen. Mirosław Różański. Gość Piotra Salaka podkreślał, że gdyby nie wsparcie Zachodu, to najprawdopodobniej Ukraina byłaby dziś częścią Rosji. "Wierzę, że bliżej zwycięstwa jest Ukraina" - dodawał były dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojnych i prezes Fundacji Bezpieczeństwa i Rozwoju STRATPOINTS.

Punktem przełomowym był ubiegły rok, kiedy Rosja zaczęła się cofać - myślę tutaj o rejonie charkowskim i chersońskim. To były momenty, które jednoznacznie wskazały, że ten prymat militarny Rosji jest tylko wyobrażeniem i nie ma racji bytu - oceniał gen. Mirosław Różański. Rosjanie, nie mogąc osiągnąć sukcesów militarnych, dokonali tego, co nazywamy terroryzmem państwowym - dokonali uderzenie na społeczeństwo ukraińskie - kwestie energetyczne, dostawy wody, etc. - wyliczał gość Piotra Salaka.

Gen. Różański przyznał, że to nie jest wojna w starym stylu. Potwierdza się to, że wysublimowana technologia IT będzie w przeszłości decydowała o przebiegu wojen - ocenił.

O rosyjskiej ofensywie słyszymy od przełomu lata i jesieni zeszłego roku. To jednak jest pewna narracja, która jest stosowana przez polityków i wojskowych. Pamiętajmy, że to też jest wojna informacyjna. Rosja dzisiaj posiada potencjał ludzki. Czy zgromadziła odpowiednie zapasy środków bojowych i sprzętu? Mam wątpliwości - ocenił gen. Różański. Rosja będzie dążyła do tego, żeby utrzymać uzyskane w 2014 r. terytoria - dwie separatystyczne republiki i Krym - dodał.

Ci, którzy oczekują czegoś takiego jak np. bitwa na Łuku Kurskim, chyba są w błędzie - czegoś takiego nie zobaczymy w tej wojnie. Ukraina stosuje perfekcyjną taktykę wykonywania uderzeń na głębokie zaplecze Rosjan. Przedwczoraj Ukraina wykonała uderzenia na głębokości Donbasu. Uważam, że ta formuła będzie dzisiaj dominująca - nie frontalny atak - ocenił nasz gość. Ukraina ma ograniczone zasoby ludzkie, nie mogą pozwolić sobie na nadmierne straty. Będą zmuszać Rosję do opuszczania terenów już zajętych w 2014 r. - dodał gen. Różański.

"Dla mnie jako dla wojskowego niewytłumaczalna jest ta inercja w podejmowaniu decyzji przez polityków"

Czy gdyby Ukraina dostała w pierwszym miesiącu wojny takie uzbrojenie jakie dostaje teraz, to ta wojna byłaby już zakończona? Na pewno dziś bylibyśmy w zupełnie innej sytuacji. Dla mnie jako dla wojskowego nie do końca jest wytłumaczalna ta inercja w podejmowaniu decyzji przez polityków. Jak rozmawialiśmy z kolegami z Zachodu, jak jeszcze byłem w służbie, to często wskazywaliśmy, że gdyby wiele spraw zależało od nas, od wojskowych, to one toczyłby się szybciej i byłyby sprawnymi. I myślę, że tu niestety to pokłosie tej inercji czy interesów politycznych kładzie się cieniem na tym, że Ukraina nie na czas i nie we właściwy sposób była wyposażana - mówił w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM gen. Mirosław Różański, były dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojnych i prezes Fundacji Bezpieczeństwa i Rozwoju STRATPOINTS.

Gość RMF FM był więc pytany, czy to pokłosie tego, że Zachód bał się eskalacji konfliktu. To jest właśnie ta konsekwencja zderzenia z tą drugą armią świata. Na początku wszyscy obawiali się, co będzie. Zresztą w pierwszym tygodniu mało kto wierzył w to, że Ukraina ten cios wytrzyma. Ba! Że stawi opór - mówił gen. Różański. Później te dostawy sprzętu były nazwane defensywnymi. Ale dalej była ta obawa. I myślę, że kolejne miesiące odsłoniły ten zafałszowany obraz tej drugiej armii świata, Putina, który chyba nie do końca wie, jaki jest potencjał jego armii. Tych dowódców, którzy nie do końca są chyba przygotowani - wyjaśniał. Jego zdaniem, to właśnie "ośmieliło decydentów" w podejmowaniu decyzji o przekazywaniu kolejnego sprzętu. I co ważne Ukraina, żołnierze ukraińscy udowodnili, że potrafią wykorzystać to wsparcie - dodał prezes Fundacji Bezpieczeństwa i Rozwoju STRATPOINTS.

"Słabość rosyjskiej armii było widać już w pierwszym tygodniu wojny"

Zdaniem gościa RMF FM o słabości rosyjskiej armii mogliśmy się przekonać już w pierwszym tygodniu tej wojny. Bo jak obserwowałam pierwsze godziny tej wojny, czyli to głębokie uderzenie na infrastrukturę wojskową, czyli na lotniska, tam gdzie znajduje się wojsko, to w moim wyobrażeniu był taki obraz: faktycznie przygotowują się do tego, że neutralizują system obrony powietrznej ukraiński, że teraz wykonają jakieś uderzenia o charakterze powietrzno-lądowym, zajmą istotną infrastrukturę i po prostu przejmą władzę - opowiadał gen. Różański. Okazało się, że rozbili się o lotnisko, które jest za zachód od Kijowa, gdzie samoloty już z tymi, którzy mieli przejąć władzę, były już w powietrzu. A okazało się, że to nie zadziałało - dodał były dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojnych.

Z czego więc wynika ta słabość rosyjskiej armii? To już nie jest kwestia tylko i wyłącznie sprzętu, tylko w Rosji, w państwie totalitarnym jest ten mechanizm, który powoduje, że przywódcy czy dowódcy nie są przyzwyczajeni do przyjmowania uwag, sugestii, podpowiedzi - wyjaśniał. To, co oni mówią, jest najważniejsze. I to powoduje, że ich podwładni różnych szczebli tych taktycznych tak naprawdę mogą przemilczeć pewne rzeczy, bo wiedzą, że to może spotkać się z różną retorsją. I to doprowadziło do sytuacji takiej, że nastąpiło takie samo przekonanie, że absolutnie są najlepsi. Mówię w tej chwili o Putinie i jego najbliższym otoczeniu. Bo oglądanie parad, oglądanie na poligonach wyreżyserowanych fragmentów to nie jest to - dodał wojskowy.

Opracowanie: