Nie najlepsza praca sędziów, rewelacyjni kibice i przekaz telewizyjny na najwyższym poziomie - tak w skrócie oceniają uczestnicy turnieju finałowego Ligi Światowej imprezę zorganizowaną w Gdańsku. O polskich kibicach w samych superlatywach wypowiadają się wszyscy. Nie ma wyjątków. Trener Rosjan Władimir Alekno stwierdził nawet, że są groźniejsi od Bartosza Kurka.

Nie najlepsze opinie krążą natomiast o arbitrach. Popełniają błędy w kluczowych momentach. My żyjemy z siatkówki, to jest nasz zawód, a trzy mylne decyzje sędziów mogą zaważyć na naszej dymisji - grzmiał włoski szkoleniowiec Mauro Berruto.

Podobnego zdania był kapitan Bułgarów Władimir Nikołow. Trzeba zastanowić się nad wprowadzeniem nowych zasad. Może takich jakie obowiązują w tenisie? Każdy może sprawdzić określoną liczbę piłek. Zresztą korzystanie z techniki było popularne w finałach polskiej ligi i z tego co wiem, sprawdziło się - powiedział.

Poparł go Berruto. Przeszłości nie zmienimy, ale musimy popracować nad przyszłością. Gratulacje dla telewizji polskiej, która doskonale i z zastosowaniem wysokiej techniki, obnaża słabość ludzkiego oka. My żyjemy ze zwycięstw. Jak ich nie ma, zostajemy zwalniani. Nie mam pretensji, jeśli mój zespół gra słabo i zostaję zdymisjonowany - w porządku. Gorzej jeśli ulegnie po złych decyzjach sędziów - zaznaczył.

Pochwały usłyszeli za to organizatorzy. Wszystko jest na bardzo wysokim poziomie, a samo Trójmiasto jest piękne. Zakwaterowanie, wyżywienie, kibice, hala... Nie ma rzeczy, na którą można narzekać. Przykład z Polaków powinni wziąć wszyscy - ocenił Nikołow.

Organizacja imprezy kosztowała Polski Związek Piłki Siatkowej sześć milionów złotych, ale jak podkreślił prezes Mirosław Przedpełski, warto było.