Wczorajsze spotkanie w półfinale siatkarskich mistrzostw Europy wywołało ogromne emocje u naszych zawodników - do tego stopnia, że Tomasz Fornal miał problem ze snem. Jak sam przyznał, po tak intensywnych meczach trudno mu zasnąć. "Potrzebuję kilku godzin, a nawet tabletek, żeby sobie z tym poradzić" - mówi.

Podopieczni trenera Nikoli Grbicia we wczorajszym półfinale mistrzostw Europy pokonali Słowenię 3:1. W meczu o złoto zagrają z gospodarzami turnieju Włochami, którzy bez większych problemów pokonali Francuzów 3:0.

W piątek w Rzymie z polskimi dziennikarzami spotkał się Tomasz Fornal. Przyjmujący reprezentacji Polski przyznał, odpowiadając na pytanie dziennikarza RMF FM Wojciecha Marczyka, że po tak emocjonujących meczach, jak to wczorajsze, trudno mu zasnąć.

Trzeba sobie jakoś z tym radzić, ale fajne jest to, że dzisiaj mamy dzień wolny, luźniejszy. Pójdziemy spać o normalnej porze, jutro wstaniemy i będziemy mieli cały dzień na to, żeby się przygotować do tego finału, bo gramy dopiero o godz. 21 - odparł.

Fornalowi przed finałem dopisuje humor. Na pytanie, jak on i jego koledzy z kadry spędzą dzisiejsze popołudnie, odparł, że w planach jest wyjście na miasto.

Chodzi o to, żeby zjeść jakąś pizzę, makaron i wrócić na trening. Mamy na tyle fajną grupę, że nie musimy uciekać, żeby na siebie nie patrzeć. Jak uciekniemy, to też w większości w grupach - powiedział z uśmiechem.

Przyjmujący przekazał, że o godz. 19 mają zaplanowany trening, ale jego zdaniem nie będzie on wymagający. Pójdziemy, zaserwujemy trzy razy, dotkniemy piłkę i tyle - zaznaczył.

Polski siatkarz jest skoncentrowany i zdeterminowany przed nadchodzącym meczem. Jesteśmy po roku szkolenia swoich umiejętności, więc powinniśmy być lepsi - mówi.

W rozmowie z dziennikarzem RMF FM wyznał, że marzy mu się zwycięstwo we Włoszech przy pełnych trybunach. Nasz zawodnik zdaje sobie sprawę, że atmosfera na meczu będzie gorąca.

(Kibice) będą krzyczeć, będą ich (zawodników - przyp. red.) wspierać, ale ja w żadnym stopniu nie uważam, żeby to naszą drużynę w jakikolwiek sposób deprymowało. Wydaje mi się, że wręcz będzie to na nas działało motywująco - podkreśla.