Lewica obiecuje podwyżkę emerytury minimalnej do 2400 zł brutto. Jak przyznaje Piotr Gadzinowski w Popołudniowej rozmowie w RMF FM, będzie to kosztowało ponad 40 miliardów zł. „Te pieniądze weźmiemy z podatków” – zaznacza. „Wprowadzimy oszczędności, zlikwidujemy przerosty w zatrudnieniu, zlikwidujemy IPN, zaprzestaniemy finansowania Kościoła, a przede wszystkim wprowadzimy podatki dla wielkich korporacji” – dodaje. „Mam nadzieję, że budżet nam się zepnie” – mówi kandydat Lewicy do Sejmu. Na uwagę, że budżetu nie można planować "na nadziejach", Gadzinowski odpowiedział: "Ja byłem przez 10 lat w Sejmie i ja dobrze wiem, jak się robi budżet. Budżet jest planowany też na nadziejach, żeby to się spięło".

Marcin Zaborski pytał także Gadzinowskiego o kwestię służby zdrowia - Lewica chce podwyższenia wydatków do 6,8 proc. PKB do 2022 roku. Zwiększymy składkę zdrowotną - mówi. My nie obiecujemy, że będziemy obniżać podatki i zwiększać płace, bo nie chcemy okłamywać wyborców - zaznacza.

Zapytany o to, czy czuje się "dinozaurem", jak kiedyś określał starszych polityków Robert Biedroń, powiedział: My nie jesteśmy zdarte płyty, jesteśmy stare, dobre winyle.

Może i trochę trzeszczymy, ale mamy charakter, mamy klimat. Polacy lubią te piosenki, które znają i myślę, że nasi wyborcy wrócą do was, do tych trochę trzeszczących winyli, ale dlatego, że my kiedy rządziliśmy czy współrządziliśmy, to okazaliśmy się fachowcami - powiedział Gadzinowski.

Gadzinowski: Lewica nie ma kandydata na premiera

Nie mamy kandydata na premiera - mówi w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Piotr Gadzinowski z Lewicy. Były poseł SLD, który chce wrócić do Sejmu, zapowiada, że jego formacja dopiero po wyborach będzie rozmawiała o tym, kto miałby tworzyć rząd. Pamiętam premiera z Krakowa, pamiętam technicznego premiera z tabletu, pamiętam wielu prawie prezydentów i dlatego my zachowujemy pewną pokorę i umiar - mówił Gadzinowski. Naszego kandydata na premiera nasz klub parlamentarny pokaże wtedy, gdy przystąpimy do rozmów koalicyjnych - zaznaczył.

Marcin Zaborski, RMF FM: Kiedyś próbował pan wytłumaczyć w Sejmie gdzie jest Hongkong, teraz chce pan znowu wrócić do Sejmu, no to spróbujmy o tym Sejmie porozmawiać i o waszej wizji politycznej. Ile kobiet dostało pierwsze miejsca na sejmowych listach Lewicy?

Piotr Gadzinowski: Dostało na pewno około połowy...

Policzył pan to dokładnie - ile jest jedynek kobiet na listach Lewicy? 

Ja akurat jestem taką osobą, która uważa, że media fetyszyzują jedynki...

A odpowie pan na to pytanie? Ile jest tak naprawdę?

Odpowiem, tak. Ale najpierw powiem, że media fetyszyzują jedynki i na przykład na mojej liście, liście Warszawie, co prawda pierwszy jest mężczyzny, ale dalej są już trzy kobiety. 

OK. 14 kobiet Lewicy w 41 okręgach wyborczych. Taka jest prawda, to nie jest koło połowy... Ale pytam o to dlatego, że zerkam do waszego programu i czytam: Wprowadzimy parytet płci - w Radzie Ministrów, zarządach powiatów, województw, dzielnic, zarządach i radach nadzorczych spółek samorządowych i Skarbu Państwa. Czy na pierwszych miejscach list Lewicy rzeczywiście jest równa reprezentacja, o którą zamierzacie walczyć? 

Parytet to jest minimum 1/3. I to jest tak, że zaczynamy od 1/3, a być może dojdziemy do połowy, mam nadzieję, że dojdziemy do czasu, kiedy kobiet będzie więcej. Ja byłem kiedyś w parlamencie islandzkim, i tam jest przewaga kobiet. I ten parlament słynie z tego, ze jest parlamentem spokojnym, zrównoważonym, nie ma pyskówek i pracuje po skandynawsku, czyli bez zrywów, systematycznie i skutecznie.

Tyle a propos pracy, Lewica obiecuje godne wynagrodzenia w sektorze publicznym. W waszym programie czytam: nikt w sektorze publicznym nie będzie zarabiać mniej niż 3,5 tys. brutto. Naprawdę nikt? Każdy dostanie minimum 3,5 tys. zł brutto?

Mam nadzieję, że przez 4 lata jak będziemy rządzili czy współrządzili - dojdzie do tego. 

Czyli obiecuje pan dzisiaj - np. panie sprzątające w urzędach w sferze publicznej 3,5 tys. brutto, minimum.


Zwłaszcza panie, ponieważ sprzątanie jest ciężką robotą. Kiedy byłem studentem sprzątałem w Brukseli i w Londynie, robiłem to na czarno... W 2002 roku, kiedy byłem już posłem na Sejm i debatowaliśmy z naszymi kolegami Belgami o wejściu naszym do Unii. Oni wtedy zrobili taką akcję - wyłapywali Polaków (pracujących - przyp. red.) na czarno. My mówiliśmy, żeby przestali, że zaraz wejdziemy do Unii i powiedziałem: "ja tu sprzątałem, aresztujcie mnie".

Wspomnienia są ważne, ale program dla mnie - przynajmniej w tym programie - jest ważniejszy. Program wyborczy Lewicy. Zerkam do niego po raz kolejny. Obiecujecie dużo, jeśli chodzi o pieniądze. Np. podwyżkę minimalnej emerytury. Dzisiaj minimalna emerytura w Polsce wynosi?

Minimalna emerytura w Polsce wynosi 1200 zł.

1100 zł brutto. Wy obiecujecie gwarantowaną emeryturę minimalną na poziomie...

Na poziomie 2400 zł.

1600 zł. na rękę. To ile pieniędzy potrzeba, żeby to dzisiaj wprowadzić w Polsce?

To zależy.

Ktoś to policzył, rozumiem, jak taką ofertę składacie?

Tak.

Ile tych pieniędzy trzeba, żeby to zrealizować?

Ponad 40 mld zł. 

I skąd te pieniądze wziąć?

Te pieniądze weźmiemy z podatków.

Czyli podwyższycie podatki? 

Będą wpływy podatkowe ze względu na to, że jest planowany wzrost gospodarczy.

Dzisiaj też są wpływy podatkowe, ale ani płaca minimalna, ani emerytura minimalna nie wynoszą tyle, ile wy proponujecie.

Tak jest, ale wprowadzimy oszczędności.

Gdzie?

Już mówię.

40 mld na to trzeba zaoszczędzić.

Dobrze. Wprowadzimy oszczędności, zlikwidujemy przerosty w zatrudnieniu, zlikwidujemy IPN, zaprzestaniemy finansowania Kościoła, a przede wszystkim wprowadzimy podatki dla wielkich korporacji.

Ile z tych podatków uda się uzyskać pieniędzy?

Mam nadzieję, że budżet nam się zepnie.

Polityka na nadziei oparta...

Nie, nie, panie redaktorze! Ja byłem przez 10. lat w Sejmie i dobrze wiem, jak robi się budżet. Każdy budżet jest planowany też na pewnych nadziejach i planowany jest na tym, żeby się to spięło.

Właśnie - wyższa płaca minimalna, wyższa emerytura minimalna, a do tego - co pan dzisiaj pisze w swoim tekście - do 2020 roku Koalicja Lewica przeznaczy na publiczną służbę zdrowia 6,8 procent PKB. Naprawdę?

Dobrze. Wprowadzimy oszczędności, zlikwidujemy przerosty w zatrudnieniu, zlikwidujemy IPN, zaprzestaniemy finansowania Kościoła, a przede wszystkim wprowadzimy podatki dla wielkich korporacji

Ile z tych podatków uda się uzyskać pieniędzy?

Mam nadzieję, że budżet nam się zepnie

Polityka na nadziei oparta...

Nie, nie, panie redaktorze! Ja byłem przez 10 lat w Sejmie i dobrze wiem, jak robi się budżet. Każdy budżet jest planowany też na pewnych nadziejach i planowany jest na tym, żeby się to spięło.

Właśnie - wyższa płaca minimalna, wyższa emerytura minimalna, a do tego - co pan dzisiaj pisze w swoim tekście - do 2020 roku Koalicja Lewica przeznaczy na publiczną służbę zdrowia 6,8 procent PKB. Naprawdę?

Tak!

Do 2020 roku?

Mam nadzieję!

W przyszłym roku?

Mam nadzieję, że nam się to uda.

A czytał pan program Lewicy?

Tak!

I tam jest napisane, że w 2020 roku będzie 6,8 procent PKB?

Mam program Lewicy...

I co tam jest napisane?

Już, już - proszę bardzo...

Na zdrowie - ile przeznaczymy?

Przeznaczymy 6,8 proc. do 2022 roku.

A, czyli nie 2020 jak pan pisze w internecie.

To widocznie nastąpił... Jak to się mówi, przepisałem się.

Radze uważać co pan obiecuje, bo potem przyjdą i powiedzą: pan obiecał. Skąd te miliardy złotych na służbę zdrowia?

Zwiększymy składkę.

Zdrowotną?

Tak.

Więcej pieniędzy będziemy wyciągać od ludzi, żeby było na zdrowie?

Wie pan, to nie jest tak, że się wydrukuje te pieniądze.

Trzeba miliardy złotych nagle znaleźć.

No dobrze. My nie obiecujemy, że będziemy obniżać podatki i zwiększać płace, bo nie chcemy okłamywać naszych wyborców.

Robert Biedroń nazywa pana "leśnym dziadkiem" albo "dinozaurem"?

Nazywa mnie leśnym dinozaurem. Ale to tak pieszczotliwie.

A wie pan dlaczego pytam? Może czytał pan książkę Roberta Biedronia. On w tej książce pisze tak: "Potrzebujemy nowego rozdziału w polskiej polityce. Nowej formacji politycznej, która wniesie nową energię do skostniałej partyjnej polityki". A potem w wywiadach mówi, że będzie współpracował z zupełnie nowymi ludźmi, bo projekt nie może składać się ze "zdartych płyt". I teraz w wyborach parlamentarnych idzie do Sejmu razem z Piotrem Gadzinowskim, Markiem Dyduchem - ludźmi, którzy byli już w Sejmie lata temu i teraz chcą do niego wrócić.

Ponieważ, my nie jesteśmy zdarte płyty. Jesteśmy stare dobre winyle.

Ale trochę trzeszczące.

Może i trochę trzeszczymy, ale mamy charakter, mamy klimat. Co więcej, jak pan wie, Polacy lubią te piosenki, które znają i myślę, że nasi wyborcy wrócą do nas, do tych trochę trzeszczących winyli. Dlatego, że kiedy my rządziliśmy czy współrządziliśmy, to okazaliśmy się fachowcami.