Ostatnie burzowe dni sprawiły, że na szlaku Wielkich Jezior Mazurskich sporo interwencji mieli ratownicy Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Co zaskoczyło samych ratowników wiele osób dzwoniło, aby zapytać się o pogodę i warunki do żeglowania. "Każdy powinien przed wypłynięciem sam zapoznać się z prognozą" - mówi szef bazy MOPR w Giżycku Jarosław Sroka.

Gwałtowne burze, intensywne ulewy, silny wiatr - tak wygląda ostatni tydzień wakacji na szlaku Wielkich Jezior Mazurskich. Sporo pracy mają nie tylko strażacy, również ratownicy Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego muszą interweniować, głównie wypływając do akcji technicznych. 

Żadnego białego szkwału nie było

Od poniedziałku ciężko pracują załogi naszych kutrów. Mieliśmy dużo zgłoszeń od żeglarzy czy sterników houseboatów, że silny wiatr zepchnął ich na mieliznę, czy w trzciny. Był też telefon o białym szkwale, że przyszła ściana deszczu, wiatr i przez to załoga wpadła w trzcinowisko. Oczywiście żadnego białego szkwału nie było, ale warunki faktycznie były trudne - mówi Jarosław Sroka, szef bazy MOPR w GIżycku.

Ratowników zaskoczyła duża liczba telefonów z pytaniami o warunki na jeziorach i prognozę pogody.

Apelujemy, aby każdy sam sprawdzał przed wypłynięciem prognozę i warunki. Trzeba korzystać ze zdobyczy techniki: stron i aplikacji, gdzie z dokładnością do kilku godzin możemy dowiedzieć się, czy będzie silny wiatr, czy będzie burza. Nie zapominajmy też o zwykłym patrzeniu na niebo. Jeżeli widzimy, ze coś się dzieje, a niekoniecznie będziemy mieli czas, aby dopłynąć do portu, po prostu kierujmy się do brzegu, nie ryzykujmy - mówi Sroka.

Jeżeli stajemy na dziko, również powinniśmy zadbać o to, żeby to było w miarę bezpieczne miejsce, najlepiej daleko od drzew. We wtorek rano niedaleko Rucianego Nidy na jacht spadło drzewo łamiąc przy tym maszt. W środku była siedmioosobowa załoga, w tym sześcioro dzieci. Nikomu na szczęście nic się nie stało.