Jacek Kurski od dziesięciu lat ma zdolność elektryzowania świata polityczno-dziennikarskiego. I w tej kampanii też tak jest. Od paru dni trwa jakieś przedziwne przepychanie go i przypisywanie przez sztab BK do sztabu AD i wypychanie przez sztab AD z tegoż. Rzecznik PiS powiedział dziś, że "Jacek Kurski nie jest członkiem sztabu i nie ma nic wspólnego z panem ministrem Andrzejem Dudą", co wprowadziło mnie w mały szok poznawczy. Bo choć nie uważam, by obecność czy nieobecność w sztabie AD słynnego "Kury", miała kluczowe znaczenie dla losów tej kampanii, to dziwne zdaje mi się mówienie, że ktoś, kto najpierw przygotowywał kandydata PiS do debaty w TVP i Polsacie, a potem negocjował warunki debaty w TVN, "nie ma nic wspólnego" z kandydatem. A inna sprawa, że Kurski dziś jest w Gdańsku i nie pracuje z Dudą nad drugą debatą. Nieżyczliwi mu twierdzą, że to kara za formę AD z pierwszego starcia, życzliwi i on sam - że pojechał do Trójmiasta, by opiekować się chorą mamą.

***

Duda trenuje, Komorowski też. Duda ma być ostry. Komorowski też. Duda ma atakować. Komorowski ma kontratakować. Obaj są podobno pełni woli walki. Studio telewizyjne zweryfikuje te zapowiedzi. 

***  

Obu kandydatom - jak mówią ludzie z ich otoczenia, szwankuje nieco zdrowie. BK ma problemy z gardłem i jest podziębiony. A i trudy kampanii robią swoje. AD w poniedziałek wylądował podobno na jakichś badaniach, które dowiodły, że objazdy kraju i emocje kampanijne nieco go nadwyrężyły - dlatego ostatnie dni miał nieco lżejsze. Może jest w tym coś z zasłony dymnej przed debatą, ale nie zdziwiłbym się, gdyby kandydaci byli już "na ostatnich nogach". Nerwy, stresy, wiece, setki spotkań, w połączeniu z deszczową pogodą nadwyrężyłyby każdego.  

***

Senat przyjął prezydencką propozycję referendum. To oznacza, że nic już chyba nas przed nim nie uratuje. Z sondaży wynika, że weźmie w nim udział około 40% wyborców. Co oznacza, że jego wynik, nie będzie miał - formalnie - żadnego znaczenia. Nie podoba mi się to referendum, nie podoba mi się pomysł emerytur po 40 latach pracy. Uważam, że wyborcze emocje są najgorszym suflerem dla urzędującego prezydenta. W obu tych przypadkach widać to jak na dłoni. Tomasz Nałęcz mówił mi dziś, że propozycja emerytalna jest "mniej więcej policzona" i że "prezydencka propozycja emerytury po 40-stu latach pracy to tylko punkt wyjścia. Bronisław Komorowski otwiera nią debatę". Świetnie. Podebatować zawsze można. Tylko czy otwieranie takiej debaty na 3 dni przed wyborami to najlepszy moment? 

*** 

Sondaże coraz bardziej wyrównane. Rekordem tego wyrównania jest sondaż dla Superexpressu prognozujący 47,3 % dla BK do 47 % dla AD. Ale i w innych różnice są minimalne, bliskie błędu statystycznego. Rosnący trend BK nieco się wyhamował. Ale wciąż zapowiada się wysoka frekwencja. Teoretycznie sprzyjająca prezydentowi. Teoretycznie, bo te wybory wymykają się nieco tradycyjnym sądom na temat zachowań poszczególnych elektoratów, a emocje, których wyrazem było wysokie poparcie kandydatów poza-establishmentowych, mogą zmienić też losy II tury. Wyborcy Kukiza deklarują, że raczej pójdą i 70-80% z nich zapowiada głosowanie na Dudę. Gdyby tak było, kandydatowi PiS przybyłoby prawie 2 miliony wyborców. I to byłaby liczba, która rozstrzygnęłaby o losach pojedynku.