"Myślę też, że jeszcze trochę do mnie nie dotarło, co się wydarzyło i dopiero za kilka godzin będę miał taki prawdziwy wybuch euforii" - mówił w RMF FM tuż po swoim historycznym zwycięstwie Jan-Krzysztof Duda. Został pierwszym polskim triumfatorem turnieju o Puchar Świata w szachach. Polak pokonał Rosjanina Siergieja Karjakina. "Było kilku świetnych zawodników w historii Polski, ale wtedy nie było takich turniejów jak Puchar Świata. Ale tak, jestem pierwszy zawodnikiem, który to osiągnął i miejmy nadzieję, że nie ostatnim" - zaznacza nasz arcymistrz.

Wojciech Marczyk: Dzień dobry, przede wszystkim serdecznie gratuluję tego gigantycznego sukcesu. Jak się czuje zdobywca szachowego Pucharu Świata, czyli jednego z wielu upragnionych trofeów w waszym sporcie?

Jan-Krzysztof Duda: Dziękuję, oczywiście świetnie. Myślę też, że jeszcze trochę do mnie nie dotarło, co się wydarzyło i dopiero za kilka godzin będę miał taki prawdziwy wybuch euforii. To mój największy sukces w karierze w szachach klasycznych. To coś niesamowitego. Nie da się tego tak prosto opisać. Warto było się tutaj męczyć, siedzieć trzy tygodnie. To są emocje nie do opisania.

A ten pojedynek finałowy był bardzo trudny? Tak oceniając go może nie na chłodno, bo jest pan dalej w emocjach zwycięstwa, ale na gorąco - jak go pan ocenia?

Na pewno ciężkie było to, że to był finał, wiadomo, że presja jest ogromna. Wszyscy byli bardzo zmęczeni. Wydaje się, że mój przeciwnik był dużo bardziej zmęczony ode mnie, co też spowodowało, że relatywnie szybko udało mi się wygrać. Siergiej Karjakin ma ksywkę "minister obrony", więc to bardzo dobry gracz w defensywie i myślę, że gdyby był bardziej świeży, to nawet gdyby przegrał, to z 50 ruchów później. Dostałem dzisiaj bardzo dobrą pozycję, na dwa wyniki - wygrana albo remis. Przegrana mi praktycznie nie groziła. To idealna sytuacja, kiedy można pressingować i nie ma wielkiego zagrożenia. Pojedynek z Magnusem Carlsenem był zdecydowanie trudniejszy. Nasze pojedynki były bardziej zacięte. Magnus to Magnus - wywiera presję samym nazwiskiem, wyglądem. To była chyba jeszcze trudniejsze - przejście Magnusa Carlsena.

Będzie teraz czas na jakieś świętowanie, czy trzeba najzwyczajniej w świecie iść spać po takim wysiłku? Puchar Świata to taki trochę szachowy wielki meeting.

Turniej jest bardzo długi i wyczerpujący nerwowo z uwagi na fakt, że rozgrywany jest systemem pucharowym, czyli emocje są cały czas. Jeden zły ruch może spowodować, że wracamy do domu. Myślę, że nawet gdybym próbował, to nie zasnąłbym teraz. Zbyt rozemocjonowany jestem. Nie mam jeszcze pomysłu, jak można świętować tutaj, ale na pewno coś wymyślimy, jak wrócę do pokoju i się spotkam z trenerem.

Ten Puchar Świata otwiera trochę szerzej drzwi do mistrzostw świata. To taka przepustka.

Tak, najważniejszym celem grania w Pucharze Świata jest awans do krajów kandydatów, pretendentów. Zwycięzca tego turnieju gra potem mecz o mistrzostwo świata z Magnusem Carlsenem - on będzie bronił tytułu mistrzowskiego. To jest epokowe osiągnięcie. No i można powiedzieć, że wygranie Pucharu Świata, czyli dojście do finału, bo z dwóch zawodników wchodzi dwóch kandydatów. Można powiedzieć, że wygranie finału jest wisienką na torcie, oczywiście bardzo fajną, bo przechodzi się do historii.

Tym bardziej, że jest pan pierwszym Polakiem, który osiągnął taki sukces.

Było kilku świetnych zawodników w historii Polski, ale wtedy nie było takich turniejów jak Puchar Świata, może po części dlatego. Ale tak, jestem pierwszy zawodnikiem, który to osiągnął i miejmy nadzieję, że nie ostatnim.