Rząd Węgier prawdopodobnie będzie domagał się gigantycznego odszkodowania od huty aluminium, w której doszło do katastrofalnego wycieku chemikaliów. Trwa śledztwo w sprawie katastrofy ekologicznej. Aby zapobiec drugiemu wyciekowi, zdecydowano o budowie awaryjnego zbiornika. Jego budowa ma się zakończyć do jutra. Reporter RMF FM jest w rejonie katastrofy.

Zobacz również:

  • Na Węgrzech trwa budowa gigantycznego zbiornika, który miałby przyjąć ewentualną drugą falę chemicznego wycieku z zakładów aluminiowych w Ajka. Pękają bowiem dwie ściany zbiornika, z którego dokładnie przed tygodniem wylało się milion metrów sześciennych chemikaliów. więcej

Premier Węgier zapowiedział surowe sankcje dla winnych tej katastrofy. Po zakończeniu prac przez policję i prokuraturę zostanie przygotowany specjalny raport, który Viktor Orbán przedstawi w parlamencie. Zoltan Illisz, sekretarz stanu w ministerstwie ochrony środowiska nie ma jednak wątpliwości. Katastrofa to wina zakładów aluminiowych w Ajko, do których należy zbiornik z czerwoną mazią. To oni są za to odpowiedzialni, to oni nie przeprowadzili całej operacji prawidłowo, to oni nie przestrzegali przepisów, to oni nie sprawdzali i nie monitorowali stanu tamy i to oni nie rozpoznali problemu na ich tamie - powiedział Illisz.

Minister zwrócił także uwagę na marne zaangażowanie zakładów w budowę umocnień, które mają ochronić Devecser i Kolontar przed drugą falą czerwonego tsunami. Tylko na budowę zbiornika, który ma ją powstrzymać, rząd wyda 100 milionów forintów. Na Węgrzech pojawią się też unijni eksperci, którzy będą pomagać w usuwaniu skutków wycieku.