Łukasz Kubot zmierzy się z Francuzem Gaelem Monfilsem (nr 9.) w trzeciej rundzie wielkoszlemowego turnieju na trawiastych kortach w Wimbledonie (z pulą nagród 14,6 mln funtów). Polski tenisista wczoraj pewnie pokonał Chorwata Ivo Karlovica 7:6 (7-2), 6:3, 6:3.

Monfils to showman, który potrafi wygrać każdy mecz i ma dużo doświadczenia na wielkich kortach. Walczy o każdą piłkę i nigdy nie odpuszcza. Na pewno nie wyjdę do gry w roli faworyta, więc nie będę miał nic do stracenia i będę się starał ukraść mu show. Myślę, że jutro przygotujemy na spokojnie z trenerem taktykę na niego. Mam nadzieję, że po meczu będę zadowolony z gry, niezależnie jaki będzie wynik spotkania. Powiem tak: byłoby fajnie po następnym meczu tańczyć kankana - stwierdził Kubot.

Tenisista z Lubina, zgodnie z umową z czeskim trenerem Janem Stocesem, po każdym efektownym zwycięstwie w singlu w ważnym turnieju tańczy kankana przed zejściem z kortu. Jego zwycięstwo nad Karlovicem to był piąty mecz wygrany w Londynie, bowiem do turnieju głównego przebił się przez trzy rundy eliminacji.

W najbardziej wyrównanym pierwszym secie żaden z tenisistów nie stracił swojego serwisu, więc doszło do tie-breaka. W nim Polak zdobył ostatnie pięć punktów, od stanu 2-2.

Mecz miał się toczyć przede wszystkim na płaszczyźnie psychicznej i na jednym przełamaniu, no i tak było. To było widać na początku - nerwówka po obu stronach, do tego obaj byliśmy trochę zaskoczeni zmianą w planie gier. Mieliśmy grać trzeci mecz, a nagle zostaliśmy przesunięci na wcześniejszą godzinę. Ja w trakcie deszczu siedziałem w domu, który tu wynajmuję podczas Wimbledonu i czekałem na znak od trenerów - powiedział Kubot.

W sumie przyjechałem na ostatnią chwilę i popełniłem tutaj duży błąd, bo przed meczem się dobrze nie rozgrzałem. Nawet nie zdążyłem odbić kilku piłek wcześniej. Skutki było widać w pierwszy gemach, gdy miał +break pointy+, ale udało mi się wybronić z nich. Zresztą ja też nie wykorzystałem szans, natomiast kluczowy dla całego meczu był chyba tie-break. W następnych dwóch setach koncentrowałem się na wygrywaniu swojego serwisu i czekałem na jakąkolwiek szansę przy jego podaniu. Jak się pojawiły, to je wykorzystałem - dodał.

W drugim secie Kubot przełamał serwis rywala w szóstym gemie, po chwili prowadził 5:2, po czym zakończył go wynikiem 6:3. Natomiast w trzecim kluczowy był "break" zdobyty w ósmym gemie, na 5:3.

W trzecim secie Karlovic miał chyba najwyższy procent pierwszego serwisu. Postawił wszystko na jedną kartę i szczęśliwie się złożyło, że przy pierwszej szansie na przełamanie zagrałem fantastyczny return, właściwie typowo deblowy. Uważam, że dzisiaj decydująca była koncentracja i skuteczność pierwszego serwisu. Nie wkładałem w niego całej siły, lecz starałem się mocno rotować piłki i grać na jego ciało albo na forhend. Nie chciałem pozwolić złapać rytmu Karlovicovi i muszę przyznać, trochę nieskromnie, że zagrałem dzisiaj trzy sety fantastycznie - stwierdził Kubot.

Moja taktyka, którą konsekwentnie realizowałem, to było unikanie wymian przy własnym serwisie, bo on potrafi odgrywać niewygodne piłki slajsem. W jego gemach czekałem na jego drugi serwis, po czym returnowałem mu w środek kortu długie piłki w nogi. Czasem, jak byłem spóźniony, trafiałem w linię, ale to normalne. Przy jego potężnym pierwszym podaniu mogłem się tylko wykazać refleksem bramkarza przy rzucie karnym. Pomogło mi w tym doświadczenie z debla. Jestem zadowolony, że wykorzystałem minimalny czas na korcie do odniesienia zwycięstwa. To ważne, bo teraz mam więcej czasu na regenerację przed kolejnym meczem - dodał.

Po południu Polak rozpocznie występ w deblu razem z 39-letnim Markiem Knowlesem z Wysp Bahama (jego stały partner Austriak Oliver Marach zrezygnował z gry w Wimbledonie). Rywalami pary rozstawionej z numerem dziesiątym będą Australijczyk Chris Guccione i Kanadyjczyk Adil Shamasdin.