Dziś na najwyższym stopniu podium stanie Kamila Lićwinko wraz z Rosjanką Marią Kucziną. Obie zawodniczki skoczyły w Sopocie dokładnie tyle samo i zdobyły złoty medal halowych mistrzostw świata wzwyż. Lićwinko po raz trzeci w sezonie pokonała 2,00 metry i wyrównała własny rekord kraju.

Zobacz również:

Złoty medal halowych mistrzostw świata w skoku wzwyż, jaki zdobyła Kamila Lićwinko, zawdzięcza przede wszystkim mężowi - Michałowi. On pchał kulę i twierdzi, że obie konkurencje mają wiele ze sobą wspólnego.

Wiem, że brzmi to śmiesznie, ale Michał ciągle powtarza, że obie konkurencje mają wiele ze sobą wspólnego. W kuli i skoku wzwyż trzeba wyzwolić jak największą energię w jak najkrótszym czasie. On był bardzo dobrym zawodnikiem, ale musiał zakończyć wcześniej karierę ze względu na problemy z plecami. Wie, co robi, a ja się nad tym nie zastanawiam - powiedziała Lićwinko.

W najśmielszych moich snach nie marzyłam tutaj o zwycięstwie. Tak długo czekałam na ten pierwszy medal w mistrzowskiej imprezie i okazało się, że jest od razu złoty. Jestem niezmiernie szczęśliwa - podkreśliła.

Miała już jednak chwile zwątpienia. Zanim zaczęłam trenować z moim mężem, myślałam o przerwaniu kariery. Wyników nie było, pojawiły się problemy zdrowotne. Musiałam jakieś decyzje podjąć. Ostatecznie postanowiliśmy o jeszcze jednej próbie i... zaczęło się dla mnie nowe życie - oceniła.

Rok temu niespełna 28-letnia zawodniczka uważała, że do igrzysk w Rio de Janeiro nie dociągnie i wcześniej zakończy karierę. Teraz zaczęłam się zastanawiać - przyznała.

Lićwinko jest rekordzistką Polski w hali (2,00) i na stadionie (1,99), a teraz halową mistrzynią świata. Nawet nie przypuszczałam, że to się tak fantastycznie ułoży. Na pewno nie spocznę na laurach, bo wiem, że mogę skakać wysoko. Jestem przekonana do tego, że trening, który jest realizowany, prowadzi w dobrym kierunku - powiedziała.

Złoto zadedykowała... mężowi oraz rodzicom. Oni nam pomagali, jak było ciężko. Dwa, trzy lata temu, kiedy nikt w nas i we mnie nie wierzył, to oni zawsze przy nas byli i nam wyciągali pomocną dłoń - powiedziała.

Zawodniczka Podlasia Białystok nie była nawet świadoma, że za zwycięstwo czeka na nią także premia w wysokości 40 tys. dolarów. Będzie musiała się nią podzielić z Kucziną.

Nie interesują mnie takie rzeczy, bo gdybym trenowała dla pieniędzy, to już dawno by mnie tu nie było, ale... chyba sobie coś kupię. Może torebkę? I mąż też coś dostanie - obiecała.

(j.)